Przy okazji piątkowej konferencji prasowej wicepremier minister obrony Władysław Kosiniak – Kamysz zrobił mały polityczny happening, ponieważ po zaprezentowaniu składu tego zespołu, który składa się z będących w służbie i rezerwie oficerów, poprosił ich o wyjście. - Teraz pewnie będą pytania o charakterze politycznym, dlatego zostaniemy z ministrem sami. Nie będziemy na waszym tle stać na konferencjach prasowych – stwierdził polityk PSL. Jest to bardzo jasne nawiązanie do wydarzenia, które miało kilka lat temu w Australii, gdzie szef sztabu poprosił ministra, by żołnierze już zeszli ze „ścianki”, bo teraz rozpoczęła się polityczna część konferencji prasowej. Taki gest należy docenić i mu przyklasnąć.

Warto jednak pamiętać, że ten zespół będzie się zajmował oceną pracy komisji, która była kwintesencją polityki, przecież to właśnie jej prace dolewały co jakiś czas paliwa do miesięcznic smoleńskich i motywowały Jarosława Kaczyńskiego do mówienia o zamachu. Tamta komisja była polityczna. Teraz polityk powołał zespół oficerów – fachowców ds. lotniczych - by ją ocenić. Nawet jeśli zrobimy sobie fajne show i pokażemy, że wcale nie myślimy o polityce, to jednak trudno od niej uciec. Nie mam wątpliwości, że wojskowi dokonają merytorycznej analizy, z której wyniknie, że parówkowe eksperymenty ekspertów Macierewicza to banialuki. I że tam nie będzie polityki. Ona się pojawi wtedy, gdy obecne kierownictwo resortu ten raport będzie ujawniać i całość pokaże w odpowiednim świetle. Bo właśnie tak się robi politykę w białych rękawiczkach, bez używania tasaka do krojenia parówek. Bardziej finezyjnie jest używać cienkich sztyletów.

WOŚP a wojsko

Z kolei środowy komunikat o Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy choć z pozoru neutralny także mocno ociera się o politykę. Zaznaczę, że WOŚP robi doskonałą robotę i dostarcza sprzęt szpitalom. I nawet jeśli jest to ułamek budżetu na zdrowie, to jest to pomoc zauważalna i przeznaczona na sprzęt, na który często szpitale nie mogą sobie pozwolić. Tak mówi lekarska część mojej rodziny i nie mam powodu jej nie wierzyć. Ale Jurek Owsiak nie jest apolitycznym działaczem. Ci, którzy mieli wątpliwości, mogli się przekonać o tym na początku października. Jego przedwyborcza kampania billboardowa dotycząca walki ze złem, czyli pokonania sepsy bardzo jasno wpisała się w kampanię wyborczą po stronie obecnie już rządzących, a wówczas będących w opozycji. Dlatego nie dziwi, że teraz orkiestra po ośmiu latach wraca do wojska. Ale co warto podkreślić, wraca tak, że żołnierze nie mogą przy tej okazji być odrywani od swoich normalnych zadań, ćwiczeń, itd. To resort jasno zakomunikował oficerom. I to po cichu. Kto chce, ten może. Ale to nie jest tak, że nagle będziemy podrywać samoloty specjalnie dla WOŚP, albo żołnierze zamiast ćwiczyć będą się lansować przed kamerami, teraz już nie tylko TVN, ale też TVP. Tak więc w tej politycznej nieco inicjatywie można brać udział, ale nie trzeba.

Reklama

Napiszę wprost: to olbrzymi skok i kontrast w stosunku do topornej propagandy partyjnej, którą w Wojsku Polskim uprawiał były już minister obrony Mariusz Błaszczak w ostatnich miesiącach swojego urzędowania. On na imprezach stricte wojskowych wprost krytykował Koalicję Obywatelską i wzywał do głosowania na Prawo i Sprawiedliwość. Takie zachowanie to głębokie nieporozumienie i dobrze, że jest już za nami. Ale czy to znaczy, że teraz nie będzie polityki w Wojsku Polskim? Nie. Ona wciąż będzie. Ale robiona w sposób bardziej subtelny, przynajmniej udając, że Wojsko Polskie powinno być apolityczne. Różnica jest taka, że PiS uznało, że nie ma potrzeby by w państwie funkcjonowały instytucje apolityczne. Władysław Kosiniak – Kamysz przynajmniej oficjalnie zakomunikował, że jego zdaniem jednak taka potrzeba jest, ale jestem przekonany, że po cichu będzie robił swoje. Ale to i tak zmiana na lepsze, bo słowa i gesty mają znaczenie.