Rosjanie, którym mimo potężnych strat, coraz lepiej wiedzie się na froncie w Donbasie, już snują plany, co zrobić z Ukrainą, gdy wygrają już wojnę. Dla nich to tylko kwestia czasu i już zaczęli przygotowywać się do przygotowania oferty, jaką będą chcieli przedstawić podczas ewentualnych negocjacji pokojowych.
Do swych zbrodni Rosjanie potrzebują Polski
Przyznać zaś trzeba, że rosyjskie apetyty są coraz większe. Przedstawiciele Kremla nie mówią już tylko o zaanektowaniu pięciu ukraińskich regionów, co w ich ocenie, już stało się faktem, i o zmianie władzy w Kijowie, ale do walki zaprząc chcą...historię. Ujawnił to podczas spotkania z rosyjskimi historykami szef Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji, Siergiej Naryszkin, który podał w wątpliwość prawa Ukraińców do wszystkich ich ziem.
- To właśnie z innymi historykami z Rosyjskiego Towarzystwa Historycznego zaproponowałem dyskusję na ten temat, ale z historycznego punktu widzenia. I na pewno to zrobimy – powiedział Naryszkin w rozmowie z reporterem kremlowskiej agencji TACC.
Szef rosyjskich szpiegów poszedł jednak jeszcze o krok dalej, a w historyczne rozmowy na temat praw do ukraińskich ziem zamieszać chce sąsiednie kraje. W gronie tym znów znalazła się Polska.
- Będziemy się starali zaprosić historyków z innych krajów, z Polski, z Węgier, ze Słowacji – twierdzi Naryszkin.
Nie jest to pierwsza próba sugerowania, że Polska miałaby być zainteresowana jakimikolwiek ukraińskimi ziemiami zachodnimi, a podobne słowa wielokrotnie padały już z ust rosyjskich polityków. Ich cel jest z góry znany – skłócenie Polaków z Ukraińcami, pokazanie, że Polska ma zapędy imperialne oraz zdobycie wspólników do swej bandyckiej aneksji terenów niepodległego państwa.
Szatański plan Rosjan na zakończenie wojny
Propozycja Naryszkina wychodzi jednak nieco dalej, niż wcześniejsze zapowiedzi Kremla, a jej efektem z pewnością już niedługo będą sążniste prace rosyjskich „naukowców”, udowadniające, że z punktu widzenia historii Ukraina nie ma prawa bytu. Następnie zaś próba przekonania do swych racji społeczeństw zachodnich. A dokładnie to, do czego zmierza Rosja, przedstawiono już w w listopadzie 2024 roku, kiedy to wyciekł rosyjski plan podziału Ukrainy.
Jak podała wówczas agencja Interfax-Ukraina, po wygranej przez Rosję wojnie Ukraina miałaby być podzielona na trzy części. Pierwszą mają być już zajęte ukraińskie regiony, które wcielono do Federacji Rosyjskiej na mocy fikcyjnych referendów, czyli obwody: ługański, doniecki, zaporoski, chersoński oraz krymski. Druga część podzielonego ukraińskiego terytorium to „prorosyjska formacja państwowa”, czyli byt państwowy z prorosyjskimi władzami, stworzony na terenach obwodów: kijowskiego, czernihowskiego, sumskiego, charkowskiego, połtawskiego, kirowohradzkiego, dniepropietrowskiego, odeskiego, czerkaskiego, winnickiego, żytomierskiego i miasta Kijowa.
Trzecia część, zdaniem Kremla, to „terytoria dyskusyjne”, czyli zachodnia Ukraina – obwody wołyński, rówieński, chmielnicki, lwowski, iwanofrankowski, tarnopolski, czerniowiecki i zakarpacki. Kreml uważa, że przyszłość tych terytoriów powinna zostać rozstrzygnięta przez Rosję w porozumieniu z sąsiednimi państwami – Węgrami, Polską i Rumunią. I teraz, jak widać, Rosjanie szykują historyczną podkładkę do uzasadnienia swych imperialnych aneksji.