Europa na skutek działań niemieckich – to też jest wyraźnie powiedziane – ma iść ku owej federalizacji, a owa federalizacja to m.in. odrzucenie suwerenności poszczególnych państw europejskich” – stwierdził prezes PiS (cytat za PAP). Według Kaczyńskiego nie wszystkie państwa utracą jednak „w owej federalizacji” suwerenność. „Być może niektórzy, a szczególnie Niemcy, w ogóle” – wyjaśnił szef polskiej partii rządzącej.
W optyce PiS Unia Europejska jest folwarkiem, w którym nasi zachodni sąsiedzi odgórnie organizują pod siebie gospodarkę, ustalają, kto ile będzie zarabiał, a także rozlokowują w poszczególnych krajach wybrane grupy imigrantów. Właściwie cały projekt Zjednoczonej Europy to jedynie kolejna wersja niemieckiego imperializmu, tym razem mniej brutalna, ale równie ekspansywna. Takie widzenie Unii musi być bardzo zaskakujące chociażby dla Francuzów, którzy od początku traktowali integrację europejską jako sposób ujarzmienia swojego największego sąsiada, a nie oddanie się pod jego panowanie.
Bez wątpienia Niemcy są najsilniejszym, więc również najbardziej wpływowym państwem w UE. Wynika to wprost m.in. z ich liczby ludności. Nie oznacza to jednak wcale, że mogą robić w UE, co im się żywnie spodoba. Jest wręcz przeciwnie, ich pomysły regularnie upadają lub są forsowane rozwiązania, którym akurat są przeciwni. RFN przegrywa też przed europejskimi sądami, a ich korzyści ze wspólnego rynku proporcjonalnie nie są wcale większe niż wielu innych państw UE, w tym Polski. Nie ma więc żadnego powodu, by z góry twierdzić, że pogłębianie integracji europejskiej musi się skończyć utworzeniem nowego imperium niemieckiego (lub nawet niemiecko-francuskiego). Oczywiście może tak się zdarzyć, ale na zasadzie samospełniającej się przepowiedni.
Reklama