W dobie internetu życie bez błyskawicznego obiegu informacji wydaje się niewyobrażalne. A jednak ludzkość przedsmak takich możliwości poczuła dopiero półtora stulecia temu za sprawą prostego urządzenia wykorzystującego właściwości energii elektrycznej. Nie przypadkiem Samuel Morse, przeczuwając szanse, jakie stwarza telegraf, na pierwszą depeszę przesłaną 24 maja 1844 r. kablem łączącym Waszyngton z Baltimore wybrał werset z biblijnej Księgi Liczb. A brzmiał on: „Co Bóg uczynił”.

Elektryczność pewniejsza od wzroku

„Telegraf elektryczny niebywale przyspieszył wymianę informacji. W roku 1801 wieść o śmierci cara Pawła I dotarła do Londynu po trzech tygodniach. W 1855 roku o śmierci jego syna Mikołaja I dowiedziano się tam po paru godzinach” – podkreśla na łamach „Najkrótszej historii wynalazków” Bolesław Orłowski. Ludzie już od starożytności budowali systemy przesyłania sygnałów: dźwiękowych, świetlnych lub dymnych. Jednak ich udoskonalanie długo szło opornie. Pierwszego znaczącego przełomu dokonał dopiero po rewolucji francuskiej niedoszły ksiądz Claude Chappe, który zaprojektował telegraf optyczny. „Było to pięciometrowej wysokości rusztowanie, z którego za pomocą dźwigni obrotowej można było wysuwać ramię sygnalizacyjne, wyposażone w 86 różnych znaków. Urządzenia te rozmieszczane co sześć – siedem kilometrów, pozwalały przy dobrej widoczności przesyłać wiadomość z nadzwyczajną prędkości” – opisuje w książce „Geniusze i spekulanci. Jak rodził się kapitalizm” Günter Ogger. Dzięki wysiłkom brata wynalazcy, Ignace’a Chappego, deputowanego do parlamentu, który dbał też o rodzinny biznes, państwo francuskie sfinansowało budowę wież telegraficznych między Lille a Paryżem. Telegraf Chappe zaczął pracę w październiku 1792 r. Po opanowaniu do perfekcji jego obsługi jedna wiadomość między miastami szła dwie minuty, co zachwyciło przede wszystkim generałów, na czele z Napoleonem Bonaparte. Francja zyskała potężny atut – system przekazywania informacji w czasie wielo krotnie krótszym, niż potrafiły to robić inne mocarstwa. Nic zatem dziwnego, że na jej terenie powstało ponad 500 stacji przekaźnikowych łączących komunikacyjnie 29 miast. Jednak telegraf Chappe miał też mnóstwo trudnych do usunięcia wad. Na dłuższych dystansach jego obsługa wymagała licznego personelu, co czasem przemieniało się w zabawę w głuchy telefon. Drobny błąd popełniony przez jednego telegrafistę z każdą kolejną wieżą przekazową mógł stać się jeszcze większy, zniekształcając treść depeszy.

Reklama

Cały artykuł przeczytasz w wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" na długi weekend lub na eGDP.