Redakcja portalu wyborcza.pl w Kielcach napisała we wtorek, że naczelniczkę poczty z Pacanowa (Świętokrzyskie) czekają surowe konsekwencje za to, że pożaliła się ministrowi w KPRM ds. samorządu Michałowi Cieślakowi na drożyznę. "GW" napisała, że wybrany do Sejmu ze świętokrzyskiej listy PiS poseł Partii Republikańskiej przyszedł do placówki, by odebrać listy. Naczelniczka poczty w rozmowie z gazetą przyznała, że kiedy go rozpoznała, pożaliła mu się na obecną sytuację związaną z drożyzną. "W błyskawicznym tempie została wezwana +na dywanik+. Usłyszała, że zostanie zwolniona. Poczta Polska przyznaje tyle, że skarga (ministra na naczelnik - PAP) wpłynęła i jest wyjaśniana" - podał portal.

O sprawę został zapytany w środę w TVN24 rzecznik rządu Piotr Müller. "Nie wiem, czy tak rzeczywiście było, że ktoś z tego powodu jest zwolniony, mamy tu jak rozumiem relacje dwóch stron" - powiedział. Przyznał, że chciałby, aby "to było bardziej szczegółowo wyjaśnione i żeby te osoby zweryfikowały swoje relacje".

"Mogę powiedzieć, że na pewno bym nie zachował się tak, jak minister Cieślak w tej sytuacji. A zdarzają się różne rzeczy, przecież jesteśmy osobami publicznymi - nie raz niemiłe słowa usłyszałem, czy to na ulicy, czy w innych miejscach, ale też słyszałem wiele miłych słów, więc to się jakoś równoważy" - powiedział.

Reklama

Cieślak we wtorek opublikował w mediach społecznościowych oświadczenie w tej sprawie, w którym napisał, że w placówce pocztowej w Pacanowie był uczestnikiem zachowania naczelnik, "które nie licuje z powagą piastowanego urzędu". Według ministra kobieta "używała wulgaryzmów oraz słów nieprzystających urzędnikowi państwowemu". "O okolicznościach w trybie regulaminowym powiadomiłem przełożonego, który oceni zaistniałą sytuację, porozmawia z pracownikami i podejmie decyzję w tej sprawie" - zaznaczył Cieślak.

Wyborcza.pl podała, że zajście miało miejsce w piątek, 3 czerwca. Naczelnik, gdy zorientowała się, że w placówce jest minister Cieślak, pożaliła mu się na obecną sytuację - miała mówić o wydatkach na paliwo i o tym, że po spłacie kredytów zostają jej grosze na życie. Miała też dodać, że Cieślak jako poseł nie zna takich problemów. Według jej relacji minister miał odpowiedzieć, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby kandydowała do Sejmu.

Portal podał, że niedługo po dyskusji minister wyszedł z budynku poczty, a naczelnik została wezwana przez dyrektora z Kielc. "Zgłosiłam się, nie miałam wyjścia. Pan dyrektor powiedział mi, że będę dyscyplinarnie zwolniona, bo wpłynęła na mnie skarga ministerialna, bo rozmawiałam na tematy polityczne z panem Cieślakiem. Zarzucił mi, że używałam wulgaryzmów, co nie było prawdą. Tłumaczyłam, że ja niczym nie zawiniłam, po prostu frustracja w człowieku narasta, kiedy wszystko tak drożeje. Usłyszałam, że jest słowo przeciwko słowu, ale i tak wszyscy uwierzą ministrowi, nie mnie" - powiedziała portalowi naczelnik.

Według wyborcza.pl naczelnik jeszcze w piątek została odsunięta od kierowania pocztą w Pacanowie. Formalnie wypowiedzenia nie dostała, a obecnie przebywa na urlopie. "Usłyszałam, że jako urzędnik państwowy nie powinnam rozmawiać w miejscu pracy z panem ministrem. Na nic się zdały moje tłumaczenia, że emocje wzięły górę nad rozumem, a w podobnej sytuacji jest wielu ludzi" - mówiła portalowi naczelnik.

Cieślak o sprawie naczelniczki poczty w Pacanowie: Dziś pewnie bym się tak nie zachował

Może zachowałem się zbyt impulsywnie, dziś pewnie bym się tak nie zachował; z tego co wiem, ta sytuacja jest wyjaśniana - powiedział w środę minister w KPRM Michał Cieślak odnosząc się do sprawy naczelniczki poczty z Pacanowa.

Cieślak pytany przez dziennikarzy w Sejmie o szczegóły wydarzenia w Pacanowie, oświadczył, że odwiedził pocztę "jak każdy przeciętny obywatel". "Rozmawiałem z panią, która obsługiwała w okienku; były to listy polecone. W momencie, w którym pani, z którą rozmawiałem zwróciła się do mnie +panie ministrze+, osoba siedząca z boku zareagowała bardzo agresywnie" - relacjonował.

"Nikt nie powinien być w sytuacji, w której przedstawiciel urzędu, czy w urzędzie spotyka się z taka sytuacja" - zaznaczył Cieślak. Dopytywany, o słowa pani z poczty, mówił, że jego celem nie było przedstawienie sytuacji, która wydarzyła się na poczcie (w Pacanowie) panu naczelnikowi. "Nie było przedmiotem mojej interwencji to, że ktoś w jakiś sposób artykułuje swoje preferencje polityczne; nie było moją intencją skierowanie uwagi na sprawy, które nas wszystkich dotyczą, że chcielibyśmy, żeby ceny były niższe, aby sytuacja gospodarcza była lepsza" - podkreślił.

Dopytywany co konkretnie usłyszał, odparł: "Pani naczelnik zachowała się agresywnie, używając wulgaryzmów. Nie będę publicznie przytaczał wulgaryzmów, które tam się pojawiły. Pani naczelnik odzywała się do mnie, jako do klienta, przy okazji, jako posła i ministra" - dodał Cieślak.

Na uwagę, że może to wyglądać tak, jakby wykorzystał swoją pozycję do interwencji w tej sprawie, oświadczył: "Jest mi przykro, że ta sytuacja miała miejsce. Moją intencją nie było przekazanie naczelnikowi, czy nie było przekazanie przełożonemu pani naczelnik informacji o tym, że ktoś w jakiś sposób narzeka, że jest drogo, że są problemy ze spłatą kredytu, ponieważ każdego w jakimś stopniu ta sprawa dotyczy. Każdy z nas jest w tej sytuacji. Rozmawiałem z panem prezesem, może ja się zachowałem zbyt impulsywnie, ale dziś pewnie bym się tak nie zachował w tej sytuacji, ale z tego co wiem, to ta sytuacja jest wyjaśniana".