Zdaniem ekonomistki zmiany w radach nadzorczych spółek z udziałem skarbu państwa są elementem procesu zmian politycznych jakie zaszły po wyborach parlamentarnych w październiku u.br. "Obserwując roszady personalne m.in. w Enei, PKO BP czy PGE, odnoszę wrażenie, że wielu z wybranych do nowych organów nadzorczych osób to ludzie, którzy mają wiedzę m.in. z finansów, zarządzania i mogą skutecznie nadzorować zarządy oraz mieć wpływ np. na skorygowanie strategii spółek" - powiedziała dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek. Przyznała, że w kilku znalazły się też osoby powiązane z Ministerstwem Aktywów Państwowych, ale - jak podkreśliła - jest rzeczą oczywistą, że właściciel czy akcjonariusz ma prawo rekomendowania swoich przedstawicieli.

Jak sprofesjonalizować wybór rad nadzorczych?

Oceniła, że decyzje dotyczące składu rad nadzorczych są podejmowanie "ręcznie", ale - jak zaznaczyła - w obecnej sytuacji nie ma wyboru. "Patrząc np. na Orlen, to pozostawienie starej rady nadzorczej i poprzedniego zarządu mogłoby skutkować tysiącem nieprzewidywalnych sytuacji" - wskazała. Podkreśliła jednak, że potrzebne jest systemowe rozwiązanie, które pomoże profesjonalizować wybór rad nadzorczych w przyszłości. Wyraziła też nadzieję, że "prace nad takim systemowym rozwiązaniem znajdą się w agendzie Kancelarii Premiera Rady Ministrów. Dodała też, że prace nad system potrwają co najmniej pół roku.

Reklama

Starczewska-Krzysztoszek przypomniała, że Donald Tusk już w 2010 roku zlecił przygotowanie systemowego rozwiązania wyboru do rad nadzorczych działającej przy KPRM Radzie Gospodarczej. "Rada zaproponowała wówczas utworzenie Komitetu Nominacyjnego, w którego skład wchodziliby ludzie z doświadczeniem biznesowym i naukowym, ale już zakończyli swoją aktywność zawodową, którzy rekomendowaliby osoby do rad nadzorczych państwowych spółek" - wyjaśniła. "Oczywiście przedstawiciel właściciela, czy np. odpowiedniego ministerstwa, dokonywałby ostatecznego wyboru, ale miałby już przefiltrowany sztab ekspertów" - dodała.

Opór polityczny w przeszłości

Pytana, co się stało z przygotowanym rozwiązaniem, powiedziała, że zostało ono zaakceptowane przez premiera Tuska, następnie trafiło do ministerstwa, gdzie zostało zaimplementowane do projektu ustawy o zasadach wykonywania niektórych uprawnień skarbu państwa, ale Sejm tego nie przyjął. Dodała, że projekt spotkał się nie tylko z krytyką ówczesnej opozycji (m.in. PiS), ale też rządzących partii (PO i SLD). "To co widziałam na komisjach, było dla mnie szokujące. To było totalne i jednoznaczne +nie+" - wskazała.

A jednak się da

Zapytana, czy gdzieś na świecie udało się wdrożyć system powoływania członków rad nadzorczych państwowych firm, który ograniczałby dyktat polityków, powiedziała, że jednym z takich krajów jest Francja. "Powołano tam specjalną agencję, w której umieszczono wszystkie udziały państwowych spółek. Agencja ta zarządza aktywami, publikuje raporty, umożliwiając każdemu dostęp do wyników firm" - wyjaśniła. I choć - jak dodała - jest to jakiś postęp w porównaniu z Polską to i tak "zawsze znajdzie się jakiś sposób, żeby politycy trochę w tym mieszali".

autorka: Ewa Wesołowska