W kontekście relacji handlowych Polska-Ukraina polscy producenci zbóż określają obecną sytuację na rynku jako „stabilną”. Napływ ziarna – ale i pozostałych produktów rolnych ze wschodu – jest w tym roku znacznie mniejszy niż jeszcze przed rokiem. Przypomnijmy, że to właśnie niekontrolowany zalew ukraińskich towarów spożywczych był głównym zapalnikiem rolniczych protestów na przełomie 2023 i 2024 r.
Obecnie sytuacja się unormowała, bo – jak zapewnia nas Marcin Gryn, wiceprezes Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych - import zbóż z Ukrainy idzie w znacznie mniejszej skali niż rok wcześniej. Polscy producenci wrócili też na rynki Europy Zachodniej, z której byli przez Ukraińców wypchnięci.
Polska jest trzecim w UE producentem zbóż po Francji i Niemczech z szacowaną produkcją w sezonie 2024/2025 na poziomie 35,6 mln t, z czego ok. 12,3 mln t to pszenica, a ok. 10 mln t kukurydza. Polska jest krajem samowystarczalnym w Produkcji zbóż oraz posiada nadwyżki eksportowe ziarna.
Kwestia wwozu z Ukrainy produktów rolnych regulowana jest dwutorowo – embargiem krajowym oraz przepisami unijnymi. Od kwietnia 2023 r. obowiązuje krajowy zakaz importu pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika. We wrześniu 2023 r. do listy dopisano również niektóre produkty ziarnopochodne, takie jak otręby, śruty, makuchy czy mąka pszenna. Wciąż dopuszczalny jest natomiast tranzyt ziarna z Ukrainy, o ile transport kończy się poza terytorium Polski lub w portach bałtyckich.
Stabilizację na rynku zawdzięczamy jednak nie tylko czynnikom administracyjnym, ale także logistycznym. Problem przesadnego napływu zbóż do Polski rozwiązał się bowiem samoistnie wraz z przywróceniem funkcjonowania portów czarnomorskich. Odblokowanie wywozu ukraińskiego zboża statkami (przez porty ukraińskie i rumuńskie) radykalnie zmniejszyło potrzebę zalewania ziarnem rynku polskiego.
- Obecnie Ukraina ponownie wysyła większość swoich towarów przez porty Morza Czarnego. Trafiają one do krajów trzecich oraz do państw członkowskich UE. Wprowadzone krajowe ograniczenie handlowe na przywóz towarów z Ukrainy do Polski ma największe znaczenie z punktu widzenia producentów zbóż, zwłaszcza pszenicy i kukurydzy, oraz roślin oleistych – potwierdza w przesłanym nam komentarzu Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa (KOWR).
Ograniczenia na import działają
Skalę ograniczenia napływu pokazują dane resortu rolnictwa. I tak, od stycznia do kwietnia z Ukrainy trafiło do nas raptem 100 t pszenicy wobec 337,8 tys. w analogicznym okresie rok wcześniej. Import kukurydzy spadł z 570,2 tys. t do 2,9 tys. t, a jęczmienia z 19,8 tys. do 4,1 tys.
Krajowy zakaz wwozu ukraińskiego zboża był odpowiedzią Warszawy na wygaśnięcie embarga unijnego, które obowiązywało do września 2023 r. W zamian Bruksela zdecydowała się wprowadzić limity wolumenowe (autonomiczne środki handlowe - ATM) na inne ukraińskie towary – drób, cukier, jaja i miód (a ze zbożowych także na owies i kukurydzę).
Wielkość bezcłowych kwot była tematem długotrwałych negocjacji, ale ostatecznie ustalono z korzyścią dla Polski, że okresem referencyjnym będzie nie tylko rok 2023, gdy Ukraina eksportowała najwięcej, ale także rok 2022 i półrocze 2021. Dzięki temu bezcłowe kwoty były względnie niegroźne dla polskiego rynku, a Ukraińcy wyczerpali tegoroczne limity na cukier, jaja i owies już pod koniec czerwca. Licznik zzeruje się dopiero w styczniu 2025 r., więc w II półroczu skala napływu tych towarów z Ukrainy do Polski i UE z pewnością będzie znacznie mniejsza.
