Nie udało się jeszcze zażegnać problemów, jakie trawią największego polskiego przewoźnika kolejowego, czyli PKP Cargo, gdy tuż pod nosem wyrasta mu nowa konkurencja. Tym razem nadeszła nie za zachodu, lecz ze wschodu.
Ukraińska kolej rzuca wyzwanie PKP Cargo
Już za kilka miesięcy na polskim rynku kolejowym zadebiutuje pierwszy ukraiński przewoźnik towarowy, a mianowicie spółka Ukrainian Railways Cargo Poland, której działalność umożliwiona została dzięki pozytywnej decyzji Urzędu Transportu Kolejowego. Firma ta, założona przed rokiem, nie jest na razie gigantem w swojej dziedzinie i potencjałem nie dorasta PKP Cargo do pięt, jednak jej pojawienie się wzbudziło obawy związkowców i części klasy politycznej. Ich podejrzliwość podsycił szczególnie moment, w którym firma się pojawiła, a mianowicie czas, gdy PKP Cargo boryka się z poważnymi problemami i zmuszone jest zwalniać tysiące pracowników.
Czy zatem Ukraińcy będą w stanie rzucić wyzwanie polskiemu przewoźnikowi i odebrać mu kawałek lukratywnego tortu przewozów towarowych? Na pierwszy rzut oka niewiele na to wskazuje, szczególnie gdy spojrzy się na jej rozmiary. Jak ustalił portal rynek-kolejowy.pl, kapitał zakładowy spółki to na razie zaledwie 5 tysięcy złotych, a 100 procent udziałów w niej posiadają Koleje Ukraińskie. Również przedstawiciele rządu starają się studzić emocje.
- Przewoźnik ukraiński z zadeklarowaną liczbą 3 lokomotyw i 100 wagonów będzie jednym z wielu podmiotów, który chce działać na tym silnie zliberalizowanym rynku. Jaki będzie wpływ podmiotu, który dysponuje taką zasobnością, jeśli chodzi o lokomotywy i wagony? Będzie znikomy, na pewno poniżej 1% udziałów rynkowych – uspokajał wiceminister infrastruktury, Piotr Malepszak.
Ukraińcy pokonają nawet szerokie tory
Jak jednak w ogóle doszło do tego, że tocząca wojną z Rosją Ukraina ma zarówno chęci, jak i środki na to, aby starać się podbić rynki sąsiednich państw? Otóż, jak się okazuje, jej pojawienie się u nas to efekt liberalizacji polskiego rynku kolejowego, na który dopuszczonych zostało w ostatnim czasie 14 różnych przewoźników. Ukraińcy zaś, jak sami deklarują, chcą prowadzić przewozy pomiędzy firmami w swoim kraju, a docelowymi odbiorcami.
Na razie ukraińska spółka, która oficjalnie ma rozpocząć działalność na początku 2025 roku, ma jednak inny problem – pokonanie różnic w rozstawie kół. Na Ukrainie bowiem nadal obowiązuje stara, jeszcze rosyjska szerokość szyn, licząca 1520 mm, gdy w Europie jest to zaledwie 1435 mm. Docelowo Ukraińcy chcą sobie z tym problemem poradzić, budując na polsko-ukraińskiej granicy punkty przestawne. Czy gdy już do tego dojdzie, ukraiński przewoźnik zagrozi PKP Cargo? Rząd uspokaja.
- Nie widzimy żadnego zagrożenia, jeśli chodzi o masowość tych przewozów, nie widzimy możliwości szerokiego wejścia z własnym taborem – mówił wiceminister Malepszak.