Zaproszenie i rozmowa prezydenta Nawrockiego z Trumpem

Tuż po zaprzysiężeniu prezydent Karol Nawrocki otrzymał zaproszenie od prezydenta USA Donalda Trumpa. Rozmowa ma się odbyć 3 września. Zdaniem dr hab. Tomasza Płudowskiego, amerykanisty z uniwersytetu Vizja, z rozmowy nie wyniknie „nic konkretnego”. Ocenił m.in., że „pozycja Polski jest osłabiona przez brak współpracy i zdecydowanego jednego stanowiska polskiej strony”, czyli rządu i prezydenta.

Według Płudowskiego Nawrocki może zyskać sympatię Trumpa w związku ze zbieżnością ideologiczną obu przywódców.

Brak współpracy i jednolitego stanowiska rządu i prezydenta

Amerykanista przywołał m.in. zawetowanie przez Nawrockiego nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy. Prezydent argumentował, że „800 plus” powinni dostawać tylko Ukraińcy pracujący w Polsce. Zaproponował projekt zakładający m.in dostęp do świadczeń i ochrony zdrowia tylko dla pracujących i opłacających składki w Polsce.

- Ostatnie decyzje prezydenta Karola Nawrockiego wobec Ukrainy wpisują się w taką pewną antyukraińskość skrywaną pod płaszczykiem listów lub miłych słów. Ale decyzje pokazują dystans do Ukrainy i utrudniają Ukrainie zwycięstwo w tej wojnie. W związku z tym też retorycznie obie strony się pokrywają. Widać, że grają do wspólnej bramki - powiedział Płudowski.

Skutki dla relacji z USA

Oceniając zapowiadaną rozmowę Nawrockiego z Trumpem amerykanista dodał, że „nic konkretnego z tego nie wyniknie, poza kontynuacją - najprawdopodobniej - polityki zakupów broni, bliskiego sojuszu strategicznego”. Wskazał, że na relacje z USA wpływać będzie konflikt pomiędzy rządem a prezydentem.

- Polityka zagraniczna może niestety być włączona w ten obszar walki partyjnej. To jest bardzo niebezpieczne dla Polski. Powoduje to, że Polska wypada z tej grupy krajów, które są decydujące o Ukrainie - ocenił.

Trump stara się znaleźć w centrum światowej uwagi

W trakcie rozmowy poruszony był także m.in. temat rozmów Donalda Trumpa z Władimirem Putinem, do których doszło w połowie sierpnia. Tomasz Płudowski ocenił, że dla Trumpa była to kolejna okazja znalezienia się w centrum zainteresowania światowej opinii publicznej.

- Widać, że zależy mu na tym, żeby przejść do historii. Albo przynajmniej, żeby zostały zdjęcia po tych spotkaniach (...). Natomiast jego pomysły związane z konfliktem rosyjsko-ukraińskim właściwie sprowadzają się do tego, że on idzie na wszelkie ustępstwa w stosunku do Putina po to tylko, żeby Putin rzeczywiście przyjechał. Putin osiąga swoje cele polityczne, jest wyprowadzany z izolacji, niczego nie obiecuje, nie ma żadnych warunków wstępnych. I nic z tego rzeczywiście nie wynika dla Stanów Zjednoczonych, ani dla Ukrainy, ani dla Zachodu - powiedział Płudowski.

USA próbują przerzucić koszty wojny na partnerów europejskich

Pytany, czy Stany Zjednoczone są gotowe wspierać Ukrainę w dalszej wojnie, odparł, że obecnie USA próbują przerzucić koszty i odpowiedzialność na partnerów m.in. europejskich.

- Najchętniej Trump zakończyłby tę wojnę, ale nie widać szans na to po prostu. W związku z tym on próbuje wyjść z tej sytuacji w ten sposób, że chce koszty przerzucić na wszystkich innych, łącznie ze swoimi sojusznikami. I najmniejsze obciążenia dotyczą tutaj Putina - ocenił.

Rozmawiał Michał Torz (PAP)