Według białoruskiego politologa w zaostrzającym się sporze więcej szans i argumentów ma Ukraina. "Straty obu stron są jednak nieuniknione i nie jest jasne, czy cele, które stawiają przed sobą Mińsk i Kijów, zrekompensują je" - pisze Andrej Fiodorou na łamach portalu Naviny.

W związku z przymusowym lądowaniem samolotu Ryanair, Ukraina, w ślad za państwami UE, zamknęła dla Białorusi swoją przestrzeń powietrzną, a 3 czerwca Rada Najwyższa przyjęła uchwałę potępiającą działania władz w Mińsku polegające na zmuszeniu samolotu do lądowania i aresztowaniu opozycjonisty Ramana Pratasiewicza.

"To kolejne potwierdzenie trwającego zaostrzenia w relacjach dwustronnych. Dwa dni wcześniej Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że zamierza wraz z Moskwą zbadać możliwości lotów na Krym. Jako że Ukraina swoją przestrzeń powietrzną zamknęła, to chodzi o loty przez Rosję" – pisze Fiodorau.

Ponadto, znowu w kontekście zatrzymania Ramana Pratasiewicza, Łukaszenka nie wykluczył, że dopuści do jego przesłuchania przez śledczych z samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej na południowym wschodzie Ukrainy. Prorosyjscy separatyści z tzw. ŁNR zarzucają Pratasiewiczowi rzekomy udział w walkach w Donbasie w szeregach batalionu Azow.

Reklama

Kijów zareagował natychmiast – najpierw wiceminister Emine Dżaparowa, a potem szef MSZ Dmytro Kułeba, ostrzegli, że Kijów "nie wybaczy" działań uderzających w jej integralność terytorialną.

"Jeśli chociaż jeden białoruski samolot trafi na terytorium okupowanego Krymu, sankcje będą nieuniknione" – powiedziała Dżaparowa.

Kułeba zapewnił, że Kijów "ma wystarczająco instrumentów", by tych, którzy nie szanują integralności terytorialnej Ukrainy – "zabolało". Ostrzegł, że Białoruś, która jest mocno powiązana gospodarczo z Ukrainą, odczuje to szczególnie.

Fiodorau zaznacza przy tym, że – właśnie ze względu na szeroki zakres współpracy - sankcje gospodarcze mogą być bolesne dla obu stron. Ukraina jest drugim (po Rosji) największym partnerem handlowym Białorusi, a Białoruś na liście partnerów Kijowa zajmuje szóstą pozycję.

Ekspert przyznaje, że Kijów w stosunkach z Mińskiem idzie śladem państw zachodnich, na które orientuje się w swojej polityce zagranicznej.

Jego zdaniem pomiędzy dwoma krajami "wojna gospodarcza już się zaczęła". Białoruś wprowadziła dodatkowe opłaty utylizacyjne za wwóz do kraju pojazdów kołowych z Ukrainy i zablokowała tamtejszym firmom dostęp do zamówień publicznych. Ukraina odpowiedziała 35-proc. cłem na dostawy środków transportu (chociaż na razie go nie stosuje).

Mińsk zapowiedział ograniczenie eksportu benzyny 95-oktanowej, oficjalnie z powodu remontu w rafinerii w Mozyrzu. To cios w bolesne miejsce, bo dostawy z Białorusi to większość kupowanych przez Ukrainę paliw. Białoruś wprowadziła również obowiązek certyfikowania szeregu ukraińskich towarów – od cukierków po cegły i pralki do prania (nie dotyczą one jednak kluczowych towarów eksportowych takich jak metale).

W polityce, pisze analityk, sankcje Kijowa będą raczej "wizerunkowe", chociaż np. przeniesienie rozmów w sprawie Donbasu z Mińska w inne miejsce byłoby "nieprzyjemne". Z drugiej strony - ocenia ekspert – "Mińsk chyba nie liczy już na wizerunek +donora bezpieczeństwa regionalnego+".

Kijów na poważnie obawia się, że Rosja mogłaby zaatakować Ukrainę z terytorium Białorusi. "Biorąc pod uwagę wydarzenia w ostatnim czasie, wykluczać takiego wariantu nie należy, ponieważ zależność Mińska do Moskwy, w tym w sferze wojskowej – rośnie" – pisze Fiodorau.

"Zachowanie Ukrainy w dużym stopniu wyjaśnia jej dążenie do UE i NATO" – ocenia ekspert, dodając, że "sukces (na tym polu) nie jest gwarantowany, ale dobre relacje ze światem euroatlantyckim na pewno nie zaszkodzą".

"Nie ma także gwarancji, że kierownictwo Białorusi, decydując się na brutalne działanie wewnątrz kraju i w relacjach międzynarodowych, z powodzeniem załatwi swoje główne zadanie – utrzymanie władzy. Przede wszystkim dlatego, że jedyny sojusznik, który teraz pomaga tę władzę utrzymać, w perspektywie nie będzie miał nic przeciwko temu, żeby ją przejąć" – podsumowuje analityk.