Książka „Powrót do Uluru” Marka McKenny, historyka z Uniwersytetu w Sydney, (...) traktuje o pewnej mistycznej skale pośród pustyni, jej miejscu w zbiorowej wyobraźni i w rzeczywistych dziejach kontynentu. Skale, która „w ciągu niespełna pięćdziesięciu lat przeistoczyła się z samotnego monolitu, praktycznie nieistniejącego w narodowej wyobraźni, w jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli Australii, zaraz po kangurze i operze w Sydney. Od dawna była dla Anangu (rdzennego narodu zamieszkującego środek kontynentu - red.) «miejscem świętym», «punktem najwyższej świętości», ale stopniowo stała się centrum całego narodu, zarazem geograficznym i duchowym”. Chodzi, rzecz jasna, o Uluru (zwane też Ayers Rock), potężną prekambryjską formację skalną, położoną niemal w geometrycznym środku Australii.
Prokurator sędzią
McKenna chciał się w swojej pracy przyjrzeć procesowi ideowego włączania interioru w ramy tożsamościowej wyobraźni Australijczyków; jedną ze składowych procesu stanowi, naturalnie, uznanie wartości dorobku cywilizacyjnego Aborygenów oraz ich praw terytorialnych. Inną - ulokowanie obcego pejzażu na mentalnej mapie i oswojenie go. „Ta kraina wymykała się wszelkim próbom opisania - zauważa McKenna. - Wydawało się, że jeśli ktoś już tu przybył, musiał stawić czoła ostatecznym pytaniom o naturę ludzkiej egzystencji. Środek kontynentu był nie tyle miejscem, ile raczej obecnością, w której zawierało się wszystko i wszystko w niej rozpływało - taką, która przypominała nam, że nie jesteśmy pępkiem wszechświata. Ten środek obnaża naszą pychę, plasuje nasze istnienie na ogromnym tle geologicznego czasu. Tu nigdy nie mógłby stanąć Partenon czy Pałac Dożów. Tu nauczycielem jest sam teren”.
Historia Australii jest wprawdzie przesycona rasizmem, niejednokrotnie skrajnym, ale historykowi z Sydney nie chodziło o napisanie kolejnej monografii etnicznych prześladowań. Poszukiwał nośnej metafory fundamentalnych zmian - i znalazł ją. Po pierwsze, w postaci monolitu Uluru. Po drugie - w skomplikowanych następstwach zbrodni, jaką popełniono w latach 30. zeszłego wieku w jednej z jaskiń masywu. „Jak liczni białoskórzy przede mną przybyłem tu w poszukiwaniu wiedzy. Chciałem pojąć przeobrażenie Uluru: jak to jest, że skała przeistoczyła się z uderzającego monolitu w duchowe jądro narodu? Jak ta raptowna metamorfoza odnosiła się do dziejów interiorowego pogranicza? Dopiero kiedy głębiej zaznajomiłem się z dziejami środkowej Australii i jej krwawych rubieży, których pozostałości są widoczne po dziś dzień, uświadomiłem sobie, że te dwie opowieści stanowią jedną całość”.
Reklama
Treść całego artykułu można przeczytać w piątkowym weekendowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej albo w eDGP.
/>