Ten mechanizm stanowi wyzwanie dla polityki społecznej i dla ogółu mniej zamożnych rodziców, którzy chcieliby, by ich dzieciom żyło się lepiej niż im samym. Pytanie o to, jakimi kanałami dzieci dziedziczą po rodzicach miejsce na dochodowej drabinie społecznej, wydaje się więc warte zbadania.
Międzypokoleniowe transfery, jak zwykło się nazywać w ekonomii przepływy między rodzicami a potomkami, to nie tylko pieniądze: beckerowska inwestycja w dzieci może przyjmować najróżniejsze formy. Ale z perspektywy dochodowej przyszłości latorośli szczególne znaczenie wydają się mieć trzy rodzaje przepływów: czas, który rodzice poświęcają pociechom w dzieciństwie, zaangażowanie w ich edukację oraz, już bezpośrednio, pieniądze – w formie prezentów czy spadków. Dylemat rodziców może dotyczyć wyboru między różnymi typami inwestycji: wszak czas spędzony z dzieckiem to mniejsza pula pieniędzy na ich edukację czy mniejsze możliwości prezentowe, a w końcu mniejszy spadek. Te decyzje wydają się tym cięższe, im trudniejsza sytuacja dochodowa w domu. Kolejne pokolenia zastanawiają się więc, co jest istotniejsze, lub jaką kombinację wybrać, żeby zapewnić swojemu dziecku jak najlepszy start.
Temu zagadnieniu przyjrzeli się Uta Bolt i Eric French (londyński Institute for Fiscal Studies), Jamie Hentall Maccuish (Kolegium Uniwersyteckie w Londynie) i Cormac O’Dea (Uniwersytet w Yale).

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP

Reklama