Mimo poważnej reformy rynku pracy i prób ograniczania wydatków publicznych w budżecie na 2018 r, francuski dług publiczny nie będzie się zmniejszał. Przeciwnie, w 2019 r może - według rządowych projekcji - zbliżyć się do 100 proc. francuskiego PKB.
ikona lupy />
Marc-Antoine Authier, ekspert od polityki społecznej w paryskim Instytucie Montaigne, think tanku analizującym politykę publiczną rządu. / Media

W przyszłym roku emisja długu (średnio- i długoterminowego) wyniesie 195 mld euro, co oznacza wzrost o ponad 5 proc. w ciągu jednego roku. Rekordowe do tej pory były lata 2010 oraz 2015, kiedy francuski dług sięgnął 188 mld euro. Zdaniem Anthony’ego Requina, dyrektora generalnego Agence France Trésor Francja wciąż refinansuje swój dług powstały na skutek kryzysu z 2008 r.

Według najnowszych projekcji rządowych - dług publiczny Francji wyniesie w 2018 r. 96,8 proc., czyli tyle samo, co w 2017. Następnie nieznacznie wzrośnie do 97,1 proc. Rząd przewiduje jego stopniowy i niewielki spadek dopiero od 2020 r. Minister gospodarki Bruno Le Maire uważa, że wzrost gospodarczy Francji w 2017 wyniesie 1,8 proc. PKB, choć w tegorocznym budżecie zakładano wzrost na poziomie 1,7 proc. PKB. – Francja, która nie dotrzymuje swoich założeń budżetowych, która akumuluje deficyt, jest Francją, której pozycja polityczna traci znaczenie – podkreślał Bruno Le Maire podczas prezentacji założeń do przyszłorocznego budżetu. Słowa te idą w parze z ambicjami prezydenta Macrona, który chce reformować Unię, stając się głównym i wiarygodnym partnerem Niemiec we Wspólnocie.

Inwestycje i ochrona miejsc pracy

Reklama

Według zapowiedzi Macrona z kampanii wyborczej, rząd pod jego kierownictwem miał walczyć z utrzymującym się od 30 lat masowym bezrobociem i utrzymać deficyt budżetowy poniżej 3 proc. PKB. Francja jest jednym z niewielu unijnych krajów (obok Hiszpanii i Wielkiej Brytanii), który wciąż podlega tzw. procedurze nadmiernego deficytu. A to, czy w przyszłym roku znów przekroczy graniczne 3 proc. PKB, zależy z jednej strony od utrzymania pozytywnych sygnałów płynących z francuskiej gospodarki, która przyspiesza w ostatnich miesiącach, oraz z drugiej – od wprowadzania w życie zapowiadanych oszczędności.

Jednak pomysłem Macrona na rozruszanie gospodarki tak naprawdę nie są cięcia wydatków publicznych (zaplanowano je niewielkie), ale inwestycje, co nie odbiega zbytnio od modelu Johna Maynarda Keynesa. Mają to być jednak tzw. inwestycje perspektywiczne w edukację i badania oraz w ekologię (ponad 50 mld euro w ciągu najbliższych 5 lat).

Drugim ważnym pomysłem Macrona na gospodarkę jest uelastycznianie rynku pracy, która ma zapewnić firmom większą stabilność i bezpieczeństwo funkcjonowania. Francuski prezydent chce wzmocnić pozycję przedsiębiorców we Francji, co jednak spotyka się z ostrą krytyką ze strony związków i lewicy. „To prezydent bogaczy” – twierdzi Jean–Luc Mélenchon, lider „Francji Niepokornej”, której bojówkarze podczas wrześniowych manifestacji nieśli transparenty z napisami: „Chien de Medef”, co eufemistycznie można przetłumaczyć jako „podległy pracodawcom”.

- Rynek pracy, podatki oraz inwestycje to – jak wyjaśnia w rozmowie z Forsal.pl dr Jean-Yves Archer, ekonomista specjalizujący się w tematyce wydatków publicznych i założyciel think tanku Archer 58 Research – trzy podstawowe filary macronomiki. Potwierdzeniem tych słów są starania prezydenta o symboliczne już utrzymanie zatrudnienia w sławnej fabryce pralek Whirpoola w Amiens, miasta, w którym urodził się prezydent. Fabryka, której produkcja przenoszona jest do Polski, była gorącym tematem podczas kampanii prezydenckiej. Na początku października znów wraca do publicznej debaty, a Macron spotyka się tu jeszcze raz ze związkowcami i zapewnia ich, że uratuje ich miejsca pracy.

Interwencjonizm państwowy

Według teorii Keynesa, aby rozruszać gospodarkę, należy ciąć stopy procentowe, obniżając tym samym koszty inwestycji, stosować ulgi inwestycyjne w systemie podatkowym, ratować upadające przedsiębiorstwa, a nawet bezpośrednio „pompować” pieniądze w rynek za pomocą bezpośrednich inwestycji państwa, czyli na szeroką skalę stosować rozmaite działania interwencjonistyczne. Inwestycje nie mogą jednak zwiększać mocy produkcyjnych gospodarki. Chodzi o to, żeby nie było jeszcze więcej dóbr w gospodarce, w której jest kryzys nadmiaru podaży w stosunku do (kurczącego się) popytu. Macron chce transformacji przedsiębiorstw w te oparte o ekologiczne źródła energii, bazujące na wiedzy i zdolne konkurować w eksporcie z przedsiębiorstwami spoza Unii.

