Z Katarzyną Mirgos rozmawia Piotr Kofta

Co jest najciekawsze w języku baskijskim?

Wielu badaczy fascynuje on swoją odmiennością, ale dla mnie jeszcze ciekawsze jest pytanie o to, w jaki sposób przetrwał – język od wieków mniejszościowy, wciśnięty między potężne kultury: hiszpańską i francuską. Niezwykle interesujące są też dla mnie odmienności między baskijskimi dialektami.

Kwestia przetrwania wydaje się być kluczowa dla baskijskiej tożsamości, ale zanim o tym, zatrzymajmy się jeszcze przez chwilę przy sprawach podstawowych. Czy istnieje jednolite terytorium baskijskie? Bo wspomina pani w książce raczej o baskijskich archipelagach, o odseparowanych baskijskich światach. A mówimy przecież o kawałku ziemi, który zamieszkuje tyle osób, ile mniej więcej województwo dolnośląskie.

Reklama

Pierwsze nasze skojarzenie, gdy chodzi o terytorium Kraju Basków, to Baskijska Wspólnota Autonomiczna znajdująca się w Hiszpanii – najczęściej identyfikowana przez zewnętrznych obserwatorów jako Kraj Basków. Natomiast językowo, kulturowo, historycznie do Kraju Basków zalicza się też Nawarrę – odrębną prowincję również leżącą w Hiszpanii – oraz trzy prowincje leżące we Francji. Tym samym mamy dylemat: czy mówiąc o Kraju Basków, myślimy tylko o regionie autonomicznym, czy o siedmiu prowincjach, czy może jedynie o prowincjach po stronie hiszpańskiej. Te koncepcje – w tym oczywiście także koncepcja wielkiego Kraju Basków – mają zwolenników i przeciwników. Musimy jednak pamiętać, że sytuacja administracyjna, językowa, kulturowa czy polityczna poszczególnych fragmentów baskijskiej układanki geograficznej jest z gruntu odmienna. Na przykład mieszkańcy Nawarry deklarują bardzo silną tożsamość lokalną, nawarską. Innymi słowy – to kwestie trudne, równie trudne jak próba odpowiedzi na pytanie, kim jest Bask. Tutaj też nie ma jednoznaczności.

Czy Bask to ktoś, kto się urodził na ziemi Basków? Ktoś, kto ma baskijską krew? Kto mówi po baskijsku? Kto pochodzi z baskijskiej rodziny emigrantów, dajmy na to, w Argentynie?

I nawet nie wyczerpaliśmy wszystkich opcji, bo możemy mieć jeszcze do czynienia z sytuacją, gdy ktoś, choćby imigrant, dobrowolnie wybiera Kraj Basków jako swój. Kryterium językowe też nastręcza pewne problemy: mieszka tu wielu ludzi, którzy – z różnych powodów – nie znają języka baskijskiego, a zarazem mogą deklarować baskijską tożsamość. To są delikatne sprawy, bo twój gest – że gdzieś mieszkasz, ale nie starasz się mówić w lokalnym języku – może być odczytany jako lekceważący. Z drugiej strony znam wiele przypadków ludzi, którzy po prostu nie mieli możliwości, żeby ten język poznać – albo próbowali i nie udało się. Wiedząc o tym, jak skomplikowane i różnorodne były ścieżki dojścia do baskijskiej tożsamości, przychylam się do możliwie szerokiej definicji bycia Baskiem, definicji, która współcześnie pojawia się coraz częściej – i świetnie pokazuje zmiany, które w tym regionie następują. Kraj Basków zmierza w stronę włączającej koncepcji tożsamości, takiej, która nie ogranicza się do języka, do pochodzenia.

„Gure” to rodzaj zaimka dzierżawczego, który można przetłumaczyć jako „nasz”, ale przy okazji także tytuł pani książki i pewne pojęcie. Jakie?

Dla mnie to słowo klucz. Ta „naszość” wyrażana przez „gure”, te rozmaite określenia odnoszące się do wspólnoty, wydają mi się ważne dla świata baskijskiego. Oczywiście należy pamiętać, że wszelkie tego rodzaju uogólnienia są zarazem uproszczeniami.

Cały wywiad z przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.