Troje dziennikarzy – Smriti Mallapaty, Jeff Tollefson i Carissa Wong – próbowało na łamach witryny „Nature” odpowiedzieć na pytanie: jakimi przywódcami politycznymi są naukowcy? W tym celu wzięli pod lupę sylwetki sześciu osób z różnych stron świata, które zamieniły karierę naukową na polityczną i doszły aż do fotela prezydenckiego (lub dalej). Redakcja Forsal.pl dokłada jednego od siebie – w takim zestawieniu nie mogło przecież zabraknąć Polaka.

Ta słynna Meksykanka jest fizyczką

Claudia Sheinbaum Pardo jest dzisiaj na ustach wszystkich i to ona właśnie stanowiła pretekst dla redakcji „Nature” do przygotowania tego zestawienia. Urodzona w 1962 roku Meksykanka została bowiem właśnie pierwszą kobiecą prezydentką swojego kraju, a wybór ten ze względu na geopolityczną pozycję Meksyku ma duże znaczenie dla reszty świata. O tym, dlaczego lewicowa polityczka wzbudza postrach na rynkach (m.in. na polskim rynku), pisał w jednym ze swoich „Porannych Briefów” Rafał Hirsch.

Nowa prezydentka Meksyku ma doświadczenie w bardzo twardych dziedzinach nauki: fizyce i inżynierii środowiska. Nie oznacza to jednak, że meksykańską naukę czeka teraz renesans –poprzednik i mentor Pardo, Andrés Manuel López Obrador, zasłynął z cięcia wydatków na badania. Może jednak background naukowy Meksykanki sprawi, że będzie ona, jak na badaczkę przystało, podejmowała decyzje w oparciu o twarde dowody? Pospekulujmy, analizując inne przykłady.

ikona lupy />
Nowa prezydentka Meksyku Claudia Sheinbaum Pardo / ShutterStock

Geolog na czas Wielkiego Kryzysu

Tak się złożyło, że w 1929 roku prezydentem USA został absolwent stawiającego w latach 90. XIX wieku swoje pierwsze kroki Uniwersytetu Stanforda. Herbert Hoover, bo o nim mowa, był przywódcą Stanów Zjednoczonych w latach 1929-1933, a także osobą mogącą się pochwalić dyplomem ukończenia geologii. Korzystając z tego wykształcenia, zarobił fortunę jako międzynarodowy konsultant ds. górnictwa. W trakcie I wojny światowej mieszkał w Londynie i organizował pomoc żywnościową dla okupowanej przez Niemców Belgii. Do amerykańskiej polityki dostał się na zaproszenie prezydenta Woodrowa Wilsona, aby na czas tego konfliktu zarządzać polityką żywnościową, a następnie zostać sekretarzem ds. handlu.

A prezydentura? Przypadła w nie najlepszym dla USA czasie –Wielkiego Kryzysu. David Cole, prezes Instytutu Historii Nauki w Filadelfii, stwierdził, że Hoover „zapracowywał się na śmierć, próbując wyciągnąć kraj z kryzysu, ale słabo reagował na sygnały polityczne”. Z jednej strony republikański przywódca uruchomił wiele rządowych działań, mających na celu m.in. walkę z kosmicznym bezrobociem, z drugiej – zarzuca mu się nadmiernie technokratyczne podejście, które przysłoniło mu subtelności społeczne, kulturowe i polityczne.

ikona lupy />
Herbert Hoover, 31. prezydent USA / ShutterStock

Chemiczna Żelazna Dama

Margaret Thatcher, premier Wielkiej Brytanii w latach 1979-1990, kojarzona jest głównie z namiętną prywatyzacją wszystkiego – przemysłu i usług takich jak dostawy wody, gazu i energii elektrycznej. Znana jest też z obcięcia wydatków na opiekę zdrowotną, edukację i mieszkalnictwo. W trakcie jej rządów rosło bezrobocie, co szkodziło jej popularności, ale że udało jej się przejąć Falklandy w konflikcie z Argentyną, to społeczeństwo jej wybaczyło. Zanim jednak zajęła się rządzeniem Anglią twardą ręką, korzystając ze swojego wykształcenia chemicznego, zajmowała się badaniem antybiotyków pod okiem noblistki Dorothy Hodgkin.

Jak specjaliści oceniają rządy Thatcher? Czy sprawując rządy z ramienia Partii Konserwatywnej, kierowała się logiką równie żelazną, jak jej przydomek? Zdaniem Johna Muellbauera, ekonomisty z Uniwersytetu Oksfordzkiego, niezbyt. „To była ideowa polityczka, kierowała się prostymi, ideologicznymi przekazami, nie uprawiała polityki podpartej dowodami naukowymi” – przekonuje.

ikona lupy />
Margaret Thatcher, premier Wielkiej Brytanii w latach 1979-1990 / ShutterStock

Kosmiczna perła w koronie Indii

Przenieśmy się nieco dalej, do regionu, który swego czasu nazywany był „perłą w koronie Imperium Brytyjskiego”, czyli do na szczęście niepodległych już Indii. W latach 2002-2007 ich prezydentem był A. P. J. Abdul Kalam, który zanim został indyjskim przywódcą, pracował w Indian Space Research Organisation. Jego największym osiągnięciem było doprowadzenie do wyniesienia satelity Rohini Satellite 1 na niską orbitę okołoziemską. W późniejszym czasie zajął się narodowym indyjskim programem strategicznym, dotyczącym rakiet balistycznych.

