Nie ma wątpliwości, że do ewentualnego porozumienia pomiędzy Rosją i USA, którego efektem ma być pokój na Ukrainie, droga jeszcze daleka, ale myli się ten, kto sądził, że Rosja zapomniała o swych żądaniach z grudnia 2021 roku. Kremlowska propaganda właśnie rozpoczęła stawiać kolejne warunki, a na celownik wzięła na razie państwa bałtyckie oraz Finlandię.
Rosja wyciąga łapę po państwa bałtyckie
Opinię na temat zagrożeń, jakim kraje te mają być dla Rosji, podzielił się z kremlowską agencją TACC Aleksander Stepanow, politolog z Akademii Nauk Politycznych. W jego ocenie zbrojenia, do których śmiały posunąć się te cztery państwa, to wina USA i ich dotąd agresywnej względem Rosji polityki. A fakt, że Rosjanina boli wzmacnianie potencjałów obronnych tych państw, jest niezaprzeczalny.
„Infrastruktura wojskowa NATO jest teraz bliżej granic Rosji niż kiedykolwiek wcześniej. Instalacje wojskowe rozmieszczone po stronie bałtyckiej, a także ostatnie kroki mające na celu militaryzację tego regionu przez amerykański kompleks wojskowo-przemysłowy (MIC) wskazują, że Pentagon jest okrętem flagowym tych procesów” – pisze rosyjski politolog.
Wylicza on różne bazy wojskowe w tych państwach, do których już zawitały jednostki wojsk NATO, a szczególnie w oczy kłuje go estońska baza Reedo, która leży zaledwie 45 km od granic Rosji. Politolog skarży się, że właśnie tam, tak blisko granicy pojawić miał się 7. Pułk Kawalerii Armii Stanów Zjednoczonych, który jako jednostka rozpoznawcza, prowadzić ma „szkolenia sabotażowe”.
Rosyjska recepta na pokój: Sąsiedzi Rosji mają się rozbroić
Zarzutów pod adresem USA pada o wiele więcej, choć politolog ma nadzieję, że nowa administracja prezydenta Trumpa zawróci z drogi zbrojenia Europy i stara się jej nawet pomóc. Wylicza, co najbardziej Rosjanom się nie podoba. W jego ocenie, ze wschodu Europy powinny zniknąć wszystkie Centra Doskonałości NATO, gdyż jak podpowiada Rosjaninowi jego wschodnia fantazja, służą one do organizowania „dywanowych ataków DDOS na obiekty infrastruktury finansowej i energetycznej Federacji Rosyjskiej” Nie podoba mu się też, umiejscowione w Finlandii, należące do Google, centrum przetwarzania danych.
„Nie ma wątpliwości, że obiekt ten pracuje nad technicznymi kanałami łączności, których celem jest zapewnienie penetracji macierzy informacyjnych infrastruktury krytycznej organów wojskowych i rządowych Federacji Rosyjskiej” – pisze rosyjski politolog.
Najlepsze jednak zostawił na koniec. Obawia się, że Trump, mimo deklaracji, przestraszy się swych wojskowych przemysłowców, którzy już obiecali sprzedać państwom bałtyckim oraz Polsce masę wyrzutni HIMARS. A broń ta, jak twierdzi Stepanow, jest nam kompletnie niepotrzebna. Żąda pełnej demilitaryzacji regionu.
„Świadczy to również o powstawaniu dodatkowych zagrożeń w postaci uderzeń głęboko na terytorium Rosji. Pod koniec 2025 roku Polska spodziewa się pierwszych tego typu instalacji z łącznego kontraktu na ok. 500 sztuk(…). Demilitaryzacja rosyjskiego regionu przygranicznego – przede wszystkim neutralizacja potencjału ofensywnego naszych sąsiadów – staje się nowym kamieniem węgielnym obiecującego, twórczego i konstruktywnego dialogu oraz powrotu do zasady niepodzielności bezpieczeństwa” – czytamy w rosyjskiej publikacji.
Białoruś w chórze Rosją. Drażnią ją polskie zbrojenia
Wypowiedź rosyjskiego politologa, wyrażającego oficjalne, choć dziś jeszcze nie wypowiedziane, stanowisko Kremla, można by uznać za przypadkową, jednak w czwartek do chóru oburzonych postanowiła dołączyć Białoruś. A słowa, jakie padły z ust białoruskiego generała Waleryja Rawienki wyglądają jak pochodzące z tej samej instrukcji. Przemawiając w Mińsku do dyplomatów z 24 krajów świata, wyraził wielkie zaniepokojenie zbrojeniami, jakie mają miejsce w Polsce oraz państwach bałtyckich.
- Państwa sąsiednie, Polska i państwa bałtyckie, starają się możliwie jak najszybciej podnosić potencjał narodowych sił zbrojnych. Polski budżet obronny został już doprowadzony do rekordowego wśród europejskich państw NATO wskaźnika - ponad 4 proc. PKB. W najbliższym czasie planowane jest podniesienie go do 5 proc.(…). Polska arma przyjmuje dostawy uzbrojenia ofensywnego – powiedział białoruski generał.
Pretensje ma też do Litwy, Łotwy i Estonii, które inwestują w infrastrukturę wojskową i szykują się do przyjęcia na swe ziemie wojsk sojuszniczych z Kanady i Niemiec.
- Wszystkie zachodzące na szeroką skalę procesy w kierunku militaryzacji regionu rozpatrujemy jako potencjalne zewnętrzne zagrożenie militarne, które w określonych warunkach może doprowadzić do konfliktu zbrojnego - powiedział Waleryj Rawienka.
I tak to się na wschodzie kręci wkoło, gdy agresor, czyli państwa, które od lat wymierzają w innych swe rakiety i grożą bronią atomową, nagle czują się oburzone, gdy ktoś śmie podjąć próbę obrony. Rosja oraz Białoruś ponownie stosują taktykę, która od lat jest wizytówką wschodniego agresora, czyli pozują na ofiarę, gdy samemu przystawiają innym lufę do skroni. Liczą najwyraźniej, że Trump kupi tę ich bajkę