Studencki satelita KRAKsat, znajdujący się od kwietnia na orbicie okołoziemskiej, zasygnalizował awarię. Dokładna jej przyczyna nie jest znana. Jeśli nie uda się jej usunąć, planowany eksperyment z ferrofluidowym kołem zamachowym może się nie powieść – poinformował zespół KRAKsat.

Informacje te zamieszczono w mediach społecznościowych, a w piątek potwierdził je w rozmowie z PAP Jan Życzkowski z zespołu projektu.

Według przekazanych informacji, satelita wpadł w niekończącą się pętlę restartów. Sytuacja trwa od kilkunastu dni. Kłopoty z dostarczeniem napięcia na baterie sprawiają, że KRAKsat ma zbyt mało energii, by przeprowadzić jakiekolwiek działania. Satelita się rozładowuje, wyłącza, następnie minimalnie ładuje, ponownie uruchamia i znów wyłącza, ponieważ samo uruchomienie zużywa całą dostępną moc.

Zespół krakowskich studentów pracujących nad projektem KRAKsat od kilku tygodni starał się zapobiec postępującemu i gwałtownemu spadkowi napięcia. „Niestety, nawet wyłączenie kluczowych urządzeń peryferyjnych nie zdołało pomóc” – przekazał zespół. W ocenie studentów źródłem problemu może być awaria w module zasilania dostarczonym przez SatRevolution. "Dokładna przyczyna nie jest jednak znana" - przyznali studenci.

>>> Czytaj też: Indie wystrzeliły sondę na Księżyc: zmapują miejsca występowania wody księżycowej

Reklama

KRAKsat, zbudowany przez studentów Akademii Górniczo-Hutniczej i Uniwersytetu Jagiellońskiego, jako pierwszy na świecie ma zbadać, czy ciecz magnetyczna, czyli ferrofluid, wprawiony w ruch wpływa na położenie satelity w kosmosie. Jeżeli wprawiony w ruch wirowy ferrofluid wywoła zmianę prędkości i kierunku obrotów satelity, system będzie można wykorzystać do sterowania orientacją obiektów na orbicie.

Ze względu na niski koszt takiego rozwiązania, jego prostotę i niezawodność, ferrofluidowe koło zamachowe - według krakowskich studentów – mogłoby stanowić konkurencyjną technologię dla tych teraz stosowanych i zrewolucjonizować światowy przemysł kosmiczny.

Awaria oznacza, że eksperyment z ferrofluidowym kołem zamachowym może się nie powieść. Eksperyment – podaje zespół projektu – jest bardzo energochłonny, a dodatkowo występujące błędy związane z obsługą pamięci flash w platformie satelitarnej SR-NANO-BUS uniemożliwiają pobranie jego wyników testów.

Zespół KRAKsat, z pomocą zespołu SatRevolution, codziennie stara się znaleźć wyjście z tej sytuacji. „Nie zamierzamy się poddawać i nadal będziemy próbować uratować pierwszego krakowskiego satelitę” – napisali studenci.

Jak przypomnieli, w kosmosie zdarzały się różne sytuacje. „Tak jak ESA po dwóch latach zlokalizowała zagubiony na komecie lądownik Philae, jak załoga Apollo 13 po poważnej awarii wróciła na Ziemię, jak NASA zdołała zdalnie naprawić teleskop Hubble’a, tak i KRAKsat może w jakiś sposób ponownie zacząć prawidłowo funkcjonować” – czytamy w informacji studentów.

W kwietniu wraz z KRAKsatem w przestrzeń kosmiczną poleciał także Światowid – pierwszy polski satelita komercyjny i obserwacyjny. Światowid nie doznał awarii i jak dotąd prawidłowo funkcjonuje w kosmosie.

Dwa polskie satelity zostały wystrzelone z ośrodka NASA na wyspie Wallops w USA. Urządzenia były umieszczone wewnątrz statku kosmicznego Cygnus, którego na orbitę wyniosła rakieta Antares 230. Satelity pozostaną w przestrzeni kosmicznej przez rok, potem spłoną w ziemskiej atmosferze.

>>> Czytaj też: Krater zamiast Warszawy. Badaczka sprawdza, co się stanie, jeśli w Ziemię uderzy asteroida