W wypowiedzi dla dziennikarzy w Waszyngtonie Milley uznał też, że za wcześnie jest na spekulowanie, czy ostrzał w nocy z wtorku na środę będzie ostatnim atakiem Iranu na obiekty USA. Za "bardo prawdopodobne" uznał, że ataki na amerykańskie wojsko przeprowadzą w Iraku i Syrii szyickie milicje.

Według przedstawicieli amerykańskiej administracji władze w Teheranie wystrzeliły 16 rakiet krótkiego zasięgu z co najmniej trzech miejsc w Iranie. Minimum 11 z nich trafiło bazę Ain Al-Asad, a jedna bazę w Irbilu w irackim Kurdystanie. Szef Pentagonu Mark Esper stwierdził, że rakiety trafiły w namioty, helikopter oraz parking.

Zdaniem przewodniczącego Kolegium Szefów Sztabów USA, ostrzał miał na celu wyrządzenie "znacznych szkód", w tym zniszczenie pojazdów i samolotów oraz "zabicie personelu". Wojskowy zastrzegł przy tym, że jest to "jego prywatna ocena".

Esper i Milley przekazali, że nie wiedzą o żadnych irackich ostrzeżeniach przed atakiem ze strony władz irackich.

Reklama

O tym, że Iran celowo nie zaatakował amerykańskich żołnierzy pisze w artykule, w którym powołuje się na źródła wojskowe i rządowe, "Washington Post". Dziennik informuje, że Amerykanie "na godziny" przed atakiem zostali przed nim ostrzeżeni. Waszyngton miał otrzymać w sprawie ostrzału Iranu informacje wywiadowcze oraz od irackich władz.

W nocy z wtorku na środę z terytorium Iranu wystrzelono pociski rakietowe na cele USA w Iraku - bazę wojskową Ain Al-Asad, położoną 160 km na zachód od Bagdadu, oraz bazę w Irbilu, w irackim Kurdystanie na północy kraju.

Iran przeprowadził ostrzał w odwecie za zeszłotygodniowy atak amerykańskich dronów w Bagdadzie, w którym zginął generał Kasem Sulejmani, dowódca elitarnej irańskiej jednostki wojskowej Al-Kuds.

Według irańskiej telewizji państwowej w atakach odwetowych zginęło 80 "amerykańskich terrorystów" oraz "poważnie uszkodzone" zostały śmigłowce i sprzęt wojskowy.

W atakach Iranu na amerykańskie bazy w Iraku nie ma ofiar śmiertelnych ani znacznych strat, udało się ocalić personel wojskowy baz dzięki systemowi ostrzegania przed atakiem - oświadczył w środę w Białym Domu amerykański prezydent Donald Trump. Nie zapowiedział przy tym odwetu ze strony USA i oświadczył, że "wygląda, że Iran wycofuje się".

Szef irańskiej dyplomacji Mohammad Dżawad Zarif powiedział, że ataki zakończyły irańską reakcję na zabicie przez siły USA generała Sulejmaniego.

"Iran zemścił się za śmierć generała Kasema Sulejmaniego i nie zamierza podejmować nowych działań wojskowych, jeśli nie będzie agresji ze strony Stanów Zjednoczonych" - oświadczył w środę w Nowym Jorku ambasador Iranu przy ONZ Madżid Tacht Rawanczi. (PAP)