Znacząca część zarówno obecnej opozycji, jak i obecnej koalicji rządowej jest popierana przez rodaków coraz lepiej się czujących w kulturze obłędu, który sobie sami fundujemy. Z kulturą opartą na wiecznym pobudzeniu, wiecznym skrzykiwaniu się przeciwko komuś, płynnych (czytaj: wymyślanych przez silnych, byle byli okresowo razem) granicach tego, co teraz wolno, a czego nigdy nie wolno. Jest tak, jak z każdym totalitaryzmem. Najpierw budzi zdumienie i obrzydzenie. Potem wymusza konformizm. Na koniec okazuje się, że znacznie łatwiej się żyje, kiedy po prostu nie dostrzega się, jaki jest zdumiewający i obrzydliwy. „Normalne” totalitaryzmy wprowadzała władza, ten współczesny wprowadza się sam, naszymi rękami. Nie bardzo widać ratunek – skoro budzeniem lęków posługują się nawet reklamy syropów, nie myślmy, by cokolwiek powstrzymało Donalda Tuska, Jarosława Kaczyńskiego i ich następców od doskonalenia polityki nienawiści. Chociaż dodać trzeba, że Kaczyński jest szczególnie nieudolny w jej ukrywaniu.

Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.