Nasilające się rosyjskie ataki dronowe i rakietowe na Ukrainę powodują, że co rusz jakaś maszyna zbacza z kursu i pojawia się w przestrzeni powietrznej któregoś z państw NATO. Ostatnio doświadczyła tego Polska oraz Łotwa, ale to Rumuni postanowili jako pierwsi powiedzieć Rosjanom: dość!
Będą strzelać do Rosjan. Już zmienili prawo
Od wrześniowej dyskusji na temat zaostrzenia prawa, by pozwalało ono strzelać do rosyjskich dronów w rumuńskiej przestrzeni powietrznej, do pojawienia się konkretów nie minęły nawet dwa miesiące i w poniedziałek Rumuni mogli zobaczyć odpowiedni projekt ustawy. A ten nie pozostawia wątpliwości, jaka jest intencja prawodawców – zacznie się ostre strzelanie do wszelkich rakiet i dronów.
„Samolot bez pilota na pokładzie, który nielegalnie przekroczy granicę państwową Rumunii i leci w krajowej przestrzeni powietrznej bez zezwolenia, może zostać zniszczony, zneutralizowany lub jego lot może zostać opanowany” – brzmi jeden z zapisów nowej ustawy.
Prawodawca zrobił co prawda zastrzeżenia, że do zestrzelenia może dojść dopiero po ocenie ryzyka, by spadające szczątki nie zagroziły ludności cywilnej. Zanim otwarty zostanie ogień, trzeba będzie się też upewnić, że nie jest to samolot, gdyż wówczas konieczne będzie zastosowanie dodatkowych procedur. Te jednak docelowo również, zgodnie z prawem, zakończyć mogą się „wykonaniem ognia niszczącego przez samolot przechwytujący”. Rumuni w swym projekcie ustawy zawarli również możliwość współpracowania z sojuszniczymi jednostkami, które bronić będą ich przestrzeni powietrznej.
„Pojazd powietrzny wlatujący w krajową przestrzeń powietrzną może zostać zniszczony za pomocą środków obrony powietrznej, w tym obrony powietrznej naziemnej, narodowej i/lub sojuszniczej lub partnerskiej” – czytamy w projekcie ustawy.
Kiedy strzelać do rosyjskich dronów
Decyzja władz rumuńskich stanowi ważny krok na drodze zmiany podejścia do rosyjskich dronów i rakiet, wdzierających się w przestrzeń powietrzną NATO. Pamiętamy bowiem niedawne wydarzenia z Polski, gdy nasze wojska rejestrowały pojawienie się takich obcych obiektów, podrywały dyżurne samoloty, ale do zestrzelenie jednak nie dochodziło. Drony albo wracały na terytorium Ukrainy, albo „znikały” w tajemniczych okolicznościach.
Debata o strzelaniu do rosyjskich dronów, także jeszcze na terenie Ukrainy, toczy się niemal od początku zmasowanych nalotów, a w Polsce nie brakuje zwolenników tezy, iż NATO powinno albo stworzyć na terenie Ukrainy coś na wzór strefy zakazu lotów, albo pomóc chronić ukraińskie obiekty strategiczne. We wrześniu mówił o tym nawet polski minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski.
- Wyobraźmy sobie, że jeden z rosyjskich dronów lub rakiet zboczy z kursu i nie poleci do Polski czy Rumunii, jak to już miało miejsce, ale uderzy w jedną z ukraińskich elektrowni jądrowych. Myślę, że musimy pomóc Ukrainie chronić jej elektrownie jądrowe przed takimi bezpańskimi rosyjskimi rakietami – mówił w wywiadzie dla BBC Radio 4 minister Sikorski.
Rumuni na razie nie idą tak daleko, ale najpierw zadbali o to, by właściwie ochronić własną przestrzeń powietrzną. Do walki na terenie Ukrainy na razie się nie palą.