Gwałtowne protesty w Pakistanie

Ostatnie tygodnie przyniosły Pakistanowi kolejną już w tym roku falę gwałtownych protestów. Tym razem bezpośrednim bodźcem do wyjścia na ulice były rachunki za energię i paliwa. Pod koniec zeszłego tygodnia z inicjatywy islamistycznego ugrupowania Dżamaat-e Islami (Stowarzyszenie Muzułmańskie) i związków zawodowych zastrajkowali sklepikarze, niebędący – jak twierdzą – w stanie wyżywić swoich rodzin. Wkrótce dołączył do nich cały szereg organizacji i branż – od sądów, po transport publiczny. - Chcemy, żeby nasz głos dotarł do rządzących. Jeśli nie zajmą się naszą sytuacją, podejmiemy dalsze kroki – mówił jeden ze strajkujących handlarzy, cytowany przez amerykańską agencję Associated Press.

Na ulicach wielu miast w ostatni weekend zapłonęły opony. Podczas jednego z protestów w Karaczi, największym mieście w kraju, wzburzony tłum zaatakował pracownika jednej ze spółek energetycznych. Póki co tymczasowy szef rządu Anwaar ul Haq Kakar bagatelizuje jednak protesty jako motywowane politycznie.

Reklama

Do odpowiedzialności za podwyżki nikt się specjalnie nie poczuwa. Dostawcy energii podkreślają, że ceny są wyznaczane w taryfach przez rząd. Również władze krajowe tłumaczą, że drożyzna wynika w dużej mierze z czynników poza ich kontrolą – m.in. wzrostu wartości dolara (pod koniec sierpnia jego wartość przekroczyła historyczny pułap 300 rupii) oraz rosnących notowań ropy naftowej i paliw na światowych rynkach. Te powodują rosnące koszty wytwórców energii, które – jak tłumaczy minister energii Muhammad Ali – muszą niestety odczuć konsumenci.

MFW, zamiast pomóc, zaszkodził?

Możliwości rządu ograniczają też warunki wsparcia otrzymanego od Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W zamian za zatwierdzony w czerwcu wart 3 mld dol. pakiet pomocowy, który – jak twierdzi Fundusz – pozwala Islamabadowi uniknąć niewypłacalności, Islamabad zobowiązał bowiem się do wdrożenia bolesnych reform. Chodzi m.in. o zniesienie dopłat do cen paliw, ograniczenie wydatków budżetowych, liberalizację rynku energii oraz podniesienia niektórych podatków i danin. To – jak przyznaje AP – „z wysokim prawdopodobieństwem przyczyniło do dalszego wzrostu cen, zwłaszcza energii”.

Rząd też zrobił swoje

Innym czynnikiem, który wskazywany bywa jako źródło kryzysu, są błędy w polityce energetycznej rządu. Ich rezultatem jest wzrost tzw. opłat mocowych, które trafiają do elektrowni w zamian za gotowość do podjęcia pracy. Jak podaje prywatna telewizja Aaj News, w przyszłym roku ich wartość miałyby sięgnąć nawet 2 bln rupii – ekwiwalentu niemal 28 mld zł według aktualnego kursu pakistańskiej waluty. W umowach zawieranych z dostawcami, które miały zachęcać do budowy nowych źródeł, wysokość opłat mocowych powiązano bowiem z kursem dolara i stopami procentowymi, co w warunkach wysokiej inflacji zapewnia im nieproporcjonalne korzyści. Jednocześnie – według Aaj News – zaniedbania dotyczące inwestycji w sieci dystrybucyjne powodują, że, mimo ogromnego potencjału wytwórczego, problemem pozostaje zaspokojenie całego krajowego zapotrzebowania na energię. Władze Pakistanu sugerują, że do wzrostu kosztów bilansowania systemu przyczynić mogły się także skokowy rozwój przydomowej fotowoltaiki i nadmiernie korzystne warunki rozliczeń z prosumentami.

Inflacja na poziomie 27 proc.

W sierpniu inflacja w Pakistanie utrzymywała się na poziomie przeszło 27 proc. w ujęciu rocznym. To nieznaczny postęp w stosunku odczytu z lipca. Z oficjalnych statystyk wynika jednak zarazem, że znacznie szybciej drożeją podstawowe produkty, przede wszystkim żywność (38,5 proc.). Według brytyjskiego „Guardiana” tylko w ciągu ostatnich 3 miesięcy ceny energii podwoiły się. W zeszły piątek władze w Islamabadzie poinformowały tymczasem o kolejnych podwyżkach cen benzyny. Pakistański wzrost gospodarczy za ostatni rok fiskalny wyhamował do ok. 0,3 proc.

Skutki powodzi

Pakistan wciąż nie może się pozbierać po zeszłorocznych powodziach, które doprowadziły do śmierci ponad 1700 osób, a miliony zmusiły do porzucenia dobytku. Pora monsunowa przyniosła niemal trzy razy więcej deszczu, niż wynosi wieloletnia średnia, a w poszczególnych prowincjach opady były nawet ponad pięciokrotnie powyżej przeciętnej. Straty materialne związane z kataklizmem szacuje się na ponad 30, a nawet 40 mld dolarów. Wartość zmobilizowanej pomocy międzynarodowej sięga mniej więcej połowy tej kwoty. Zresztą już, zanim uderzył żywioł, sytuacja nie była dobra. Inflacja utrzymuje się na dwucyfrowym poziomie bez przerwy od końca 2021 r. Problemem kraju jest m.in. zależność od importu żywności oraz sytuacja finansów publicznych, w tym topniejące rezerwy walutowe.

