Po dojściu w Niemczech Adolfa Hitlera do władzy powstało w Polsce kilka partii narodowo-socjalistycznych. Ich hasła znalazły uznanie kilkudziesięciu tysięcy Polaków
W październiku 1934 r. jedno ze starostw na Śląsku zdecydowało o likwidacji kilku powiatowych oraz kilkudziesięciu miejscowych oddziałów Radykalnego Ruchu Uzdrowienia. „Grupy RRU zaczepiają obywateli, stwarzając zagrożenie, niepokój społeczny, narażają bezpieczeństwo ludzi, porządek prawny. Tworzą przy tym, pod komendą prezesa powiatowego Matuszyńskiego Franciszka oddziały umundurowane, zorganizowane i szkolone na sposób wojskowy pod dowództwem własnych komendantów (…) Zakazuje się noszenia mundurów, czapek, odznaczeń, sztandarów świadczących o przynależności do ruchu RRU” – napisano w uzasadnieniu.
W tym czasie Radykalny Ruch Uzdrowienia był jedną z najszybciej rozwijających się organizacji narodowo-socjalistycznych w Polsce. Działał głównie na Śląsku i w Zagłębiu, ale próbował zdobyć zwolenników w Krakowskiem, Poznańskiem, Łódzkiem, na Pomorzu. W ciągu roku liczba jego sympatyków sięgnęła ok. 10 tys., a wydawane przez partię pismo „Front Polski Zbudzonej” ukazywało się w zawrotnym jak na niezależne warunki nakładzie 6 tys. egzemplarzy. W marcu 1934 r. tylko z oddziałów RRU w Nowej Wsi i Bieluszowic przemaszerowała do Lipin Śląskich umundurowana kolumna 220 członków ruchu, by złożyć życzenia urodzinowe swojemu przywódcy Józefowi Kowalowi-Lipińskiemu.
RRU była najciekawszą partią narodowo-socjalistycznego nurtu. Nie tylko dlatego, że jako jedyna nie miała w nazwie „narodu” i „socjalizmu”, lecz z tego powodu, że zbudowała, wzorem III Rzeszy i faszystowskich Włoch, system wodzowski. W przeciwieństwie do Kowala-Lipińskiego ludzie stojący na czele innych ruchów nie wykazywali ciągot do kreowania własnego kultu. Urzędnik Józef Grałła z Mysłowic, adwokat Wacław Kozielski z Sosnowca, były policjant Walenty Kosarz, właściciel drukarni Józef Piecha czy Władysław Obrębski z Pabianic – nazwiska, które w historii polskiego narodowego socjalizmu przewijają się najczęściej, to w zasadzie polityczni awanturnicy, czasem autorzy przekrętów finansowych, którzy roztopili się w historii, nie pozostawiając po sobie niemal zupełnie nic.
Reklama
Józef Kowal-Lipiński też się roztopił, był jednak w tym gronie postacią najoryginalniejszą. Należał do Polskiej Organizacji Wojskowej i brał udział w pierwszym powstaniu śląskim – w kolejnych dwóch również, ale już nie z bronią w ręku (podczas drugiego powstania pracował w Polskim Komitecie Plebiscytowym, a podczas trzeciego był referentem I Szturmowej Kompanii w Piekarach). Należał do PPS Frakcji Rewolucyjnej, jednak dość krótko – doszło do niejasnych zadrażnień finansowych. Pochodził z rodziny górniczej i pracował w kopalniach, później kształcił się w dziedzinie prawa, by ostatecznie założyć w Lipinach podwójny interes: sklep tytoniowy i biuro porad prawnych.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP