Wizyta Andrzeja Dudy w Armenii

Prezydent Andrzej Duda w poniedziałek rozpoczyna oficjalną wizytę w Armenii; spotka się z prezydentem tego kraju Wahagnem Chaczaturianem i premierem Nikolem Paszynianem. Wśród tematów rozmów ma być m.in. proces pokojowy między Armenią a Azerbejdżanem.

Wojna Armenii i Azerbejdżanu o Górski Karabach

Azerbejdżan i Armenia od wielu lat toczą spór o Górski Karabach, zamieszkany do września 2023 r. przez Ormian separatystyczny region, będący de iure częścią Azerbejdżanu. Ten trwający ponad 30 lat konflikt zbrojny między Azerami i Ormianami to najdłuższa wojna współczesnej Europy.

Stanowisko Polski ws. Górskiego Karabachu

Ekspert PISM podkreśla, że przez te lata Polska uznawała integralność terytorialną Azerbejdżanu, czyli uznawała i Górski Karabach, i tzw. terytoria okupowane wokół niego za terytorium azerskie. Z punktu widzenia Baku i Erywania przyjmowała stanowisko proazerbejdżańskie.

Jak zauważa Wojtasiewicz, stanowisko Polski wpisywało się w główny nurt unijny, ponieważ po tzw. drugiej wojnie karabachskiej w 2020 r., szef RE Charles Michel, zaangażował się w negocjacje pomiędzy Baku a Erywaniem. "Dochodziło do spotkań premiera Armenii Nikola Paszyniana, prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa i Michela. Jednak ten format nie przyniósł przełomu, a rozmowy załamały się po wrześniu 2023 r., kiedy Azerbejdżan ostatecznie przywrócił swoją integralność terytorialną, zorganizował 24-godzinną operację militarną, a w ich narracji - antyterrorystyczną - przywracając kontrolę nad całym terytorium Górskiego Karabachu" - przypomniał ekspert.

"W 2020 r. Azerbejdżan odbił terytoria okupowane i jedną trzecią terytorium Górskiego Karabachu. Rok temu dopełnił całości tego procesu. W jego wyniku ponad 100 tys. karabachskich Ormian opuściło swoje domostwa i wyjechało do Armenii, uciekając w obawie przed reperkusjami ze strony Azerbejdżanu. Władze tego kraju wykluczały jakąkolwiek autonomię polityczną dla miejscowej ludności, podkreślając, że jeśli chce wrócić do domów, musi zaakceptować azerbejdżańskie władztwo i aplikować o azerbejdżańskie obywatelstwo. Miejscowa ludność jednak czuła się Ormianami, zatem nikt z nich na miejscu nie pozostał" - zaznaczył.

Polska pomogła Armenii

Polska - jak zauważył ekspert - przekazała Erywaniowi finansową i rzeczową pomoc humanitarną. "W zeszłym roku format unijny został odrzucony przez Azerbejdżan, który postrzega UE jako stronniczą, sprzyjającą Armenii. Odtąd jakiekolwiek rozmowy na temat traktatu pokojowego toczą się między oboma krajami bez pośredników. Od dwóch lat na pograniczu armeńsko-azerbejdżańskim funkcjonuje co prawda unijna misja cywilna, która ma monitorować sytuację i zapobiegać odnowieniu się konfliktu, ale także to nie podoba się Azerbejdżanowi" - zaznaczył analityk.

Negocjacje Armenia-Azerbejdżan

Wcześniej - jak przypomniał - negocjacje armeńsko-azerbejdżańskie toczono także w dwóch innych formatach: rosyjskim z udziałem Władimira Putina i amerykańskim, z udziałem odchodzącego sekretarza stanu Antony’ego Blinkena, jednak także one przyniosły ograniczone rezultaty.

Zdaniem eksperta, rozmowy pokojowe od blisko roku znalazły się w martwym punkcie. Kwestie sporne - jak zaznaczył - dotyczą m.in. dokładnego wyznaczenia granicy armeńsko-azerbejdżańskiej. Wojtasiewicz przypomniał, że powstała międzyrządowa komisja dwustronna, która miała się tym zajmować. Wiosną tego roku strona armeńska przekazała Azerbejdżanowi cztery sporne wioski położone w północnej prowincji Tawusz.

Jak wskazał Wojtasiewicz, drugim problemem jest kwestia uznania integralności terytorialnej obydwu państw. "I tak Azerbejdżan domaga się od Armenii wykreślenia z preambuły jej konstytucji zapisu mówiącego o tym, że celem armeńskich władz jest zjednoczenie wszystkich ziem armeńskich, w tym Karabachu oraz tzw. zachodniej Armenii z górą Ararat, która obecnie należy do Turcji. Strona armeńska odrzuca te zarzuty, podkreślając, że preambuła nie ma mocy ustawy zasadniczej" - podkreślił.