Wybory w Pakistanie

Nawet niezależnie od najnowszych problemów gospodarczych i społecznych, z którymi boryka się Pakistan, jego sytuację polityczną i tak trudno było określić jako stabilną. Wybory parlamentarne i lokalne – jak poinformował Anwaar ul Haq Kakar, który od sierpnia stoi na czele technicznego rządu – mają się odbyć w ciągu najbliższych 4 miesięcy, najpóźniej w lutym. Pierwotne plany zakładały pójście do urn w listopadzie. Oficjalny powód opóźnienia głosowania to prośba komisji wyborczej o dodatkowy czas na ponowne wyznaczenie okręgów ze względu na wzrost liczby ludności w ciągu ostatnich sześciu lat. Dla ubiegającego się o powrót na fotel premiera Shehbaza Sharifa jest to jednak okazja, by zawalczyć o zwiększenie poparcia społecznego. Szczególnie że jego dotychczasowy rywal i premier Pakistanu w latach 2018-2022 Imran Khan utrzymuje pozycję najbardziej popularnego polityka w kraju. Założony przez Khana Pakistański Ruch na rzecz Sprawiedliwości jeszcze w kwietniu mógł liczyć na 45 proc. głosów - wynika z sondażu Iris Communications.

Od tego czasu nie ukazały się jednak kolejne badania, a Khan został w zeszłym miesiącu uznany przez sąd za winnego nadużycia władzy i skazany na 3 lata więzienia. Straci też prawo do pełnienia funkcji publicznych na co najmniej 5 lat. Chodzi o sprzedaż prezentów o wartości 140 mln rupii pakistańskich (ponad 1,9 mln zł), które miał otrzymywać podczas oficjalnych wizyt zagranicznych. Ekspremier twierdzi, że zarzuty zostały sfałszowane – tak, by nie mógł wystartować w nadchodzących wyborach.

Armia wkroczy do gry?

W obliczu narastającego chaosu inicjatywę może przejąć armia, która tradycyjnie cieszy się w Pakistanie silną pozycją. Pierwszy sygnał takiego scenariusza pojawił się w sobotę. Serię spotkań z przedstawicielami krajowego biznesu odbył szef sztabu generalnego, gen. Asim Munir. Wojskowy przywódca wydaje się aspirować do odegrania większej roli niż tylko gwaranta stabilności w kraju. Munir zadeklarował m.in. podjęcie starań – za pośrednictwem powołanego w czerwcu specjalnego komitetu na rzecz odbudowy gospodarczej – na rzecz przyciągnięcia do Pakistanu inwestycji zagranicznych o wartości nawet 100 mld dol., wymieniając w tym kontekście Arabię Saudyjską, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Kuwejt. Według doniesień medialnych zapowiedział też prywatyzację uznanych za niewydolne przedsiębiorstw państwowych, reformę podatkową oraz walkę z korupcją.

Niestabilne rządy

W 76-letniej historii Pakistanu żaden premier nie zakończył pełnej pięcioletniej kadencji. Przywódcy byli usuwani ze stanowiska z różnych powodów, w tym oskarżeń o korupcję czy wojskowych zamachów stanu. Problemy gospodarcze sprzyjają też islamskim ekstremistom. Za sprawą tych nastrojów tylko w tym roku Zgromadzenie Narodowe uchwaliło poprawki do ustawy o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, zwiększając m.in. z trzech lat do dożywocia karę za "brak szacunku" dla towarzyszy, rodziny lub żon proroka Mahometa. Nierzadko dochodzi też do ataków na tle religijnym. Na przykład w połowie sierpnia zwolennicy zdelegalizowanej partii islamistycznej Tehreek-e-Labaik Pakistan zaatakowali kościoły we wschodniej części kraju, oskarżając chrześcijan o „bluźnierstwo”.

Pakistan na drodze do BRICS

Islamabad może też dokonać wkrótce antyzachodniego zwrotu na arenie międzynarodowej. Już przed sierpniowym szczytem grupy BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA) w Johannesburgu pojawiły się doniesienia, że Pakistan jest jednym z krajów, które przymierzają się do akcesji. Choć wniosku o członkostwo władze dotychczas nie złożyły. - Obserwowaliśmy konferencję w Johannesburgu. Widzimy otwartość BRICS na ideę inkluzywnego multilateralizmu, którego jesteśmy gorącym zwolennikiem - komentował po spotkaniu przywódców BRICS w RPA rzecznik pakistańskiego ministerstwa spraw zagranicznych Mumtaz Zahra Baloch. Na przyjęciu Pakistanu w szeregi grupy zależeć miałoby przede wszystkim Chinom, które chcą uczynić z rozszerzonego BRICS instrument rywalizacji politycznej i gospodarczej z Zachodem – sojusz zdolny stanąć w szranki ze skupiającą najbogatsze demokracje grupą G7.