Szef Google Sundar Pichai na corocznej konferencji deweloperów I / O pochwalił się, że koncern Google był w stanie „pomóc uczniom i nauczycielom kontynuować naukę z dowolnego miejsca na świecie” podczas pandemii. Google plasuje się teraz w roli najpotężniejszej firmy na polu edukacji – pisze portal Fast Company.

Na tej samej konferencji Pichai ogłosił nową platformę językową AI Google – centralną część długoterminowej strategii rozwoju sztucznej inteligencji, z konkretnym przykładem użycia z edukacji. LaMDA (Language Model for Dialogue Applications) ma umożliwić studentom zadawanie pytań w języku ojczystym i otrzymywać sensowne, rzeczowe i ciekawe odpowiedzi konwersacyjne. Google planuje oferować LaMDA w Workspace – swoim pakiecie narzędzi, oprogramowania i produktów w chmurze obliczeniowej.

Te zapowiedzi wskazują, że Google planuje rozwijać swoją działalność i rozwój sztucznej inteligencji w edukacji. To budzi nowe obawy wśród obrońców prywatności i naukowców, ponieważ daje Google dostęp do danych o uczniach i szkołach na skalę międzynarodową.

Globalna klasa Google’a

Reklama

Wraz z ponownym otwarciem szkół na całym świecie, Google ciężko pracował, aby zapewnić, że duże zyski rynkowe, które osiągnął w 2020 r., mogą zostać utrzymane i wzmocnione, gdy uczniowie powrócą do fizycznych, a nie wirtualnych klas. Z liczbą użytkowników swojej cyfrowej platformy edukacyjnej, Google Classroom, do 150 milionów z 40 milionów zaledwie rok wcześniej, ogłosiła nową "mapę drogową" dla platformy na początku 2021 roku.

Strategiczna ekspansja Google w edukacji trwa od 15 lat. To m.in. oprogramowanie do edukacji Classroom czy wprowadzenie 40 nowych modeli laptopów Chromebook wraz z aktualizacjami funkcji w swoich produktach edukacyjnych. Przewaga konkurencyjna Google zarówno w dziedzinie sprzętu szkolnego, jak i oprogramowania wzrosła w czasie pandemii.

Zbieranie danych wzbudza kontrowersje

To wzbudza wiele kontrowersji. Pięć lat temu organizacja non-profit zajmująca się wolnością cyfrową Electronic Frontier Foundation złożyła oficjalną skargę do Federalnej Komisji Handlu przeciwko Google za zbieranie i eksplorację danych osobowych uczniów z Chromebooków i Google Apps for Education (aplikacje Google dla edukacji) bez zgody lub bez opcji rezygnacji. Naukowcy z Uniwersytetu w Boras w Szwecji zwrócili uwagę na to, jak polityka prywatności Google Apps for Education ukrywała model biznesowy, czyniąc prawie niemożliwym ustalenie, jakie dane zbierała o uczniach i do czego Google je wykorzystuje.

Eksploracja danych przez Google w edukacji stała się jeszcze bardziej kontestowana. W lutym 2020 r. prokurator generalny Nowego Meksyku złożył pozew, w którym zarzucił Google naruszanie prywatności uczniów korzystających z jego Chromebooków i oprogramowania – wbrew prawu federalnemu oraz zobowiązaniu do ochrony prywatności uczniów, którego Google jest sygnatariuszem. Google, twierdził prokurator generalny, zobowiązał się do zbierania, wykorzystywania i udostępniania danych uczniów wyłącznie do celów edukacyjnych, ale nadal wykorzystuje je do celów komercyjnych.

Kontrowersje związane z gromadzeniem i udostępnianiem danych prawdopodobnie nasilą się wraz z rozwojem Classroom. Badania opublikowane przez zespół z uniwersytetów w Australii i Wielkiej Brytanii, podkreśliły, jak setki zewnętrznych dostawców technologii edukacyjnych są zintegrowane z Classroom, co potencjalnie umożliwia Google rozszerzenie swoich praktyk ekstrakcji danych daleko poza platformę.

Google zyskuje moc sprawczą

Dzięki rozwoju Classroom, Google zyskuje niezwykłą moc sprawczą w branży technologii edukacyjnych. W swojej nowej roli Classroom może integrować się z istniejącymi szkolnymi systemami informacyjnymi, działając jako kluczowy interfejs między szkołą a danymi uczniów.

Ekspansja Classroom nadaje priorytet konkretnemu modelowi edukacji, opartemu na ciągłym gromadzeniu i wymianie danych o uczniach pomiędzy platformami za pośrednictwem Google Cloud. Rozróżnienie między celem komercyjnym a edukacyjnym staje się coraz trudniejsze.

Wygląda na to, że Google prawdopodobnie wprowadzi swoje nowe funkcje sztucznej inteligencji również do szkół. Edukacja nie będzie jedynym sektorem, na który wpłynie interfejs konwersacyjnej sztucznej inteligencji Google’a.

Nieetyczne zagrywki Google

Pod koniec zeszłego roku grupa badaczy, w tym dwóch współprzewodniczących zespołu Ethical AI (Etyczna Sztuczna Inteligencja) w samym Google, opublikowała pracę naukową, w której twierdzi, że w modelach tych zawarte są szkodliwe idee, uprzedzenia i mylące informacje. Google następnie zwolnił autorów ze swojego zespołu Ethical AI, co doprowadziło do powszechnego potępienia i poważnych pytań o długoterminowe etyczne implikacje swojej strategii AI.

To rodzi niepokojące pytanie, czy instalowanie technologii Google AI w produktach edukacyjnych może powielać uprzedzenia i błędne informacje w instytucjach szkolnictwa. Pichai utrzymuje, że dalszy rozwój zapewni „uczciwość, dokładność, bezpieczeństwo i prywatność” w LaMDA przed pełnym wprowadzeniem na rynek, choć zwolnienie specjalistów ds. etycznej AI osłabia wiarygodność tych zapewnień.

Niezbędny wydaje się audyt techno-etyczny, by rozwiązać problem rosnącej roli Google w edukacji. Pozostają jednak większe pytania dotyczące wpływu prywatnych firm technologicznych na państwowe i publiczne systemy edukacji oraz potencjału nowych platform AI do zmiany praktyk i priorytetów sektora szkolnictwa.

Zaangażowanie prywatnych firm w edukację nie jest niczym nowym, ale międzynarodowa skala wpływów Big Tech oraz technologiczne i etyczne implikacje pojawiających się platform, AI i systemów danych w szkołach wymagają wielkiej uwagi. Google wyprodukował sprzęt, oprogramowanie i podstawowe systemy chmurowe i systemy danych, od których globalne systemy edukacyjne są coraz bardziej zależne. Są to kwestie techniczne, etyczne i polityczne, których rozwiązanie nie powinno być powierzone wyłącznie nauczycielom i dyrektorom szkół. Należy się nimi zająć na poziomie regulacyjnym, a także poprzez demokratyczną, zbiorową dyskusję o przyszłości szkół po pandemii.