Trzecia kwestia, która stanowi element sporu, to odblokowanie korytarzy transportowych na terenie Kaukazu. "Po 2020 r. Armenia zobowiązała się w porozumieniu kończącym tzw. drugą wojnę karabachską zawartym pod auspicjami Rosji, że odblokuje korytarze transportowe. Obecnie Armenia i Azerbejdżan, a także Armenia i Turcja nie utrzymują stosunków dyplomatycznych, a granicę między nimi są zamknięte. Natomiast Azerbejdżanowi i Turcji zależy na tym, by szlaki transportowe między tymi krajami zostały odtworzone przez terytorium Armenii" - powiedział ekspert.

Jak podkreśla, największe emocje budzi kwestia tzw. zangezurskiego korytarza transportowego - czyli drogi, która miałaby przebiegać przez południową Armenię, przez prowincję Zangezur, i połączyć Azerbejdżan z Turcją. Wojtasiewicz zauważa, że Armenia co prawda nie mówi w tej sprawie "nie", ale nalega, by droga pozostawała pod jej jurysdykcją, podczas gdy Azerbejdżan i Rosja chcą, by droga ta miała de facto charakter eksterytorialny, by kontrolę nad nią sprawowali funkcjonariusze rosyjskiego FSB.

"Te trzy problemy powodują, że mimo często pojawiających się komunikatów, że jest blisko do porozumienia, to jednak nie dochodzi ono do skutku. Nadal odnowienie się konfliktu jest bardziej prawdopodobne niż ostateczne porozumienie" - ocenił.

Według Wojtasiewicza, Armenia jest biednym krajem z raczej niewielkim potencjałem gospodarczym, jako, że gospodarka ta jest uzależniona od Rosji, która kontroluje wiele ormiańskich sektorów gospodarczych, w tym energetykę gazową, telekomunikację, transport kolejowy i wydobycie.

Polskie inwestycje w Armenii

Ekspert zauważa, że największą polską inwestycją było wykupienie przez polską giełdę papierów wartościowych jej ormiańskiego odpowiednika. "Ormiańska gospodarka co prawda rozwija się dość dobrze - jest to wzrost nawet do kilkunastu procent PKB, ale w głównej mierze wynika on z tego, że po częściowej mobilizacji ogłoszonej przez Władimira Putina w Rosji jesienią 2022 r. do Armenii napłynęło wielu obywateli tego kraju, którzy zakładali na miejscu firmy i kupowali nieruchomości oraz z tego, że terytorium Armenii jest wykorzystywane do obchodzenia zachodnich sankcji na Rosję" - stwierdził.

Podobnie - jak zauważył - jest w przypadku Gruzji i Kazachstanu. "I tak - dziś Armenia przykładowo reeksportuje ogromną ilość złota i samochodów, choć wiadomo, że tam nie wydobywa się aż tyle tego kruszcu ani nie wytwarza tyle aut. Jednak Armenia - co bardzo ważne - jest po wojnie armeńsko-azerbejdżańskiej w 2020 roku i jej finalizacji w 2023 niezwykle zawiedziona postawą Rosji" - podkreślił Wojtasiński.

Rosja była sojusznikiem Armenii przez prawie 30 lat

Zauważył, że Rosja była jej formalną sojuszniczką przez blisko trzy dekady, a Armenia - należała do Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), do Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (EUG) i wszystkich innych formatów, w których Rosja odgrywała przewodnią rolę, zatem i ormiańskie elity i społeczeństwo były ogromnie zawiedzione, że Rosja nie wsparła jej militarnie.

"W wyniku tego Nikol Paszynian rozpoczął reorientację polityki zagranicznej Armenii. Jest to jednak niezmiernie trudne zadanie. Na razie zostało zamrożone członkostwo Armenii w OUBZ, ale o wyjściu z EUG nie ma mowy, bo to doprowadziłoby do ogromnego kryzysu gospodarczego. Wizjewstąpienia Armenii do NATO są zaś mało realne. Dochodzi co prawda do wzmocnienia współpracy armeńsko-amerykańskiej jeśli chodzi o kwestie militarne, ale bardziej w kwestii szkoleń. Jednak potencjał armii armeńskiej jest stosunkowo niewielki" - zaznaczył ekspert.

"To, co może robić Zachód i UE, to wzmacniać te dążenia Armenii, jednak te wymagają ogromnych ilości pieniędzy tak, by zrekompensować straty, jakie poniósłby ten kraj, wychodząc ze zdominowanych przez Rosję organizacji o charakterze gospodarczym czy utraty rynku rosyjskiego" - dodał. Jak zauważył, badania pokazują, że nastroje w Armenii stały się w ostatnich latach antyrosyjskie i bardziej prozachodnie. "Jednak reorientacja pozycji międzynarodowej Armenii jest procesem trudnym, złożonym i bardzo kosztownym" - ocenił. (PAP)