Francuski prezydent opowiada się za modelem gospodarki, która chroni przed „nieuczciwą” konkurencją z zewnątrz, a jedną z pierwszych decyzji ministra Bruno Le Maire’a była czasowa nacjonalizacja najważniejszej stoczni francuskiej STX France w Saint Nazaire. Wielomiesięczny spór między francuskim rządem i włoską spółką Fincantieri, współwłaścicielem stoczni, udało się zakończyć dopiero pod koniec września podczas szczytu francusko-włoskiego w Lyonie. Kompromis polegający na zatrzymaniu przez Francję prawa veta oraz uzyskaniu gwarancji zatrudnienia w stoczni przy przekazaniu 1 proc. akcji Włochom, którzy dysponują 51 proc. pakietem akcji, prezydent Macron nazwał kompromisem, w którym każda ze stron zyskuje.

Drugą strategiczną decyzją w ostatnich dniach jest fuzja jednego z najważniejszych francuskich koncernów - Alstomu z niemieckim Siemensem. Skarb państwa, jako mniejszościowy akcjonariusz Alstomu, był również stroną w negocjacjach. Państwo interweniowało już wcześniej, ratując koncern m.in. w 2008 r. przed poważnymi problemami finansowymi. Z kolei na wiosnę Francja udzieliła gigantycznych pożyczek swojemu sektorowi energetycznemu. Oprócz 4,5 mld euro bezpośredniego zastrzyku finansowego z budżetu, koncern energetyczny Areva, którego 86,5 proc. akcji kontroluje skarb państwa, otrzyma też 3,5 mld pożyczki na poprawę płynności finansowej. W sumie pomoc publiczna udzielona francuskiej energetyce atomowej w tym roku szacowana jest na 10 mld euro. Bruksela w marcu dała zielone światło na te transakcje, nie widząc w zastrzyku finansowym praktyk zakłócających funkcjonowanie wolnej konkurencji na rynku.

Rząd francuski w budżecie na 2018 r. zdecydował się na obniżanie podatków dla firm i osób fizycznych (likwidując tzw. podatek od zamieszkania, redukując podatek od oszczędności kapitałowych oraz przekształcając podatek od fortun tzw. ISF w podatek od nieruchomości). Zdaniem dra Archera przy obecnych podatkach Francuzi nie mogą inwestować oszczędności w gospodarkę. Zwłaszcza w małe i średnie firmy, które kreują przecież miejsca pracy i stanowią większości funkcjonujących na rynku przedsiębiorstw – podkreśla dr Archer. ISF sprawiał, że zamożni Francuzi lokowali oszczędności za granicą, przede wszystkim w Szwajcarii.

Zadłużenie może rosnąć

Niskie stopy procentowe w strefie euro w roku 2010 oraz 2011 pomogły rządowi finansować francuski dług, jednak perspektywa ich wzrostu w kolejnych latach, sprawia, że finansowanie długu może stać się trudniejsze i bardziej kosztowne. Wzrost oprocentowania o 1 proc. może – według prognoz – zwiększyć koszt finansowania długu o ponad 2 mld euro. Jednak Anthony Requin zapewnia, że towarzyszyć temu będą lepsza koniunktura oraz wzrost inflacji.

Przede wszystkim chcemy walczyć z masowym bezrobociem we Francji

Komentarz Marc-Antoine'a Authiera, eksperta od polityki społecznej z paryskiego Instytutu Montaigne, think tanku analizującym politykę publiczną rządu

Najważniejszym przekazem, jaki wysyłamy światu wprowadzając reformę rynku pracy jest to, że chcemy walczyć z masowym bezrobociem we Francji, z czym mamy problem od 30 lat. Nasi europejscy partnerzy, jak Niemcy, Wielka Brytania czy Hiszpania już zreformowały swoje rynki pracy. Reforma zawiera wiele praktycznych rozwiązań, które uproszczą dialog społeczny między pracodawcą, pracownikiem i partnerami społecznymi. Dotyczy to zwłaszcza małych i średnich firm, ale i w dużych przedsiębiorstwach nie będą już potrzebne różne instancje do negocjacji pensji, organizacji pracy czy warunków zatrudnienia.

Spodziewam się, że dzięki reformie rynek pracy we Francji znacznie się uelastyczni. Jedną z kluczowych zmian jest skrócenie czasu, kiedy pracownik może podać pracodawcę do sądu z powodu zwolnienia z pracy - z dwóch lat do roku od momentu zwolnienia. Dookreślone zostaną minimum i maksimum odszkodowań, jakie pracodawca winien będzie pracownikowi w takiej sytuacji. Rząd zwiększa kwoty odszkodowań o 25 proc., co jest kompromisem w stosunku do żądań związków zawodowych, które postulowały ich 50-proc. podwyżkę.

Kolejnym krokiem rządu powinno być zapewnienie zwalnianym pracownikom niezbędnych szkoleń oraz ubezpieczeń. Chcemy zbliżyć się do modelu niemieckiego, gdzie decyzje dotyczące firm podejmowane są na szczeblu regionalnym, a nie centralnym. Reforma ma na celu zwiększenie zaufania i zapewnienie firmom stabilności funkcjonowania na rynku, choć nie spodziewam się, że reforma gwałtownie zmieni model zatrudniania we Francji czy zmniejszy dług publicznego kraju w krótkiej perspektywie.

>>> Czytaj też: Francja przegrała bitwę o UE. Najważniejsze pomysły Macrona będą upadać jeden po drugim [OPINIA]