Na ukraińskim froncie, oprócz wszechobecnych dronów, trudno sobie wyobrazić jakikolwiek atak bez udziału czołgów, a ich wszechstronne zastosowanie widoczne było od pierwszych dni wojny. Do starć z postsowieckimi maszynami i wytworami rosyjskiej myśli technicznej od ponad roku włączyły się też pancerne bestie z Zachodu.

Rosyjska rzeź zachodnich czołgów

Niemal od początku wojny Ukraina nalegała na przekazanie jej przez kraje NATO własnych czołgów, jednak długo musiała przełamywać opór zachodnich państw. Problemów takich nasz sąsiad nie miał jedynie w Polsce, która od razu wsparła Ukrainę niemal wszystkimi posiadanymi czołgami T 72 oraz ich młodszym bratem – maszyną znacznie przerobioną, czyli PT-91. Dopiero po roku odpierania rosyjskiej inwazji państwa Zachodu, w tym najdłużej opierające się Niemcy, dały zielone światło na dostawy swych Leopardów 2. Po nich na Ukrainę dotarły amerykańskie Abrams M1A1, szwedzkie Stridsvagn 122, czy brytyjskie Challengery 2.

Gdy z różnych krajów zaczęły napływać dostawy zachodnich czołgów, Rosjanie od razu wzięli je na celownik, a dziś już wiadomo, że albo najeźdźcy okazali się tak skuteczni w ich niszczeniu, albo te maszyny niekoniecznie sprostały realiom ukraińskiego frontu. Z informacji dostarczonych przez stronę Oryx, zajmującą się dokumentowaniem wszelkich strat sprzętowych na ukraińskim froncie wynika, iż liczba zachodnich maszyn na Ukrainie znacznie się skurczyła. Spośród 40 Leopardów 2A4, aż 21 zostało zniszczonych, poważnie uszkodzonych, bądź porzuconych. Wcale nie lepiej radziła sobie ich nowsza wersja, czyli Leopard 2A6, których Ukraińcy dostali 21 sztuk. Dowody wskazują, że „poległo” już 12 z nich.

Część niemieckich zapasów uda się uzupełnić, bowiem Hiszpania ogłosiła, że dostarczy Ukrainie 19 Leopardów w wersji A4, a Holandia i Dania zadeklarowały kolejnych 14 egzemplarzy. Na dostawy te przyjdzie jednak poczekać. Niektóre uszkodzone maszyny uda się też naprawić, między innymi w Polsce, ale proces ten też potrwa długie tygodnie.

Abramsy giną, polskie „Twarde” na posterunku

Ale nie same Leopardy znalazły się na celowniku rosyjskich żołnierzy, a o wielkich stratach mogą mówić też Szwedzi, którzy zasilili Ukrainę 10 swoimi pancernymi wizytówkami, czyli wozami Stridsvagn 122. Na polu walki zostały jedynie 3 maszyny, a 7 wyeliminowano.

Powodów do radości nie mają też Amerykanie. Gdy we wrześniu 2023 roku dostarczyli pierwszych 31 Abramsów M1A1, wielu komentatorów wskazywało, że maszyny te pokażą, na co je stać. I pokazały. W ciągu kilku miesięcy z walki wyeliminowano 13 z nich, aż sami Ukraińcy podjęli w wiosną tego roku decyzję, by wycofać je z frontu. Okazało się bowiem, że choć Abrams jest doskonale opancerzony, ale jedynie przeciwko trafieniom z ziemi, a jego pancerz nie bierze pod uwagę ataków z powietrza. A właśnie to one są na Ukrainie prawdziwą plagą, szczególnie za sprawą dronów, uderzających niekiedy niemal pionowo.

Na tym tle, jak na razie, najwięcej powodów do zadowolenia mają Brytyjczycy oraz Polacy. Z partii 14 dostarczonych na front brytyjskich Challenger 2 Rosjanom udało się na razie dopaść jedynie 2 maszyny, a ciekawiej przedstawiają się polskie statystyki. Chociaż trzeba mieć świadomość, że PT 91 to niby klasa niżej od zachodnich maszyn, to jednak czołgi te okazały się wyjątkowo wytrwałe.

Z oficjalnych danych wynika, że nasz kraj dostarczył Ukrainie 60 sztuk PT 91, choć wojskowi po cichu przyznają, że liczba ta może być nieco wyższa. I jak dotąd udało się udokumentować zniszczenie, uszkodzenie, lub porzucenie zaledwie 9 z nich. Nie można też przypuszczać, że Ukraińcy je oszczędzają, gdyż niejednokrotnie widać było zdjęcia i nagrania z akcji, w których uczestniczyły polskie maszyny, niejeden raz znalazły się też pod zmasowanym ostrzałem wroga. Udział wzięły także w ofensywie w obwodzie kurskim, gdzie zachodnich czołgów jakoś zabrakło. W ocenie ukraińskich wojskowych, ich niewątpliwą zaletą jest odporność na ostrzał przeciwnika i zapewne nie bez powodu w Polsce nosiły przydomek „Twardy”.