W środę w Sejmie odbyło się posiedzenie Zespołu Parlamentarnego ds. Naprawy Rzeczypospolitej, poświęcone wykorzystywaniu przez polskie służby specjalne systemu Pegasus.

Gościem posiedzenia był Łukasz Jachowicz z Instytutu Informatyki Śledczej, który odpowiadał na pytania posłów, dotyczące technicznej strony wykorzystywania systemu Pegasus.

Przez Sławomira Neumanna i Macieja Laska (KO) był m.in. pytany, czy Pegasus umożliwia nie tylko dokładną inwigilację danych z telefonu, ale czy daje możliwość wprowadzania do telefonu informacji i danych, których wcześniej w nim nie było.

Przedstawiciel Instytutu Informatyki Śledczej przyznał, że nie potrafi odpowiedzieć, czy Pegasus oferuje taką możliwość, bo trzeba by mieć dostęp do konsoli tego systemu. Zapewnił jednocześnie, że jego Instytut chętnie pomoże tym, którzy czują się zaniepokojeni, że ich telefon mógł być zainfekowany. Jest w stanie to wykazać, warunkiem jest jednak fizyczne dostarczenie telefonu.

Reklama

Przyznał zarazem, że jego firma jeszcze nie wykryła śladów Pegasusa na żadnym telefonie używanym w Polsce, ale wykryła ślady innych podobnych oprogramowań.

Gościem posiedzenia zespołu był też były szef ABW (w latach 2008-13) Krzysztof Bondaryk. Przypomniał, że przez pierwsze 25 lat wolnej Polski kontrola korespondencji i telefonów regulowana była ustawami policyjnymi. W 2016 roku Sejm dokonał rozszerzenia możliwości kontroli operacyjnej o nośniki informatyczne.

Według Bondaryka użycie Pegasusa przez służby państwowe odbyło się za zgodą rządu. W jego ocenie Pegasus został bowiem kupiony podczas spotkania premier Beaty Szydło z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu w 2017 roku. Kupiony został za pomocą spółki autoryzowanej przez służbę specjalną CBA, a wykorzystywany był dokładnie przez cztery lata - od listopada 2017 do listopada 2021 roku - relacjonował Bondaryk.

Za pomocą tego systemu, mówił były szef ABW, w sposób niezauważalny może sprawdzić wszystko, jeśli chodzi o zawartość telefonu - także całe archiwum wsteczne. Możliwe jest też uzyskanie wiedzy na temat haseł dostępowych z telefonu - haseł do Twittera, poczty elektronicznej czy kont bankowych. Pegasus oferuje również dostęp do danych skasowanych przez użytkownika telefonu - mówił Bondaryk. Jego zdaniem w ciągu tych czterech lat wykorzystanie Pegasusa mogło dotyczyć kilkuset osób.

Pytany przez posła Arkadiusza Myrchę (KO), czy użycie Pegasusa zostawia ślady, Bondaryk przyznał, że w dyspozycji sądu czy prokuratury są rejestry kontroli operacyjnej. Natomiast trudno powiedzieć, czy istnieje rejestr użycia Pegasusa, bo dla sądu to jest środek techniczny. "Nie jest istotne, czy podsłuchamy kogoś Pegasusem, czy wynajmiemy hakera" - powiedział. Oczywiście ślad wykorzystania Pegasusa istnieje w służbie, która go używała. Natomiast wykorzystanie Pegasusa można też sprawdzić komercyjnie - jak się zapłaci, można się dowiedzieć kto, kiedy i do jakiego celu używał.

Pytany o argumenty przedstawicieli rządu, że na każde wykorzystanie metod kontroli operacyjnej była zgoda sądu, Bondaryk przyznał, że taką zgodę można wyłudzić, gdy odpowiednio spreparuje się uzasadnienie wniosku. Zdaniem byłego szefa ABW operator, który ma dostęp do Pegasusa może jednak dokonywać penetracji telefonu czy ipada kogoś, wobec kogo nie ma wniosku sądowego.

Przyznał zarazem, że nie jest też tak, że Pegasusem ktoś w służbach dowolnie rozporządza - jest to bardzo limitowane i każde wykorzystanie odbywa się za zgodą szefostwa służby.

Maciej Lasek pytał, czy jest możliwe zgodne z prawem sięganie do danych sprzed uzyskania ewentualnej zgody na kontrole operacyjną. "W moim przekonaniu nie, ale jak interpretują prawo obecnie rządzący, nie wiem" - odpowiedział Bondaryk.

