ikona lupy />
Ekonomia to stan umysłu, autor: Prof. Andrzej Leder, Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2023 / Media / Wydawnictwo Krytyki Politycznej

Andrzej Leder wprowadził mnie w stan zadumy, twierdząc, że jest już za późno na walkę ze zmianami klimatu poprzez modernizację gospodarki, podniesienie limitów emisji dwutlenku węgla i tym podobne działania. Bo już dawno powinniśmy zmienić ekonomię od podstaw. Przez tworzenie prawdziwej wartości w zakresie odpowiedzialności społecznej, uczynienie jej obowiązkiem, a nie opcją. Przez odejście od wielbienia za wszelką cenę wzrostu gospodarczego.

Racjonalizm nie musi mieć racji

Reklama

Bo tak naprawdę okazuje się również, że nawet wielkie osiągnięcie cywilizacyjne człowieka, czyli racjonalne podejście naukowe, wiedzie nas na manowce. Ten fragment dość mocno mną wstrząsnął:

"Głęboka, choć amoralna racjonalność tkwi w tym, że bankrutujące i ratowane za pieniądze podatników banki wypłacały swoim menedżerom milionowe premie. Oni bowiem w ramach dzisiejszej semantyki ekonomicznej postępowali słusznie, sprzedając ryzyko nieuchronnej katastrofy (...) Natomiast chińscy sekretarze, rosyjscy "siłownicy" I arabscy książęta nie mieli innego wyjścia, jak owo ryzyko kupować, płacąc życiem swoich poddanych i bogactwami swoich ziem. Naszej Ziemi. (...) A my wszyscy, żyjący gdzieś pomiędzy, mogliśmy tylko zamykać oczy ufać, że tak być musi, i kupować te zabawki tak tanie, że aż niewiarygodne".

Mowa oczywiście o tym, co wydarzyło się po wielkim kryzysie z lat 2007-2009. Ponury determinizm, gdy wszyscy działają w zgodzie z procedurami i standardami, a i tak zmierzają ku katastrofie.

Teorie językowe mówią więcej

Czyli - lektura spowodowała w pewnym momencie spore obniżenie nastroju. Ale jeszcze wcześniej, na samym początku, musiałem pokonać dość wymagający próg wejścia w świat prof. Ledera. Bo okazuje się, że ten filozof, pisząc o ekonomii, używa języka (nomen omen!) z teorii językowych, ale też z psychoanalizy i literatury. Erudycja na poziomie nieprzeciętnym. Jak sam przyznaje, jego książka dotyczy języka ekonomii i skutków jego hegemonii.

To spojrzenie bez wątpienia odświeżające, gdyż rzadko można znaleźć narzędzia poststrukturalistycznego językoznawstwa w ekonomicznym dyskursie. Jednak jeszcze bardziej oryginalna pozostaje główna teza, która bez mała definiuje na nowo właśnie ekonomię. Słuchacze pierwszego roku każdych ekonomicznych studiów powiedzą, że ten przedmiot traktuje o funkcjonowaniu w warunkach niedoboru i musimy konkurować o zasoby. Andrzej Leder stawia tezę odwrotną - borykamy się głównie z nadmiarem pod różnymi postaciami, a problemem jest niezdolność do jego neutralizacji, rozprowadzenia. Sama teza zresztą została zapożyczona od francuskiego myśliciela Georgesa Bataille’a.

Neoliberalizm miłościwie nam panujący

Skąd ta rozbieżność? Ano stąd, że mniej więcej od lat 80. poprzedniego stulecia, mamy w globalnej polityce hegemonię ekonomii w modelu neoklasycznym, czyli neoliberalnym. Właściwie przez to nie jesteśmy w stanie myśleć o niej w inny sposób, posługując się innym językiem. Można nawet powiedzieć, że neoliberalizm manipuluje społeczeństwami za pomocą języka. Tworzy w nich złudzenie, że wszystko jest z gruntu racjonalne i przewidywalne, a że tak nie jest, przekonaliśmy się w ostatnich kilku latach, kiedy wydarzyło się coś, co Nassim Taleb nazywa „czarnym łabędziem", czyli po prostu coś nieprzewidywalnego. Pandemia czy wojna w Ukrainie to właśnie takie „czarne łabędzie".

Zresztą, już Benoit Mandelbrot, matematyk znany głównie ze swojego wkładu w teorię fraktali, który zajmował się jednak także ekonomią, wykazał, że na dłuższą metę zjawiska ekonomiczne są zawsze stochastyczne, a więc chaotyczne i nieprzewidywalne. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że język neoklasycznej ekonomii, który porządkuje naszą rzeczywistość, razem z uczuciami, które wywołuje i ramą etyczną, na której jest zawieszony - nie jest do końca przewidywalny i racjonalny.

Bożkiem piewców obecnej polityki językowej jest wzrost produktu krajowego brutto jako najbardziej uniwersalny miernik, a zarazem i cel, do którego wszyscy powinni dążyć. Andrzej Leder proponuje zmianę podejścia, ale wymaga ona wymyślenia na nowo całkowicie oryginalnego języka, co oczywiście jest bardzo trudne. Zapewne ten reformator, który to uczyni, dostanie ekonomicznego Nobla, bo chodzi o stworzenie nowego imaginarium do zaakceptowania także przez tych, którzy czerpią profity z obecnego status quo.

Cała nadzieja w… AI?

Tymczasem wymagać to będzie wprowadzenia różnych etycznych rozwiązań do samego języka finansów, w sam znak pieniądza. Prawdziwą wartość (mierzalną i podlegającą gratyfikacji) w tym nowym rozdaniu tworzyłyby nie zyski, ale etyka i moralność.

Co ciekawe, autor nie demonizuje w tym kontekście sztucznej inteligencji (AI), o której wielu sądzi, że stanowi zagrożenie dla cywilizacji. Wręcz przeciwnie – być może żaden ludzki umysł nie potrafi zaproponować takiej rewolucji, o jakiej właśnie mówimy. Ale jeżeli sztuczna inteligencja nauczy się być jeszcze bardziej inteligentna, to może algorytmy podpowiedzą, jakie działania powinniśmy przedsięwziąć. Żeby właśnie ta depresyjna diagnoza, o której wspominam na początku, już nie była depresyjna, ale niosła ze sobą nadzieję.