Wiceszef resortu finansów poproszony w poniedziałek w radiu TOK FM, by odniósł się do zarzutu opozycji, że już ponad pół roku temu mogła popłynąć do Polski zaliczka z KPO - 4,7 mld euro, co by umocniło złotego, pobudziło inwestycje, które są na złym poziomie, wskazał: "Może to nie tyle zarzut, co, do zasady, zgoda".

Jak dodał: "Środki z KPO to wzmocnienie złotego i nawet 2 pkt. procentowe docelowo - jak będziemy wydawać te środki w dużo większym zakresie niż na początku programu - wzrostu inwestycji do, myślę, ponad 17 proc. w relacji do PKB, co jest w okresie spowolnienia gospodarczego bardzo pożądane" - stwierdził Soboń.

Według niego spowolnienia gospodarczego "dzisiaj czy pół roku temu" nie odczuwaliśmy. Przypomniał, że za ostatni kwartał ub. roku wzrost gospodarczy Polski wyniósł 7,4 proc., "a 8,5 proc. PKB za I kwartał tego roku".

"Jeśli byśmy przyjęli, że w tym roku wydatkujemy jakieś, powiedzmy, maksymalnie 12 mld zł, w przyszłym może 30 mld, ale w kolejnych latach 24-, 25-, 40-, 50 mld zł rocznie na inwestycje z KPO, to to jest właściwy moment" - mówił.

Reklama

W ocenie Sobonia te środki "najbardziej potrzebne będą w czasie spowolnienia, czyli w latach 2023-24-25".

Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen odwiedziła w czwartek Polskę w związku z zaakceptowaniem w środę przez Komisję polskiego Krajowego Planu Odbudowy, co jest konieczne dla uruchomienia pieniędzy z unijnego Funduszu Odbudowy. KE zastrzegła, że wypłata pieniędzy z Funduszu Odbudowy nastąpi dopiero po wypełnieniu przez Polskę tzw. kamieni milowych dotyczących oczekiwanych zmian w sądownictwie (chodzi m.in. o likwidację Izby Dyscyplinarnej SN). W KPO, który ma wspomóc gospodarkę po pandemii, nasz kraj wnioskuje o 23,9 mld euro w ramach grantów i o 11,5 mld euro z części pożyczkowej.

autorka: Magdalena Jarco