Według sondaży przedwyborczych najbardziej zacięta walka będzie miała miejsce w dwóch największych ośrodkach w kraju - metropolitalnym Stambule i stołecznej Ankarze. W obu tych miastach opozycyjna koalicja Partii Ludowo-Republikańskiej(CHP) oraz Dobrej Partii (IYI) ma największe szanse na pokonanie kandydatów połączonych sił rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) i Nacjonalistycznej Partii Działania (MHP).

"Wszystko będzie zależeć od dwóch czynników. Po pierwsze od tego, ilu tradycyjnych zwolenników AKP, której przewodzi Erdogan, jest na tyle rozczarowanych pogłębiającym się kryzysem, że postanowi zostać w domu. Po drugie od tego, ilu Kurdów mieszkających w wielkich miastach, w których ich Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) nie wystawiła własnych kandydatów, zdecyduje się na oddanie głosów na opozycję" – powiedział PAP Ioannis Grigoriadis, wykładowca nauk politycznych na prywatnym Uniwersytecie Bilkent w Ankarze.

Lewicowa kurdyjska HDP, której wielu działaczy, oskarżonych o współpracę ze zdelegalizowaną w Turcji separatystyczną Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), jest w więzieniu, postanowiła w tych wyborach nie startować w dużych ośrodkach miejskich, takich właśnie jak Ankara czy Stambuł.

Według Grigoriadisa decyzja ta była subtelnym sygnałem dla zwolenników HDP, by poparli Przymierze Narodowe, w skład którego wchodzi kemalistowska lewicowa CHP oraz nacjonalistyczna i świecka IYI.

Reklama

"Oczywiście, przywództwo HDP nie powiedziało tego otwarcie, ponieważ jakiekolwiek publiczne oświadczenie tego rodzaju zaszkodziłoby Przymierzu" – mówi politolog, tłumacząc, że otrzymanie oficjalnego poparcia ze strony Kurdów mogłoby spowodować oskarżenie Przymierza o współpracę z PKK.

Rozmówca PAP uważa, że przynajmniej część tradycyjnych zwolenników HDP może zdecydować się na oddanie głosu na zjednoczoną opozycję, opowiadając się w ten sposób przeciwko Sojuszowi Ludowemu konserwatywno-islamskiej AKP i nacjonalistycznej MHP. "Szczególnie w Stambule, gdzie mieszka kilka milionów Kurdów, może to mieć wpływ na wynik wyborów" – wskazuje Grigoriadis.

Niezależny konsultant ds. międzynarodowych Yoruk Isik również uważa, że opozycja ma w tych wyborach szansę na przejęcie kontroli nad Ankarą i Stambułem, i że pomimo faktu, że są to tylko wybory samorządowe takie zwycięstwo miałoby ogromne znaczenie symboliczne.

"Erdogan jest niesamowicie utalentowanym politykiem, który od wielu lat odnosi same zwycięstwa – zauważa Isik. - Utrata Ankary, a tym bardziej Stambułu, w którym właśnie jako burmistrz wiele lat temu zaczynał swoją polityczną karierę, byłaby sygnałem, że jego gwiazda nie świeci już tak samo mocno".

Według Isika wieloletnia supremacja AKP jest szczególnie zagrożona w Ankarze, gdzie po raz pierwszy od 23 lat kandydatem AKP nie jest Melih Gokcek. "Gokcek to miejscowa potęga. Był wybierany na burmistrza pięciokrotnie. Ma w stolicy własne, świetnie funkcjonujące zaplecze polityczne. Nowy kandydat AKP Mehmet Ozhaseki, mimo że do lipca ubiegłego roku był ministrem środowiska i urbanizacji, nie ma takiej siły przebicia. Poza tym kandydat Przymierza Mansur Yavas ma korzenie nacjonalistyczne. Dlatego może mu się też udać ukraść głosy AKP i MHP" – mówi ekspert.

Do walki o Stambuł Sojusz Ludowy rzucił doświadczonego polityka, byłego premiera i przewodniczącego parlamentu Binalego Yildirima. Jego rywalem jest Ekrem Imamoglu, o wiele mniej znany dotychczasowy burmistrz jednej z dzielnic Stambułu, Beylikduzu.

Zarówno Isik jak i Grigoriadis zgadzają się, że potencjalna porażka Yildirima w Stambule będzie w dużej mierze zależeć od tego, jak zagłosują Kurdowie. Grigoriadis podkreśla, że ich poparcie dla Imamoglu nie jest przesądzone.

"Głosy Kurdów nie są zjednoczone. Wielu z nich, szczególnie z konserwatywnej klasy średniej, będzie głosować na AKP" – wskazuje Grigoriadis.

Podkreśla jednak, że 49-letni Imamoglu ma szanse, ponieważ jako polityk młodszego pokolenia, wywodzący się z tradycyjnej muzułmańskiej rodziny, nie jest obarczony nacjonalistyczną przeszłością, jak niektórzy inni politycy związani z Przymierzem.

Profesor nauk politycznych na Uniwersytecie w Atenach, Cengiz Aktar, nie zgadza się jednak z taką analizą i uważa, że generalnie nawet zwolennicy HDP będą mieli problem z poparciem Przymierza Narodowego, ponieważ wchodząca w jego skład IYI jest partią nacjonalistyczną, która zaledwie kilka lat temu wyodrębniła się z MHP. "Kurdowie nigdy nie poprą IYI. W tych wyborach, żeby pokonać skrajnych nacjonalistów, musieliby oddać głosy na takich samych skrajnych nacjonalistów. Kurdowie tego nie zrobią" - zaznacza Aktar.

Jego zdaniem pomimo pogłębiającego się kryzysu gospodarczego i słabego kursu liry Sojusz Ludowy zwycięży, ponieważ - jak to ujął - "oni nie mogą sobie pozwolić na przegraną".

W ostatnich dniach kurs liry tureckiej faktycznie jest bardzo rozchwiany. Pod koniec zeszłego tygodnia jej kurs spadł z ok. 5,46 za dolara do nawet 5,83. Na początku tygodnia wskutek interwencji tureckiego banku centralnego waluta odrobiła straty, ale w czwartek ponownie straciła na wartości ok. 4 proc. i w piątek o kolejny 1 proc., spadając poniżej poziomu 5,66 liry za dolara. W zeszłym roku lira straciła wobec dolara prawie 30 proc.

Presja na lirę jest związana z powtarzającymi się obawami o turecki bilans płatniczy, zdolność Turcji do obsługi zadłużenia zagranicznego oraz wezwania prezydenta Erdogana do banku centralnego o obniżenie stóp procentowych.

>>> Czytaj również: Włochy wciąż są królem zadłużenia w Europie, ale Francja depcze im po piętach