Zbliżała się godzina policyjna. Mieszkańcy Lublina pędzili przed siebie obładowani zdobytymi pakunkami, aby uniknąć patrolu. „Janina niosła w torbie dobrze zawinięte śledzie oraz dwie puszki konserw i spiesząc do domu (…) cieszyliśmy się w duchu, jak wspaniale wypadnie ta nasza pierwsza po wojnie uczta wigilijna” – wspominał dziennikarz Leopold Marschak. Od dwóch dni pracował dla Polpressu, poprzednika Polskiej Agencji Prasowej. A jeszcze niedawno przebywał w okolicach Wilna, gdzie spędził okupację. Teraz, niezagrożony aresztowaniami i bombardowaniami, cieszył się na pierwsze spokojne święta.