Nowy Jork stał się epicentrum zakażeń koronawirusem w Stanach Zjednoczonych. Aż 1 na 5 osób hospitalizowanych w amerykańskiej metropolii to ludzie poniżej 44 roku życia – wynika najnowszych danych nowojorskiego departamentu zdrowia.

Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) od 10 do 15 proc. osób zakażonych koronawirusem, które mają mniej niż 50 lat, to przypadki od umiarkowanych do poważnych.

W piątek do nowojorskiego szpitala Manhattan's Mount Sinai Morningside trafił zakażony 32-latek. U młodego mężczyzny, który wcześniej nie miał żadnych objawów, stwierdzono gorączkę oraz niskie poziomy tlenu we krwi. Cztery dni wcześniej pojawił się na szpitalnym oddziale ratunkowym, ale kazano mu wrócić do domu, pić dużo wody, brać paracetamol oraz zapewnić sobie izolację. Jego stan jednak w ciągu czterech dni znacząco się pogorszył. „Pacjent był skrajnie wystraszony i taki młody” – relacjonuje doktor Kaedrea Jackson.

Przez miesiące oficjalne komunikaty ze strony władz sugerowały, że grupą największego ryzyka są osoby starsze. Ludziom młodym nakazywano pozostanie w domach – nie tyle po to, aby sami uniknęli zakażenia, ale przede wszystkim, aby nie przenosili patogenów na osoby starsze. Sytuacja uległa zmianie w połowie marca, gdy jeden z urzędników z Białego Domu odpowiedzialny za zdrowie publiczne zaczął ostrzegać, że we Włoszech i Francji chorują również ludzie młodzi. Obecnie trend ten uwidocznił się także w USA.

Reklama

„Wielu pacjentów już nie pasuje do przekazu, który zrodził się na podstawie relacji z Chin czy Włoch. Dziś trafiają do nas nie tylko starsze osoby, ale wszyscy” – komentuje dr Jackson.

Jak szacuje, 20 proc. przypadków zakażeń w jej szpitalu to osoby poniżej 50 roku życia. Wielu młodszych lekarzy obserwuje trzydziestolatków, którzy trafiają do szpitala i wymagają podłączenia do respiratora.

„Ludzie się naprawdę boją. Wiele osób zadaje sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje, przecież te osoby są bardzo młode” – relacjonuje Kaedrea Jackson.

Gubernator Nowego Jorku Andrew Cuomo stwierdził, że zbyt wiele młodych osób nie przyswoiło sobie tego, że oni także mogą się zakazić.

„Wciąż można zaobserwować duże skupiska młodych ludzi” – mówił na środowym briefingu gubernator Cuomo. „Oni także mogą się zakazić i ryzykują swoim życiem. Ta choroba może zabijać młodych ludzi. To rzadkie okoliczności, ale tak się dzieje” – ostrzegał Cuomo.

Potwierdza to Eric Wei, lekarz pogotowia i dyrektor ds. jakości w sieci placówek NYC Health + Hospitals: „To młodzi ludzie, którzy wcześniej byli zdrowi. Najpierw wyglądają, jakby mieli grypę. Kilka godzin później potrzebują już tlenu, a po kolejnych godzinach wymagają podłączenia do respiratora” – ostrzega Wei.

>>> Czytaj też: Nowy Jork stał się amerykańską Lombardią. Finansowe centrum USA jest pogrążone w kryzysie