Trzaskowski, wraz z prezydentem Pragi Zdenkiem Hřibem, udał się we wtorek do Kijowa, gdzie spotkał się z merem tego miasta Witalijem Kliczką. Obaj politycy wyrazili solidarność z Ukrainą. Zaprosili też Kijów, by przystąpił do powołanego ponad dwa lata temu Paktu Wolnych Miast, do którego - oprócz Warszawy, Pragi, Budapesztu i Bratysławy, należy obecnie dwadzieścia kilka miast europejskich i światowych. "Zaprosiliśmy Kijów, po to, żeby jasno mówić o tych najważniejszych wartościach - o wolności, przejrzystości, tolerancji, po to, żeby się wzajemnie wspierać i pracować nad tymi wyzwaniami, które są dla miast najważniejsze, choćby walką z ociepleniem klimatycznym" - tłumaczył Trzaskowski w rozmowie z TVN24.

Zaznaczył, że najistotniejsza kwestia obecnie to bezpieczeństwo, więc wtorkowy gest miał - według niego - pokazać solidarność z Ukrainą. "Pokazać, że jesteśmy razem, że w tym trudnym momencie będziemy gotowi wspierać Kijów i inne miasta ukraińskie" - dodał prezydent Warszawy.

Poinformował, że tego typu działania podjęli też samorządowcy z ruchu "Tak! Dla Polski". "Koordynujemy te działania wśród samorządów, żeby wesprzeć te samorządy, które są na wschodzie Polski, gdyby nie daj Boże wydarzył się konflikt, żeby razem skoordynować działania, jeżeli taka będzie pomoc potrzebna. I o tym dzisiaj tutaj w Kijowie rozmawialiśmy" - relacjonował Trzaskowski.

Reklama

Potwierdził, że w zeszłym tygodniu Warszawa otrzymała od rządu sygnał, by przygotować się na potencjalny napływ uchodźców zza wschodniej granicy. "My sami się do tego przygotowujemy, zastanawiamy się nad przeróżnego rodzaju scenariuszami, w związku z tym sprawdzamy w jaki sposób moglibyśmy ewentualnie przygotować się na przyjęcie większej liczby uchodźców. To jest odpowiedzialność rządu, ale my w tej sprawie również możemy pomagać" - przyznał polityk.

Według niego, miasto monitoruje m.in. sytuację w szkołach - czy byłyby gotowe na przyjęcie ukraińskich dzieci, oraz w szpitalach.

Władze Warszawy - jak mówił Trzaskowski - koordynują też swe działania w ramach Unii Metropolii Polskich, do której należą m.in. Białystok i Rzeszów. "To też są te miasta, które będą ewentualnie narażone na to, że będą przyjmować uchodźców" - zauważył polityk.

Trzaskowski ocenił, że najbardziej prawdopodobny scenariusz rosyjskiej agresji to atak hybrydowy. Taki pogląd też - jego zdaniem - podzielają Ukraińcy. "Tutaj raczej nikt nie spodziewa się jakiegoś wielkiego ataku militarnego, rakietowego na Kijów czy najazdu czołgów. Raczej wszyscy spodziewają się w tym najgorszym scenariuszu wojny hybrydowej, a ta może mieć bardzo różne oblicza, no właśnie takie, jakie w tej chwili obserwujemy, czyli cyberataki. Mogą się pojawić +zielone ludziki+ tak, jak na Krymie" - powiedział prezydent Warszawy.

Dodał, że Ukraińcy są gotowi na każdy scenariusz. Wyraził jednak nadzieję, że do inwazji zbrojnej ostatecznie nie dojdzie. "Władimir Putin był w ostatnich latach dosyć mocno osamotniony, natomiast teraz wszyscy do niego jeżdżą - dzisiaj kanclerz Niemiec Olaf Scholz, wcześniej prezydent Francji Emmanuel Macron, dzwonił do niego prezydent USA Joe Biden. Putin jest w oku cyklonu, jest w swoim żywiole, wszyscy z nim rozmawiają, o coś go proszą, Rosja się znowu liczy, no chyba na tym mu zależy" - stwierdził polityk. "Miejmy nadzieję, że chodzi tylko o to, o takie zagranie prestiżowe, o prężenie muskułów i że na tym się wszystko skończy" - dodał.

We wtorek po południu ukraińskie władze poinformowały o atakach DDoS (ang. distributed denial of service - atak na system komputerowy lub usługę sieciową w celu uniemożliwienia działania - PAP) na strony internetowe ukraińskiego ministerstwa obrony i sił zbrojnych, a także państwowych banków Prywatbank i Oszczadbank. To kolejne takie zdarzenie - miesiąc temu doszło do zmasowanego ataku hakerskiego na ukraińskie strony rządowe.

Pod koniec ubiegłego roku Rosja sformułowała szereg żądań wobec USA i NATO, nazywając je propozycjami w sprawie gwarancji bezpieczeństwa. Rosja domaga się prawnych gwarancji nierozszerzenia NATO m.in. o Ukrainę; kraje Sojuszu wykluczyły już spełnienie tego postulatu. W przypadku niezrealizowania żądań Moskwa zapowiada kroki, w tym militarne, chociaż nie precyzuje, jakie mogłyby to być działania. Ukraina i państwa zachodnie uważają, że skoncentrowanie żołnierzy przy ukraińskiej granicy przez Rosję ma służyć wywarciu presji na Kijów i wspierające go stolice. Eksperci wojskowi oraz zachodnie rządy mówią o realnej groźbie rosyjskiej agresji.