Trzecia runda, organizowanych przez władze Ukrainy rozmów pokojowych, ma się odbyć w tym miesiącu w Stambule. Cykliczne konferencje to dla Kijowa okazja do promowania 10-punktowego planu pokojowego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który wzywa m.in. do zwrotu całego okupowanego terytorium.

Pierwsze spotkanie przeprowadzono w czerwcu w Kopenhadze, drugie - na początku sierpnia w Dżuddzie. Mimo że władze Arabii Saudyjskiej ciężko uznać za sojuszników Kijowa. Utrzymują bliskie stosunki z Rosją w ramach grupy OPEC+, a zainicjowane na przestrzeni ostatniego roku cięcia produkcji ropy były odbierane jako prezent dla pogrążonej w sankcjach rosyjskiej gospodarki.

Tylko, że na rokowania do stolicy Danii przylecieli przedstawiciele zaledwie 15 państw. Zabrakło wśród nich m.in. Chińczyków. A zdaniem Zachodu ich udział w dalszych rozmowach - jako ważnych sojuszników Rosjan - jest niezbędny. Założenie jest takie, że Państwo Środka mogłoby przekazywać proukraińskiemu obozowi informacje o oczekiwaniach i nastrojach na Kremlu. Dżuddę wybrano więc na gospodarza rozmów ze względu na jej dobre relacje z władzami w Pekinie. To ostatecznie przekonało Chińczyków do przyjazdu. W sumie Saudyjczycy przyciągnęli na konferencję prawie 40 państw.

Być może ten sam cel przyświeca organizacji kolejnej rundy rozmów w Stambule. Jeszcze nie wiadomo, czy Pekin pojawi się na wydarzeniu.

Konsulat Ukrainy w Stambule nie odpowiedział na przesłane przez DGP pytania. Choć relacje turecko-chińskie są naznaczone przez prześladowania muzułmańskiej mniejszości Ujgurów, państwo Recepa Tayyipa Erdoğana może jawić się jednak jako bardziej przyjazne miejsce do rozmów z Chinami niż np. mierząca się z ideą “de-risking” Europa.

Erdoğan może też przyciągnąć do Stambułu inne rozwijające się gospodarki.

"Nie powinniśmy zakładać, że jedno spotkanie coś zmieni"

Jednym z głównych celów ukraińskich rozmów pokojowych jest przekonanie globalnego Południa do opowiedzenia się po stronie Ukrainy. Państwa te pozostają w większości neutralne wobec rosyjskiej inwazji. Nie przyłączyły się do zachodnich sankcji na Moskwę. A część z nich – w tym Indie i Brazylia – wzmocniła współpracę biznesową z Rosją po 24 lutego 2022 r. To dla Ukraińców szczególnie ważne, biorąc pod uwagę, że po pierwszym roku wojny liczba państw potępiających Rosję spadła - według obliczeń ośrodka Economist Intelligence Unit - ze 131 do 122.

- Nie powinniśmy zakładać, że jedno spotkanie coś zmieni. Rosję trzeba pokonać na polu bitwy. Tak by wycofała się z terytorium Ukrainy w ramach granic ustalonych w 1991 r. Wszystko to, co dzieje się wcześniej, nie jest więc rozwiązaniem podstawowego problemu, a próbą skoordynowania polityk w wielu istotnych kwestiach - mówi DGP o rezultatach dotychczasowych rozmów Jewgienija Gaber, analityczka think tanku Atlantic Council. Chodzi nie tylko o przekonanie do wsparcia Kijowa państw globalnego Południa, ale i powrót do kraju ukraińskich dzieci, które zostały deportowane do Rosji (tych jest co najmniej 19 tys.), kryzys żywnościowy na świecie czy oferowaną przez państwa trzecie pomoc w obchodzeniu nałożonych na Moskwę sankcji. - To proces, który musi toczyć się równolegle do działań na froncie - wskazuje Gaber.

"Ankara próbuje działać bardziej jako pośrednik niż mediator"

Turcja może skorzystać wizerunkowo na organizacji rozmów. Władze w Ankarze od początku rosyjskiej inwazji starają się pozycjonować jako kluczowy gracz dyplomatyczny. Już pod koniec marca 2022 r. w Stambule odbyły się kilkugodzinne negocjacje delegacji z Ukrainy i Rosji. Poprzedzone zostały spotkaniem ministrów spraw zagranicznych Rosji, Ukrainy oraz Turcji na marginesie Forum Dyplomacji w Antalyi.

- Ankara próbuje działać bardziej jako pośrednik niż mediator. Nie posiada bowiem żadnego planu mediacyjnego, ale chce służyć jako platforma umożliwiająca prowadzenie negocjacji między stronami - wyjaśnia analityczka Atlantic Council. Podkreślając, że nie udało jej się odnieść sukcesu w rozmowach pokojowych, ale była pomocna w zakresie wymiany więźniów czy zawarcia porozumień zbożowych, z których Moskwa po roku współpracy wycofała się w lipcu.

Rola pośrednika wynika z postawy Turcji wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę. Ankara stara się pozostawać bezstronna. Z jednej strony wysyła broń do Kijowa. Z drugiej - nie porzuca współpracy z Kremlem. Całkowita wymiana handlowa między Ankarą a Moskwą wzrosła w ubiegłym roku o 93 proc. względem 2021 r., a tureckie firmy pomagają Moskwie w transporcie objętej sankcjami ropy.

Szwecja i NATO? Sprawa utknęła w parlamencie

Władze Turcji do dziś nie ratyfikowały zresztą akcesji Szwecji do NATO. Choć podczas lipcowego szczytu w Wilnie Erdoğan zgodził się na przyjęcie Sztokholmu do sojuszu, sprawa utknęła w parlamencie, który na razie wstrzymuje się z podjęciem decyzji.

Oficjalnie dopóki Szwecja nie wywiąże się z postawionych przez Ankarę warunków. A te uwzględniają podjęcie “konkretnych kroków w walce z terroryzmem”.

Chodzi przede wszystkim o działalność Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), o których wspieranie Ankara oskarża szwedzką administrację. W ubiegłym tygodniu rząd Erdoğana oskarżył PKK o przeprowadzenie ataku terrorystycznego przed siedzibą ministerstwa spraw wewnętrznych w Ankarze. - Wydarzenie to nie powinno mieć jednak wpływu na decyzję parlamentu. Spodziewam się, że będzie ona pozytywna - przekonuje DGP Soli Özel z Uniwersytetu Kadir Has w Stambule.