Opublikowany we wtorek sondaż fińskiego nadawcy radiowo-informacyjnego Yle został przeprowadzony w związku z kryzysem ukraińskim oraz wzmożoną ostatnio dyskusją w kraju na temat ewentualnego wstąpienia Finlandii do NATO.

Pogląd o rosnącym zagrożeniu ze strony Rosji podzieliło 72 deputowanych spośród 120, którzy wypowiedzieli się w ankiecie (w Eduskuncie, czyli parlamencie, zasiada 200 osób). Wśród nich byli przede wszystkim politycy opozycji, tj. liberalno-konserwatywnej partii Koalicja Narodowa (KOK) oraz Chrześcijańscy Demokraci (KD), a także Zieloni (Vihr) oraz przedstawiciele Szwedzkiej Partii Ludowej (RKP).

Politycy głównych partii rządowych, tj. partii socjaldemokratycznej (SDP), której liderką jest premier Sanna Marin, Centrum Finlandii (KESK) oraz Związku Lewicowego (VAS), są innego zdania.

Pytanie najbardziej podzieliło posłów narodowo-konserwatywnej partii Finowie (PS) – największej partii opozycyjnej. Z odpowiedzią wahało się też wielu socjaldemokratów. Część deputowanych zwróciła uwagę, że rosnące zagrożenie ze strony Rosji "nie jest skierowane bezpośrednio w Finlandię", a relacje dwustronne między krajami, mających ponad 1300 km wspólnej granicy, "pozostają bez zmian" – wskazało Yle.

Reklama

Z początkiem roku najwyższe fińskie władze wzmocniły przekaz o zachowaniu tzw. opcji NATO, czyli możliwości podjęcia suwerennej decyzji o członkostwie w Sojuszu. Szef fińskiego MSZ Pekka Haavisto oświadczył pod koniec stycznia, że na szczeblu rządowym nie toczą się obecnie dyskusje ani nie trwają przygotowania do członkostwa w NATO. Premier Marin również przyznała, że jest "mało prawdopodobne", aby nastąpiła zmiana w tej kwestii za jej rządów (wybory parlamentarne odbędą się wiosną 2023 r.). Oficjalnie to parlament może zadecydować o członkostwie.

Podczas jednej z konferencji prasowych w ramach rundy spotkań dyplomatycznych szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow powiedział, że Rosja "szanuje suwerenność Finlandii i Szwecji", "dziękując jednocześnie za ich neutralność”. Według niektórych komentatorów te słowa należy interpretować w ten sposób, że tylko "niezaangażowanie" tych dwóch krajów nordyckich jest gwarancją stabilności w Europie.