8 kwietnia 2020 r. TSUE wydał postanowienie o zawieszeniu działalności Izby Dyscyplinarnej w zakresie postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów. Od miesiąca wiadomo było, że 15 lipca zapadnie w tej sprawie wyrok, dotyczący niezgodności przepisów powołujących ID z prawem unijnym. Ale z jakimi przepisami? Problem polega na tym, że poziom integracji europejskiej nie osiągnął takiego stanu, by Unia wymagała prawem traktowym niezawisłości sędziów i niezależności sądów. Owszem, wymaga tego Karta praw podstawowych, ale zarówno w traktacie o UE, jak i w samej karcie jest zapisane, że samoistnie nie rozszerza ona kompetencji instytucji unijnych określonych w traktatach. Trybunał wyprowadza prawo do badania niezależności sędziowskiej z prawa do skutecznego środka prawnego zawartego w art. 19 ust. 1 akapit drugi Traktatu o UE, ale to jest inne prawo odrębnie sformułowane w stosunku do regulacji konstytucyjnych. Tymczasem 14 lipca, na 56 min przed wydaniem wyroku polskiego TK, ukazuje się komunikat TSUE o zabezpieczeniu zawieszającym nie tylko kolejne kompetencje ID, lecz także w części Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN w zakresie, w jakim jest uprawniona do badania kwestii związanych z niezawisłością sędziowską.
Co więcej, z komunikatu tego dowiadujemy się, że zawieszeniu ulegają uchwały ID, które zostały już wydane, np. o uchyleniu immunitetu sędziego SN Józefa Iwulskiego, dlatego że Polska po raz kolejny – tak jak w przypadku kopalni Turów - nie potrafi się wdać w spór z TSUE. W sumie: w sprawie Turowa pomyliliśmy procedury, w sprawie Izby Dyscyplinarnej de facto nie wdaliśmy się w spór. Ba, nawet kiedy TSUE wydał postanowienie o zawieszeniu ID, strona polska nie złożyła natychmiast wniosku o jego uchylenie, chociaż regulamin postępowania przed Trybunałem Sprawiedliwości UE w sumie dopuszcza taką możliwość. Tak samo zresztą było w przypadku postanowienia o wstrzymaniu wydobycia w kopalni Turów.