"Przesuwanie się układu sił w NATO na wschód nie jest zjawiskiem nowym, ale kontynuacją procesu, który zaczął się momencie, gdy Polska, Czechy i Węgry weszły do Sojuszu. Jest jednak faktem, że ten proces znacząco przyspieszył od czasu intensyfikacji rosyjskiej wojny na Ukrainie" - mówi Lucas, wskazując, że widocznymi przejawami tego są wchodzenie do NATO Szwecji i Finlandii czy rola Polski jako hubu, przez który przechodzi cała pomoc dla Ukrainy.

"W tym samym czasie widzimy słabość starego geopolitycznego centrum Europy, którym jest sojusz francusko-niemiecki. Nie odrodził się on od czasu, gdy Angela Merkel odeszła z urzędu i zastąpił ją Olaf Scholz" - dodaje.

Lucas podkreśla, że choć układ sił w NATO przesuwa się na całą wschodnią flankę, to z oczywistych względów - potencjału gospodarczego, ludnościowego, militarnego - kluczową rolę odgrywa na niej Polska, zwłaszcza, że znacząco zwiększa wydatki na obronność i unowocześnia swoje siły zbrojne. To jest zauważane i doceniane przez Amerykanów, czego jednym z przejawów jest wizyta Joe Bidena.

"Myślę, że Polska po raz pierwszy znalazła się w amerykańskim polu widzenia w czasie wojny w Zatoce Perskiej, gdzie tak znaczącą rolę odegrała jednostka specjalna Grom. Ale to też jest trwający proces, który przyspiesza - także dzięki tym rosnącym wydatkom na zbrojenia" - mówi ekspert.

Reklama

Lucas uważa, że to przesunięcie układu sił w europejskim systemie bezpieczeństwa jest procesem trwałym. "Tak długo, jak będziemy mieć problem z Rosją - a sądzę, że będziemy go mieć przez dekady - Polska będzie w centrum reagowania na to. Polska jako państwo sąsiadujące z obwodem kaliningradzkim jest kluczowa dla obrony wschodniej flanki, dla zabezpieczenia państw bałtyckich, gdyż przesmyk suwalski jest niezwykle ważny" - mówi Lucas, zwracając uwagę na intensyfikację współpracy wojskowej między Polską a Litwą oraz Polską a Estonią.

"Naiwną jest wiara Zachodu, że gdy Putin przegra wojnę, albo gdy ktoś go odsunie od władzy, będzie można wrócić do business as usual. Szanse na to są raczej małe. Bardziej prawdopodobne jest, że będziemy mieli do czynienia z bardzo trudną powojenną Rosją, zarówno jeśli byłaby to zwycięska Rosja, ale też pokonana Rosja, czy to z Putinem, czy z jakimś post-Putinem. Byłaby w takiej sytuacji propaganda, że zostaliśmy pokonani nie przez Ukraińców, ale przez NATO, więc będą bardzo silne antyzachodnie nastroje. Zatem sądzę, że mamy długoterminowy problem z Rosją" - wyjaśnia Lucas.

Zaznacza, że taka wiara jest wciąż mocno zakorzeniona we Francji i Niemczech, zatem nie uważa, by te dwa kraje mogły pełnić konstruktywną i decydującą rolę w zapewnianiu bezpieczeństwa europejskiego. Tę rolę przewiduje dla Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii oraz Polski.

Edward Lucas jest brytyjskim publicystą zajmującym się głównie Rosją i kwestiami bezpieczeństwa, był w przeszłości korespondentem tygodnika "The Economist" w Moskwie, obecnie jest związany z dziennikiem "The Times", a także jako ekspert z amerykańskim think tankiem Centre for European Policy Analysis.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)