W 2002 roku Kalam został 11 prezydentem Indii, jednak w tym kraju jest to funkcja głównie reprezentatywna – prawdziwą władzę dzierży premier. Niemniej, jak mówią pochodzący z Indii naukowcy, np. fizyczka cząstek elementarnych Rohini Godbole, wybór Kalama był niezwykle inspirujący dla indyjskiej nauki. Był on niewątpliwie wizjonerem, który w kraju ledwo co wyswobodzonym z kolonialnych pęt chciał wykorzystać naukę i technologię do rozwoju społecznego i gospodarczego.

ikona lupy />
A. P. J. Abdul Kalam / ShutterStock

Niemiecka chemia sprawdza się także w polityce

Dla porządku przypomnijmy coś, co wie każdy – Angela Merkel była pierwszą kobietą-kanclerzem Niemiec i drugą najdłużej sprawującą ten urząd osobą. Jej rządy przypadły na lata 2005-2021. Jednocześnie Niemka z wykształcenia jest chemiczką kwantową. Studiowała dynamikę reakcji w Akademii Nauk w Berlinie-Adlershof, gdzie w 1986 roku uzyskała tytuł doktora.

Jeśli chodzi o politykę, znana i doceniana jest za swój pragmatyzm, który cechował jej podejście do kwestii europejskiego kryzysu zadłużeniowego, wycofywania się z energii jądrowej czy postępowania w trakcie pandemii COVID-19. Politolog Matt Qvortrup z Uniwersytetu Coventry twierdzi, że naukowy background był tutaj nie bez znaczenia. Merkel podchodziła do kwestii politycznych w sposób wypracowany w laboratoriach – testowała różne teorie i była gotowa wycofać się z jakiegoś działania, jeśli nie przynosiło ono oczekiwanych efektów. Zdaniem Qvortrupa niemiecka chemiczka, w przeciwieństwie do wyżej opisanej chemiczki brytyjskiej, skupiała się na polityce rozwiązywania problemów, a nie na polityce ideologicznych kłótni.

ikona lupy />
Angela Merkel była pierwszą kobietą-kanclerzem Niemiec / ShutterStock

Naiwny badacz prawdopodobieństwa stosowanego

Racjonalne myślenie, co widzimy na przykładzie Angeli Merkel, może być niezwykle pomocne w uprawianiu polityki. Może też niestety stanowić balast, o czym przekonał się Yukio Hatoyama, premier Japonii w latach 2009-2010. Z wykształcenia jest on doktorem inżynierii przemysłowej, który to tytuł uzyskał na Uniwersytecie Stanforda. Z działań politycznych, jak twierdzą komentatorzy, „lewakiem” i „nadmiarowo teoretyzującym idealistą”.

Hatoyama do roli politycznej był niejako przygotowywany od dzieciństwa, jako że pochodzi z rodziny od pokoleń zajmującej się polityką. Niemniej, zanim rozpoczął karierę polityczną, pracował jako badacz prawdopodobieństwa stosowanego w Tokijskim Instytucie Technologii i na Uniwersytecie Senshu. Jego obietnicą wyborczą, z którą wygrał jako kandydat Demokratycznej Partii Japonii wybory w 2009 roku, było przeniesienie amerykańskiej bazy wojskowej z wyspy Okinawa. Nie wywiązał się z niej, po ośmiu miesiącach rządów złożył rezygnację, a do historii przeszedł jako „naiwny” i „nierozumiejący świata”.

ikona lupy />
Yukio Hatoyama / Bloomberg / Haruyoshi Ymaguchi

Inżynier hydrotechniki, wybraniec Żydów

Naukowców ekscytuje polityka w każdym zakamarku świata, także w Polsce. Pierwszy prezydent Polski, Gabriel Narutowicz, był inżynierem hydrotechniki i profesorem Politechniki w Zurychu. Jego technologiczno-naukowe osiągnięcia nie są wcale małego kalibru – wsławił się jako pionier elektryfikacji w Szwajcarii, kierował też budową wielu hydroelektrowni, m.in. we Francji, Hiszpanii i we Włoszech. Do polityki trafił w 1920 roku, kiedy to objął tekę ministra robót publicznych w rządzie Władysława Grabskiego. Prezydentem Polski został w 1922 roku. W tym też samym roku zginął z rąk skrajnie prawicowego strzelca Eligiusza Niewiadomskiego.

W przedwojennej Polsce jego wybór odbył się na skomplikowanym politycznym tle. W państwie, które niepodległość odzyskało przed ledwo kilkoma latami, nastroje nacjonalistyczne były silnie odczuwalne, nie poprawiały ich też tendencje globalne. Szerzył się antysemityzm, a zwycięstwo Narutowicza wywołało wściekłość polskiej prawicy. Protesty przeciwko tej prezydenturze odbywały się pod hasłem „precz z wybrańcem Żydów”. Zanim doszło do zamachu, prezydent otrzymywał wiele listów z pogróżkami. Dzisiaj nazwalibyśmy to „zagęszczającą się atmosferą hejtu”. Ciężko wystawiać ocenę jego prezydenturze, jako że trwała 4 dni (od 11 do 14 grudnia), niemniej wcześniej jako minister spraw zagranicznych i minister robót publicznych, dał się poznać jako polityk potrafiący się wznieść ponad podziały polityczne i dążący do pojednania.

ikona lupy />
Gabriel Narutowicz / Domena Publiczna / Picasa