Wybory w Hiszpanii

Choć od wyborów parlamentarnych w Hiszpanii minęło 1,5 miesiąca, to wciąż nie został wyłoniony nowy rząd. Zwycięska Partia Ludowa uzyskała bowiem jedynie 137 mandatów, a w potencjalnej koalicji z prawicowym Vox mogła liczyć jedynie na 170 posłów przy większości parlamentarnej wynoszącej 176. Król Filip VI co prawda w pierwszej kolejności powierzył misję utworzenia rządu liderowi Partii Ludowej - Albertowi Núñezowi Feijóo, jednak jego zdolności koalicyjne nie pozwoliły na przyciągnięcie wystarczającej liczby posłów.

W związku z tym po lewej stronie sceny politycznej trwają negocjacje, mimo iż to Feijóo prawdopodobnie jako pierwszy formalnie zaprezentuje swoją kandydaturę na premiera. Jeśli w pierwszym głosowaniu nie uzyska większości, wówczas przeprowadzone zostanie powtórne głosowanie po 48 godzinach, kiedy będzie musiał już uzyskać więcej głosów „za” niż „przeciw”, ale i w tym wypadku spodziewane jest fiasko prawicy.

Reklama

Lewica próbuje przekonać Katalończyków

Lewica tymczasem próbuje zebrać wszystkie ugrupowania wraz z partiami regionalnymi, które dałyby stabilną większość. Obecnie Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza dysponuje 121 mandatami, lewicowy koalicjant Sumar – 31, a 25 mandatami dysponują partie baskijskie i katalońskie. Te ostatnie są szczególnie języczkiem u wagi na hiszpańskiej scenie politycznej z uwagi na cenę, jaką przedstawili Sanchezowi w zamian za poparcie. Początkowo partia przebywającego na emigracji w Brukseli Carlesa Puigdemonta „Razem dla Katalonii” domagała się zorganizowania powtórnie referendum niepodległościowego w Katalonii w zamian za poparcie Sancheza. Lider socjalistów wykonał jednak kilka gestów w kierunku Katalończyków, m.in. zapewniając o uznaniu katalońskiego oraz baskijskiego za języki narodowe, którymi będzie można posługiwać się w krajowym parlamencie oraz docelowo w Parlamencie Europejskim.

Choć propozycja nie wpłynęła bezpośrednio na poparcie Razem dla Katalonii, to jednak znacznie ociepliła relacje obu ugrupowań. Teraz jednak partia Puigdemonta oczekuje od Sancheza ułaskawiania wszystkich Katalończyków skazanych za organizację przed sześcioma laty referendum niepodległościowego. Sanchez już w trakcie swojej pierwszej kadencji ułaskawił kilku Katalończyków, ale nie lidera Carlesa Puigdemonta, który uciekł z Hiszpanii do Brukseli po organizacji referendum. Część jego współpracowników wciąż jest poszukiwanych przez hiszpańską policję. – Zakończenie prześladowań ruchu niepodległościowego to kwestia godności – mówił na początku tego tygodnia Puigdemont i wyraził żądanie, że szef rządu nakaże prokuratorom zawieszenie prowadzonych postępowań. Kością niezgody może okazać się natomiast kontrpropozycja socjalistów, aby ułaskawić funkcjonariuszy policji ściganych za brutalne tłumienie referendum i towarzyszących mu protestów.

Hiszpanie mogą znów pójść do urn

- Prześladowcy nie mogą być traktowani na równi z ofiarami – odpowiedział na propozycję socjalistów Puigdemont. Na razie liderom zarówno socjalistów, jak i koalicyjnego Sumar, nie udało się przekonać Katalończyków, którzy oczekują na wyznaczenie niezależnego sprawozdawcy prowadzącego mediacje. Rozmowy socjalistów i Katalończyków to obecnie jedyna realna szansa na utworzenie rządu po lipcowych wyborach. Jeśli Sanchezowi nie uda się przekonać partii regionalnych, wówczas Hiszpanie podobnie pójdą do urn – prawdopodobnie w okolicach końca grudnia tego roku.