Białoruski dyktator od kilku miesięcy wypuszcza pewne sygnały, że jego czas u sterów państwa dobiega końca, przekonuje, że nie jest nieśmiertelny i kiedyś go zabraknie. Teraz postanowił pójść o krok dalej.

Łukaszenka ustąpi ze stanowiska? Chce dożywotniej ochrony

Dowodów na to, że na Białorusi szykuje się przekazanie władzy, dostarczyła w poniedziałek publikacja projektu nowych przepisów, jaka ukazała się w Krajowym Prawniczym Portalu Internetowym. Jak zwraca uwagę rosyjska Niezawismaja Gazieta, ustawodawcy proponują uzupełnić kodeks karny o przepisy, które jak ulał pasują do białoruskiego prezydenta, gdy ten już przejdzie na emeryturę.

Reklama

Otóż proponowane zmiany zakładają, że każda przemoc, lub groźba użycia przemocy wobec białoruskich prezydentów, także wtedy, gdy ustąpią już ze stanowiska, karana ma być 3-5 latami więzienia. Przepisy uszczegóławiają, że stosować będzie się je niezależnie od tego, czy prezydent zrezygnuje sam ze stanowiska, czy też stanie się to na skutek jakiejś choroby, a dodatkowo ochrona objąć mają też członków rodzin byłych głów białoruskiego państwa.

Rosyjscy komentatorzy nie ukrywają zdziwienia takim obrotem sprawy, szczególnie iż za rok na Białorusi zaplanowane są kolejne wybory prezydenckie. I choć nikt nie ma złudzeń, że podobnie jak w roku 2020 zostaną one sfałszowane, to jednak teraz wiele wskazuje na to, że na korzyść kogo innego, a nie samego Łukaszenki.

To on ma być następcą Łukaszenki. A dyktator jedzie na wieś

Podobnych sygnałów ze strony dyktatora, potwierdzających tezę, iż szykuje się on do opuszczenia stanowiska, jest więcej. Obserwatorzy zwrócili szczególną uwagę na pewną wypowiedź Łukaszenki sprzed kilku dni, gdy spotkał się z mieszkańcami okręgu witebskiego. Ten, odpowiadając pytanie, wypowiedział zagadkowe słowa.

- Już zaczynam publicznie wam to wszystko mówić. Trzeba się przyzwyczaić do tego, że prezydent będzie inny. Nie, nie mówię: jutro cię opuszczę, pojutrze i tak dalej... No cóż, w życiu wszystko może się zdarzyć. Musisz się przyzwyczaić, że nie jestem wieczny, jak wszyscy inni – mówił Łukaszenka, dodając, że kiedyś zamieszka na wsi, obok swych ludzi.

Chwilę później, pokazując stojących obok swych współpracowników, powiedział, że dorasta nowe pokolenie polityków, a Białoruś przygotowuje się do zmiany. I co ciekawe, doskonale wyszkolona w propagandowych machinacjach państwowa telewizja, w tym samym momencie zrobiła zbliżenie na Dmitrija Krutoja, którego Łukaszenko w czerwcu 2024 r. mianował szefem białoruskiej administracji. Polityk ten, przez lata pełniący funkcję ambasadora w Moskwie, znany jest ze swych prorosyjskich sympatii. A to zaś oznaczać ma kontynuowanie prorosyjskiego kursu Białorusi, nawet po ustąpieniu Łukaszenki.

„W białoruskim autorytarnym systemie władzy stanowisko szefa administracji prezydenta odgrywa pierwszoplanową rolę i w realnej hierarchii plasuje się wyżej od funkcji premiera czy przewodniczących obu izb parlamentu” – ocenia Kamil Kłysiński, ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich.