W zielonej dzielnicy Düsseldorfu, Milena i Manuel David planowali rozpocząć w tym roku budowę swojego wymarzonego domu. Trudno im się dziwić, skoro zamieszkują ciasne mieszkanie, gdzie dzielą sypialnię z dwójką dzieci. Jednak podczas 16-miesięcznego oczekiwania na pozwolenie, stopy procentowe kredytów potroiły się, a koszty budowy wzrosły o 85 tys. euro. Para przeliczyła wszystko ponownie, zanim zmuszona była stawić czoła faktu, że ich marzenie o zbudowaniu własnego domu legło w gruzach. Niestety, mieli pecha, gdyż trwa najgorszy kryzys budowlany w Europie od dziesięcioleci. O perypetiach państwa David pisze Bloomberg.

Nie uciekniemy przed kryzysem?

Ale podobne dramaty mają miejsce w wielu miejscach Starego Kontynentu. Budownictwo mieszkaniowe kuleje, bo rosną koszty, a biurokracja i coraz bardziej rygorystyczne regulacje dotyczące efektywności energetycznej tylko pogarszają sytuację. Wobec już istniejącego napięcia na rynku mieszkaniowym, sytuacja może odbić się nawet na wzroście gospodarczym i wciąż podsycać napięcia polityczne.

Reklama

Davidowie byli idealnymi kandydatami do budowy domu. Rodzina dysponuje podwójnym dochodem dzięki stabilnej pracy w sektorze publicznym, a co najważniejsze, nie musieli płacić za działkę budowlaną, która została im podarowana przez rodziców. - Jeśli nawet nam z tak dużym wsparciem jest trudno, jak mają sobie poradzić inni? – pytaManuel, menedżer projektu w organizacji non-profit.

Najbogatsze kraje mają największy problem?

Najbardziej dotknięte kryzysem kraje należą do najbogatszych. Nowe pozwolenia na budowę w Niemczech spadły o ponad 27 proc. w pierwszym półroczu 2023 r. Pozwolenia we Francji zmniejszyły się o 28 proc. do lipca, a budownictwo mieszkaniowe w Wielkiej Brytanii ma spaść w tym roku o ponad 25 proc. Szwecja przeżywa najgorszy zastój od kryzysu lat 90., z wskaźnikami budownictwa niższymi niż jedna trzecia tego, co jest uznawane za konieczne, aby nadążyć za popytem.

Spadek ten dotyka domów jednorodzinnych, ale również dużych projektów mieszkaniowych. Vonovia SE, największy niemiecki właściciel nieruchomości, w tym roku zawiesił wszelkie nowe budowy na czas nieokreślony. A w Szwecji kluczowy projekt produkcji ogniw baterii do samochodów i zmniejszenia zależności regionu od dostaw z Chin, ryzykuje brakiem pracowników z powodu niedostatku mieszkań.

Politycy nie spełniają obietnic

Oznacza to, że rządy nie spełniają obietnic złożonych wyborcom. Szwecja ma konstytucyjne zobowiązanie do zapewnienia przystępnych cenowo mieszkań, ale podaż wynajmowanych apartamentów nie nadąża za popytem od dziesięcioleci, co napędza wzrost cen domów. W Wielkiej Brytanii budownictwo mieszkaniowe systematycznie nie osiąga celu 300 tys. domów rocznie, ustalonego przez rządzącą Partię Konserwatywną w 2019 roku.

W Niemczech przystępne cenowo mieszkanie było jednym z kluczowych zobowiązań podjętych przez rządzącą koalicję kanclerza Olafa Scholza, kiedy doszedł do władzy w 2021 roku, ale ekonomiści szacują, że rząd nie osiągnie swojego celu dodania 400 tys. nowych domów rocznie przed 2026 rokiem. A może nastąpić to nawet później.

- Upewnienie się, że obywatele mają gdzie mieszkać, to jeden z najbardziej podstawowych obowiązków państwa - mówi Kolja Müller, współprzewodniczący partii socjaldemokratycznej Scholza we Frankfurcie. Przez napięcia na rynku mieszkaniowym istnieje ryzyko poszerzenia podziałów społecznych. Także stosunek do migrantów może się jeszcze bardziej pogorszyć, ponieważ są oni coraz częściej postrzegani jako rywale w walce o przestrzeń życiową. - Jeśli nie rozwiążemy kryzysu mieszkaniowego, będzie to realne zagrożenie dla naszej demokracji. Ludzie, którzy są wykluczeni z rynku mieszkaniowego, czują się wykluczeni z społeczeństwa – podkreśla Müller.

A będzie jeszcze gorzej?

Analitycy ostrzegają, że rosnące koszty materiałów budowlanych, inflacja oraz problemy z dostępnością siły roboczej mogą jeszcze bardziej zaszkodzić branży budowlanej. – To bańka, a kiedy pęknie, odczujemy to wszyscy - mówi Julia Wander, analityk w firmie doradczej Buildung Co.

Przyjęcie przez UE nowych, surowszych regulacji dotyczących efektywności energetycznej w budynkach może również wpłynąć na prędkość, z jaką nowe projekty otrzymują zielone światło, co może jeszcze bardziej spowolnić ożywienie budowlane. Krytycy argumentują, że rządy europejskie skupiły się głównie na zielonej infrastrukturze i dopłatach do energii, zaniedbując sektor budowy mieszkań, co doprowadziło do obecnego kryzysu.