Czego dotyczy dokument wydany przez rząd RP na uchodźstwie 24 listopada 1942 r.?

Piotr Długołęcki, sekretarz redakcji serii wydawniczej Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych „Polskie Dokumenty Dyplomatyczne", historyk: To raport w sprawie sytuacji ludności żydowskiej w okupowanej Polsce, sporządzony na bazie materiałów informujących o akcji likwidacyjnej warszawskiego getta, którą Niemcy przeprowadzili cztery miesiące wcześniej. Rozmawiając o nim, dotykamy kwestii, w ocenie której różnią się badacze Holokaustu oraz stosunków polsko-żydowskich i relacji międzynarodowych: tempa przekazywania przez władze polskie Wielkiej Brytanii, czy szerzej Zachodowi, informacji o Zagładzie. Ten liczący dwie strony dokument jest jednym z pierwszych przekazanych Londynowi, jednocześnie został opublikowany w ówczesnej prasie. Przyczynił się on do upublicznienia wiedzy o popełnianych zbrodniach. Poprzedził uchwalę Rady Narodowej z 27 listopada oraz najważniejszy apel władz polskich w sprawie powstrzymania Zagłady: notę Raczyńskiego z 9-10 grudnia. Informacje o Zagładzie władze Polskie na uchodźstwie otrzymywały już wcześniej, bo starały się je przekazywać podziemie i organizacje żydowskie. Ale stanowisko z 24 listopada 1942 r. było pierwszym oficjalnym komunikatem.

Czy dokumenty zebrane w tomie „W obliczu Zagłady. Rząd RP na uchodźstwie wobec Żydów 1939-1945”, a tym samym działania polskich władz na uchodźstwie, możemy uporządkować, dzieląc je na mniejsze okresy?

Reklama

Sytuacja Żydów podczas II wojny ulegała istotnym zmianom. Opisując ją, zazwyczaj wyróżnia się trzy etapy: gettoizację, bezpośrednią eksterminację oraz trzecią fazę Zagłady. Działania rządu RP na uchodźstwie były w pewnym stopniu pochodną tego, co się działo na terenie okupowanej Polski. W pierwszym okresie możliwa jeszcze była legalna emigracja lub ewakuacja osób pochodzenia żydowskiego z Generalnego Gubernatorstwa. Jeśli ktoś miał pieniądze i paszport, to Niemcy zezwalali na wyjazd. Trudne było jednak znalezienie państwa gotowego udzielić wizy tranzytowej lub pobytowej. Co istotne, na tym etapie wojny istniało jeszcze wiele polskich placówek o dużym znaczeniu dla szlaków komunikacyjnych wykorzystywanych przez uchodźców - w Grecji i Jugosławii oraz na Węgrzech, w Rumunii i Bułgarii, a także we Włoszech. Wszystkie odegrały bardzo ważną rolę w zabieganiu o to, aby kraje, w których urzędowały, przepuściły uchodźców.

Kiedy kończy się ten pierwszy okres?

Okres legalnej emigracji trwa do października 1940 r., a za ostateczne zakończenie pierwszego etapu uznaje się najczęściej początek wojny niemiecko-radzieckiej. Do tego czasu działania władz polskich koncentrowały się na pomocy uchodźcom - po wybuchu wojny tysiące ludzi znalazły się na Węgrzech i Wileńszczyźnie oraz terenach zagarniętych przez ZSRR, a także w Rumunii i krajach bałtyckich. Z raportu polskiego konsulatu w Bogocie dowiadujemy się, że rząd kolumbijski szacował, iż „przynajmniej 250 tys. Żydów tuła się po różnych krajach Europy”, czym uzasadniał niemożność ich przyjęcia.

Co robił rząd na uchodźstwie w kolejnym okresie?

