Już w kilka godzin po publikacji raportu agendy ONZ, Morrison poinformował, że nie będzie chciał stawiać za cel neutralności węglowej. "Australia zrobiła swoje" - ocenił premier. "Nie podpisze się in blanco w imieniu Australijczyków, by osiągnąć te cele" - zastrzegł.

Słowa te padły na kilka miesięcy przed szczytem klimatycznym ONZ - COP26 w Glasgow w listopadzie tego roku. Oświadczenie szefa australijskiego rządu wybrzmiało pośród ostrzeżeń środowiska naukowego, że ostatnie częste pożary, susze i inne ekstremalne zjawiska pogodowe są coraz groźniejsze właśnie z powodu postępujących zmian klimatycznych.

"Musimy przyjąć inne podejście. Trzeba skoncentrować się na postępie technologicznym, który pozwoli nam na przeprowadzenie potrzebnych zmian" - oświadczył Morrison.

Australia jest jednym z największych importerów węgla i gazu ziemnego, jak również jednym z największych eksporterów paliw kopalnych na świecie. Sprawia to, że państwo to przyczynia się znacznie do kryzysu związanego ze zmianami klimatu - zauważa agencja AFP.

Reklama

Według danych Banku Światowego, Australia jest jednym z największych na świecie emitentów CO2 per capita i mimo licznych apeli społeczności międzynarodowej nie chce deklarować dążenia do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r. Władze tłumaczą, że mogłoby to spowodować zbyt poważne szkody dla australijskiej gospodarki. Zamiast tego inwestują w technologie, które mają pomóc krajowi spełnić cele określone w paryskim porozumieniu klimatycznym, tj. zmniejszenie emisji CO2 o 26-28 proc. do 2030 r. w porównaniu z 2005 r.

Jak podkreśla agencja AFP, wielu polityków z konserwatywnej partii premiera utrzymuje bliskie kontakty z przemysłem wydobywczym i neguje zmiany klimatyczne lub próbuje umniejszać wpływ, jakie przemysł ten wywiera na środowisko.

Zarówno partia rządząca premiera Morrisona, jak i opozycyjna partia pracy są za dalszą eksploatacją złóż węgla w Australii. (PAP)