W ubiegły poniedziałek lider PO Donald Tusk po wybraniu go przez Sejm na premiera zwrócił się m.in. do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Jak powiedział, każdego dnia słyszał teksty z telewizji typu "Tusk do Berlina". "Każdego dnia słyszałem tę płytę nagraną wiele lat temu przez Jacka Kurskiego (byłego prezesa TVP - PAP). Kiedy nagrał tę płytę, twój brat, Lech Kaczyński, powiedział do mnie, publicznie, że takiego łajdaka świat nie widział" – powiedział Tusk.

Po jego wystąpieniu posłowie odśpiewali Mazurek Dąbrowskiego. Potem na mównicę wyszedł Kaczyński. Zapytany przez marszałka Sejmu, w jakim trybie chce zabrać głos, odpowiedział, że "jest taki tryb, jak ktoś kogoś obraża". "Nie wiem, kim byli pana dziadkowie, ale wiem jedno: pan jest niemieckim agentem, po prostu niemieckim agentem" – powiedział Kaczyński, zwracając się do Tuska.

Prezydent w rozmowie z Radiem Zet odniósł się do wypowiedzi Kaczyńskiego. "Jako prawnik mogę odpowiedzieć tak: nigdy nie widziałem żadnych dowodów na takie twierdzenie" - powiedział prezydent. Pytany, czy w jego ocenie Kaczyńskiemu "puszczają nerwy", prezydent ocenił, że debata w Sejmie tamtego dnia "była bardzo emocjonalna".

"Może nie wszyscy widzowie i słuchacze tej debaty zorientowali się, ale ja dobrze znam pana prezesa, premiera Jarosława Kaczyńskiego, jak i znam pana premiera Donalda Tuska, znałem także prezydenta Lecha Kaczyńskiego, i byłem tu (w Pałacu Prezydenckim - PAP) podczas spotkań w czasie spotkań prezydenta Kaczyńskiego z ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem i powiem tak: bardzo umiejętnie pan premier Donald Tusk zagrał na emocjach Jarosława Kaczyńskiego w Sejmie" - powiedział prezydent, dodając, że było to widoczne dla osób, które "znają sprawę".

Reklama