Utrzymać status-quo w rolnictwie
Łukasz Ambroziak z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wskazuje, że poza cukrem, mlekiem w proszku i jajami skala importu artykułów rolno-spożywczych z Ukrainy do Polski jest niewielka.
- Wydaje się, że obecne uregulowania prawne na poziomie unijnym i krajowym gwarantują ochronę polskiego rynku przed nadmiernym przywozem artykułów rolno-spożywczych z Ukrainy. Na problem ten należy jednak patrzeć też z punktu widzenia całego unijnego rynku. Zwiększony przywóz to konkurencja dla polskiego drobiu i ryzyko utraty przewag kosztowo-cenowych posiadanych przez polskich producentów tego mięsa – zauważa Ambroziak.
Na ten sam aspekt zwraca uwagę Gryn, przedstawiciel producentów zbóż. – Ważne, żeby obecną sytuację utrzymać też po okresie żniw. Nie chodzi tylko o rynek polski, ale też o rynki unijne, by stamtąd nie dać się ponownie wypchnąć producentom z Ukrainy jak to było rok temu – mówi.
Po wybuchu wojny w Ukrainie lokalni producenci zbóż ale i innych produktów rolnych (których Ukraina jest jednym z największych producentów na świecie) musieli szukać innych dróg eksportu niż przez Morze Czarne. Znaczna część towaru trafiała na rynek polski – albo w formie docelowych transportów, albo na półlegalnie, jako efekt uboczny tranzytu. Spowodowało to rozregulowanie naszego rynku, spadek cen, zerwanie dotychczasowych łańcuchów dostaw. W efekcie rolnicy wyszli na drogi i ulice polskich miast domagając się interwencji administracyjnych i ochrony polskiej produkcji.
Znaczący spadek importu z Ukrainy
Przywóz innych niż wspomniane wcześniej produktów rolno-spożywczych z Ukrainy jest bezcłowy. Warunkiem jest jedynie spełnienie norm sanitarnych i fitosanitarnych oraz posiadanie świadectwa pochodzenia produktu. Po burzliwym roku 2023 wydaje się, że polski rynek nauczył się absorbować ukraińskie towary rolne, których napływ jest mniejszy.
Zainteresowanie polskim rynkiem wśród ukraińskich producentów jest w tym roku zdecydowanie mniejsze. Ja pokazują dane Ministerstwa Rolnictwa oraz Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej dla zdecydowanej większości produktów rolnych skala importu jest znacznie mniejsza.
Jeszcze w 2023 r. Ukraina z udziałem równym 5,1 proc. była szóstym pod względem wartości dostawcą produktów rolno-spożywczych do Polski. W okresie styczeń-maj 2024 r. udział Ukrainy zmalał do 4,3 proc. (7. miejsce).
Ministerstwo Rolnictwa, w przesłanym nam komentarzu, zwraca uwagę, że choć obecnie sytuacja na Morzu Czarnym jest „względnie stabilna” i większa część ukraińskiego eksportu idzie tymi kanałami, to ze względu na uwarunkowania wojenne obraz ten może ulec zmianie. - W przypadku zniesienia embarga i zmiany sytuacji na Morzu Czarnym istnieje możliwość, że zboże ukraińskie ponownie w większych ilościach może trafić do Polski – zauważa ministerstwo. - Z drugiej strony obecnie uwarunkowania cenowe i rynkowe wskazują na to, że skala ta byłaby mniejsza niż w sytuacji paniki na rynku, która miała miejsce tuż po wybuchu wojny – uspokajają przedstawiciele resortu rolnictwa.