Gdy Niemcy przystąpili do bezpośredniej eksterminacji, rząd RP na uchodźstwie skoncentrował się na zbieraniu informacji o Zagładzie i informowaniu o niej państw alianckich i sojuszniczych oraz opinii publicznej. Warto przy tym zwrócić uwagę na to, co nowego wnosi tom, którego jestem redaktorem: do tej pory historycy skupiali się na działaniach AK i Polskiego Państwa Podziemnego, teraz opublikowaliśmy wiele dokumentów sporządzonych w polskich placówkach dyplomatycznych i konsularnych, stanowiących relacje osób, którym udało się uciec, i dających obraz dokonującej się na ziemiach polskich Zagłady. W tym okresie wyróżniłbym również kroki, jakie władze na uchodźstwie podjęły na rzecz Żydów francuskich: centrala wysłała instrukcje do polskich posłów w krajach Ameryki Południowej, aby wpłynęli na tamtejsze władze, zachęcając do przyjęcia uchodźców; ponadto zwracała się do ambasadorów przy Stolicy Apostolskiej i w Waszyngtonie, by uzyskali wsparcie dla podejmowanych działań.

Jakie działania podejmował rząd RP na uchodźstwie podczas trzeciej fazy Zagłady?

Strona polska próbowała powstrzymać Zagładę Żydów węgierskich, apelując m.in. o bombardowanie linii kolejowych prowadzących do Auschwitz. Oprócz tego rząd starał się dokumentować zbrodnie niemieckie, bo jasne stało się, że wojna zakończy się porażką III Rzeszy - zbrodniarze muszą być ukarani, potrzebny więc będzie materiał dowodowy. I tym zajęły się władze na uchodźstwie. Widać tu rywalizację z rządem lubelskim tworzonym przez Stalina, który miał aspiracje do reprezentowania Polski na tym polu. W tym okresie znaczenia nabrała sytuacja w Polskich Siłach Zbrojnych, z którą musiały poradzić sobie władze. Upublicznione zostały przypadki antysemityzmu, co stało się m.in. przedmiotem debaty w Izbie Gmin. Strona polska podjęła więc szereg działań, które miały na celu rozwiązanie tego problemu.

Jak duży to był problem?

Pod adresem rządu RP na uchodźstwie oraz dowództwa Armii Polskiej na Wschodzie i Polskich Sił Zbrojnych formułowane były zarzuty o anty semityzm - formułowali je przedstawiciele środowisk żydowskich, pojawiały się także w prasie. Dotyczyły one dyskryminacji i niewłaściwego rozdzielania pomocy. Był to duży problem wizerunkowy dla rządu, umiejętnie podsycany przez propagandę niemiecką i radziecką. Źródłem kłopotów były też wypowiedzi polityków endecji. Ale, zaznaczam, istnieją też dokumenty, które mówią o czymś odwrotnym: np. premier Władysław Sikorski wyraził zdanie, że Żydzi są „forytowani” (faworyzowani - red.) przez ambasadora Stanisława Kota. Analizując dokumenty wytworzone na szczeblu ministerstw, ambasad i konsulatów, nie znajdziemy takich, w których pojawiają się treści antysemickie. Ale schodząc niżej, na poziom szeregowego żołnierza, antysemityzm był zauważalnym problemem. Przejawiał się głównie w obraźliwych wypowiedziach żołnierzy polskich o żołnierzach pochodzenia żydowskiego. Ale rasistowskie komentarze dotykały także żołnierzy pochodzenia ukraińskiego i białoruskiego. Problem stał się głośny, kiedy w 1944 r. nasiliły się dezercje żołnierzy pochodzenia żydowskiego. Rząd RP znalazł się w trudnej sytuacji: musiał zareagować, by utrzymać dyscyplinę w armii, więc postawił dezerterów przed sądem. Zostało to źle odebrane przez światową opinię publiczną. Salomonowym rozwiązaniem było ułaskawienie skazańców przez Naczelnego Wodza. Znaczna część żołnierzy pochodzenia żydowskiego przeszła potem do armii brytyjskiej lub - kiedy mówimy o Armii Polskiej na Bliskim Wschodzie - została w Palestynie.