Był szef ABW przyznał, że kiedy stał na czele Agencji, był przeciwnikiem kupowania systemów, do których dostęp mogą mieć rządy innych państw, tak jak w przypadku Pegasusa. Przyznał, że nie ma wiedzy, czy np. sprawa zakupu Pegasusa była analizowana pod względem kontrwywiadowczym i czy ABW w ogóle wiedziała o tym, że CBA to kupuje.

Gośćmi posiedzenia zespołu byli też mec. Roman Giertych oraz senator KO Krzysztof Brejza i jego żona Dorota Brejza, która podobnie jak Giertych jest adwokatem prowadzącym sprawy z kontekstem politycznym.

Giertych poinformował posłów, że kanadyjska firma Citizten Lab może sprawdzać wykorzystanie Pegasusa wobec konkretnych osób, nawet bez konieczności dostarczania jej fizycznie telefonu. Przyznał jednak, że trzeba mieć ten sam telefon, który był zainfekowany lub dane z niego. Przyznał, że Pegasus może bowiem zepsuć telefon. W jego przypadku telefon został właśnie zepsuty, a tuż przed zepsuciem w charakterystyczny sposób migał - relacjonował. Na szczęście jednak dzień wcześniej mecenas zapisał dane z telefonu i właśnie tam wykryto zastosowanie Pegasusa.

Dodał też, że żadna zgoda sądu na podsłuch nie może dotyczyć rozmów adwokata z klientem. "Jeśli ktoś wyraża na to zgodę, to popełnia przestępstwo, czy to robi sędzia, czy prokurator" - powiedział Giertych. Jego zdaniem również "to jak głęboko może inwigilować Pegasus wykracza poza to, co jest dozwolone ustawą o CBA".

Dorota Brejza opowiadała, że w 2019 roku, gdy jej mąż miał być inwigilowany, prowadziła trzy sprawy o charakterze politycznym, które były oczywiście objęte tajemnicą adwokacką. "Inwigilacja miała miejsce w okresie wyborczym - intencja w zasadzie jest jasna" - powiedziała.

Senator Krzysztof Brejza dodał, że inwigilacja jego telefonu skończyła się wraz z wyborami w 2019 roku, co dowodzi motywów, bo był szefem sztabu KO. "W tym znaczeniu wybory nie były uczciwe, a zaatakowany został nie tylko sztab KO, ale oszukani zostali Polacy" - powiedział.

"Wybory transparentne były na pewno, bo władza dobrze wiedziała, co robi opozycja. Ale czy uczciwe?" - dodał Neumann. Ocenił, że jest niedopuszczalne, że "państwo walczy z opozycją jak z terrorystami".

"Nie mam żadnych wątpliwości, że czas rozliczenia nadejdzie" - podsumowała szefowa zespołu Joanna Kluzik-Rostkowska. Zaapelowała jednocześnie, by korzystać z możliwości i sprawdzać, czy miało się zainfekowany telefon.

Według amerykańskiej agencji prasowej Associated Press, powołującej się na ustalenia działającej przy Uniwersytecie w Toronto grupy Citizen Lab, za pomocą oprogramowania Pegasus inwigilowany był senator KO Krzysztof Brejza, adwokat Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek.

Rzecznik rządu Piotr Müller pytany w poniedziałek w Polsat News czy może potwierdzić, że polski rząd zakupił system Pegasus, odparł, że nie może udzielać informacji, które "mają charakter niejawny, to znaczy, jakie środki operacyjne posiadają polskie służby". Jednocześnie wskazał, że "żadne działania kontroli operacyjnej, tej najdalej idącej, czyli m.in. kontroli rozmów czy korespondencji, nie są w Polsce przeprowadzane przez służby bez zgody sądu".

Szef klubu PiS, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki pytany w poniedziałek o sprawę Pegasusa zaznaczył, że to taka sprawa, którą należy wyjaśnić, natomiast "zabawa w komisję śledczą w takiej kwestii nie wydaje się uzasadniona".

Z kolei rzecznik PO Jan Grabiec, zapowiadając w poniedziałek wniosek ws. powołania komisji śledczej, przyznał, że aby został on przegłosowany, potrzebne są także głosy tych, którzy wspierają PiS. Ocenił jednak, że "do wielu parlamentarzystów dociera jednak, że to, co się dzieje, jeśli chodzi o podsłuchiwanie opozycji, przekracza wszelkie standardy, jakie obowiązywały do tej pory w Polsce". (PAP)

autor: Piotr Śmiłowicz