Jak zaznacza gazeta, w związku z rozpoczęciem roku szkolnego setki tysięcy pracowników-rodziców zatrudnionych zdalnie, by przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się epidemii, może zostać zarażonych przez własne dzieci wracające ze szkoły. "A że prawdopodobieństwo jest bardzo wysokie, wskazują prognozy naukowców z Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego Polskiej Akademii Nauk, zalecających daleko idącą ostrożność podczas powrotu dzieci do szkół" - wskazuje "Rz".

Dziennik zapytał więc Ministerstwo Edukacji Narodowej, czy rodzic może zatrzymać dziecko w domu, by przeczekać pierwsze tygodnie roku szkolnego, obserwując sytuację epidemiczną w szkołach z bezpiecznej odległości. "Rodzic może zostawić dziecko tylko wtedy, gdy w domu znajduje się członek rodziny objęty kwarantanną lub jest to uzasadnione chorobami dziecka, w tym objawami infekcji dróg oddechowych lub choroby przewlekłej – na podstawie opinii lekarza sprawującego opiekę zdrowotną nad uczniem z taką chorobą" - poinformował "Rz" resort.

W sytuacji, gdy uczeń nie realizuje obowiązku szkolnego lub nauki, konsekwencje dla rodzica wynikają z art. 42 prawa oświatowego i są realizowane w trybie przepisów o postępowaniu egzekucyjnym w administracji - pisze gazeta. "Przepis ten mówi, że w razie nieusprawiedliwionej nieobecności dziecka w szkole przez co najmniej pół miesiąca rodzic może zostać ukarany grzywną do 10 tys. zł" - wyjaśnia. Obowiązek szkolny dotyczy dzieci od 7. do 18. roku życia, nie ma więc mowy o karze za zatrzymanie w domu przedszkolaka - dodaje "Rz".

> Polecamy: Sztab Nawalnego: Policja mówi o zidentyfikowaniu groźnej trucizny

Reklama