Jeszcze tylko dziś można wysłać do ZUS wniosek o ustalenie prawa do dodatku solidarnościowego. To wynoszące 1400 zł miesięcznie świadczenie zostało wprowadzone z inicjatywy prezydenta jako forma wsparcia dla osób, które koronawirus pozbawił zatrudnienia. I chociaż na jego wypłatę przewidziano prawie 1,5 mld zł, to do tej pory wydano na ten cel tylko 303 mln zł. Zdaniem ekspertów niższa od zakładanej liczba osób objętych dodatkiem jest spowodowana głównie tym, że skutki epidemii okazały się mniej dotkliwe dla rynku pracy, niż się spodziewano, bo nie doszło do lawiny zwolnień.

Zawyżona prognoza

Jak wynika z danych przekazanych DGP przez ZUS, od 21 czerwca br., kiedy weszła w życie ustawa z 19 czerwca 2020 r. o dodatku solidarnościowym przyznawanym w celu przeciwdziałania negatywnym skutkom COVID-19 (Dz.U. poz. 1068), wpłynęło 139,4 tys. wniosków o jego przyznanie. Wypłaconych zostało zaś 226,8 tys. świadczeń na łączną kwotę 303 mln zł. Przy czym w tej liczbie zawierają się dodatki wypłacone jednej osobie, np. za czerwiec, lipiec i sierpień, a więc za maksymalny okres pobierania tego wsparcia oraz za krótszy, czyli za lipiec i sierpień oraz za sam sierpień (bo zgodnie z przepisami świadczenie można otrzymać od miesiąca złożenia wniosku). Takich osób, do których trafiły dwie lub trzy wypłaty, jest 99,6 tys. Ponadto prawie 4 tys. wniosków wciąż jest rozpatrywanych, bo zostały skierowane do postępowania wyjaśniającego.
– Najczęściej dotyczy to sytuacji, gdy pracodawca nie wyrejestrował pracownika z ubezpieczeń i w systemie widzimy go jako osobę zatrudnioną – wyjaśnia Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS.
Reklama
Co istotne, dotychczasowe statystyki pokazują dużą rozbieżność między faktyczną realizacją ustawy a szacunkami, jakie w tym zakresie były przewidziane w projekcie. Ten zakładał bowiem, że z dodatku skorzysta ok. 500 tys. osób (w tym 307 tys. uprawnionych do zasiłku dla bezrobotnych), a na wypłatę dodatków dla nich zaplanowano 1,49 mld zł. Tymczasem skala osób objętych wsparciem jest zdecydowanie niższa i tym samym mniej kosztowna dla Funduszu Pracy.

Tarcza ratunkowa

Grzegorz Baczewski, dyrektor generalny Konfederacji Lewiatan, zwraca uwagę, że mniejsza od zakładanej liczba ubiegających się o dodatek jest związana z tym, że gospodarka oraz rynek pracy nie zostały tak mocno dotknięte koronakryzysem, jak się wcześniej spodziewano. Wprawdzie od marca stopa bezrobocia wzrosła, ale nie ma dużej fali zwolnień pracowników, którzy mogliby wtedy zgłosić się po dodatek.
– Do pracodawców skierowano wiele instrumentów wsparcia w ramach tarczy antykryzysowej oraz Tarczy Finansowej PFR. Większość z nich została skonstruowana w taki sposób, że ich uzyskanie było powiązane z utrzymaniem zatrudnienia, a to powstrzymywało firmy przed redukcją etatów – podkreśla Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Również w opinii Arkadiusza Pączki z Pracodawców RP pomoc z poszczególnych tarcz ochroniła wiele miejsc pracy, ale na małą liczbę wniosków o dodatek mogło też wpłynąć to, że nie było mocnej kampanii informacyjnej na jego temat, oraz to, że były przyjmowane wyłącznie w formie elektronicznej.
Ponadto przeszkodę w uzyskaniu dodatku mogła stanowić długość okresu wypowiedzenia umowy o pracę, która uniemożliwiła im złożenie wniosku do 31 sierpnia.
– Część osób, które straciły zatrudnienie między marcem a czerwcem, po odmrożeniu gospodarki poszła do pracy sezonowej, głównie w branży turystycznej, a więc nie wnioskowała o dodatek solidarnościowy – mówi Grzegorz Sikora z Forum Związków Zawodowych (FZZ). Dodaje jednak, że sezon turystyczny właśnie się kończy, a i pozytywne efekty tarcz wkrótce zaczną wygasać, więc można spodziewać się, że w październiku i listopadzie bezrobocie będzie szło w górę w większym stopniu niż do tej pory. – Jednocześnie skoro pieniądze przewidziane na wypłatę dodatków nie zostały skonsumowane, to oczekujemy, że rząd zdecyduje się na przedłużenie okresu obowiązywania tego świadczenia – mówi.
Takie rozwiązanie jest możliwe w oparciu o art. 5 ustawy, który stanowi, że dłuższy okres przysługiwania dodatku może być określony przez Radę Ministrów w rozporządzeniu.

Wyborcza zagrywka

Zdaniem Arkadiusza Pączki dane dotyczące dodatku solidarnościowego pokazują, że nie było to do końca trafione narzędzie wsparcia. Dlatego warto się zastanowić nad racjonalnością wprowadzania takich epizodycznych świadczeń, zwłaszcza że w przepisach jest już świadczenie dla tracących pracę – zasiłek dla bezrobotnych.
– Od samego początku wskazywaliśmy, że dodatek solidarnościowy był typowo wyborczym, mało sensownym rozwiązaniem, do tego prowadzącym do nierównego traktowania bezrobotnych – stwierdza Andrzej Radzikowski, przewodniczący OPZZ.
Dodaje, że zamiast specjalnego dodatku konieczna jest zmiana przepisów dotyczących zasiłku dla bezrobotnych, która zdecydowanie rozszerzy grupę osób do niego uprawnionych oraz podwyższy jego kwotę. Wprawdzie od września wsparcie to wzrośnie do 1200 zł, ale nawet wówczas nie będzie spełniać standardów Międzynarodowej Organizacji Pracy, zgodnie z którymi powinno stanowić co najmniej połowę najniższego wynagrodzenia. ©℗
Pomoc po utracie pracy