Musiało minąć ponad 2,5 roku wojny, aby w Polsce można było oficjalnie rozpocząć rekrutację do armii walczącej z Rosją. Ta ruszyła 3 października i od razu zaroiło się od chętnych spróbowania swych sił w wojennych zmaganiach.
W Polsce ruszył pobór na wojnę z Rosją
Pierwsze centrum rekrutacyjne do Legionu Ukraińskiego otwarto w czwartek w Lublinie na terenie konsulatu Ukrainy. Wieści o umożliwieniu rekrutacji do wojska na warunkach nieco innych, niż te na Ukrainie, bardzo szybko rozeszły się wśród ukraińskiej społeczności, a jak informuje Kyiv Independent, powołując się na źródła z ukraińskiego MON, zainteresowanie nie jest małe. Pierwszego dnia za pośrednictwem strony internetowej wpłynęło 138 wniosków o przeprowadzenie rozmów kwalifikacyjnych, a kolejnych 58 rekrutów zgłosiło się do innych placówek konsularnych.
Nabór do Legionu Ukraińskiego prowadzony jest na mocy porozumienia, Jakie Polska i Ukraina podpisały w lipcu 2024 r. Dziś, gdy udało się ustalić wszystkie szczegóły techniczne, można było rozpocząć oficjalny nabór. A jak on wygląda? Mieszkający na terenie Polski Ukraińcy będą musieli osobiście zgłosić się do lubelskiego konsulatu, w którym najpierw przeprowadzona będzie z nimi rozmowa kwalifikacyjna, a jeśli ją przejdą, skierowani będą na badania lekarskie. Dwa tygodnie po ich przejściu z poborowym podpisywana będzie umowa.
Polska dała broń, a Ukraińcy mundury
Zaciągnięty w ten sposób rekrut kierowany będzie na 35-dniowe szkolenie na jeden z polskich poligonów, a gdy je ukończy, armia wyśle go na kolejne miesiące do innej, europejskiej bazy NATO. Tam będzie zdobywał dodatkowe kwalifikacje. Po zakończeniu służby, żołnierz będzie mógł powrócić do Polski i zamieszkać w naszym kraju na takich samych zasadach, jak przed zaciągnięciem się do armii.
- Ukraina zapewniła mundury i wsparcie logistyczne, podczas gdy polscy partnerzy przekazali broń i sprzęt – poinformował dziennikarzy Iwan Hawryliuk, wiceminister obrony narodowej.
W ocenie wicepremiera i ministra obrony, Władysława Kosiniaka-Kamysza, na terenie Polski miało być około 20 tysięcy chętnych, by wstąpić do Legionu Ukraińskiego. Z czasem jednak przedstawiane przez polskich polityków wersje zaczęły znacznie się od siebie różnić. Szef MSZ, Radosław Sikorski mówił o „kilku tysiącach” chętnych Ukraińców, a dosłownie na dzień przed otwarciem lubelskiego centrum poboru, głos znów zabrał Kosiniak-Kamysz. Pytany przez dziennikarzy o przyszłość tej ukraińskiej jednostki, uznał, iż jest zbyt mało chętnych.
- My jesteśmy w gotowości od początku września. Deklaracje ukraińskie były bardzo wysokie, że nawet jedna brygada może być z tego sformułowana, czyli kilka tysięcy osób. Nie ma tylu chętnych – powiedział 2 października wicepremier i minister obrony.
Jak widać, polskim politykom trudno było ustalić jedną wersję, ale ostatecznie z informacji przekazanych przez stronę ukraińską wynika, iż proces tworzenia jednostki właśnie się rozpoczął.