"Dziś 352 dzień wojny na Ukrainie. Do tej pory zginęło ponad 200 000 żołnierzy i 50 000 cywilów. (...) Jeśli walki będą się toczyć w ten sposób, Ukraina wkrótce stanie się wyludnionym, zdewastowanym krajem. I wielu ludzi w całej Europie też boi się eskalacji wojny. Boją się o przyszłość swoją i swoich dzieci" - stwierdziły na wstępie autorki "Manifestu".

Sahra Wagenknecht i Alice Schwarzer podkreśliły, że "prezydent Zełenski nie ukrywa swojego celu. Po obiecanych czołgach domaga się teraz myśliwców, rakiet dalekiego zasięgu i okrętów wojennych – żeby pokonać Rosję na całej linii?" Autorki Manifestu stawiają pytanie czy "nieuchronnie stoczymy się w kierunku wojny światowej i wojny nuklearnej?".

"Wspierana przez Zachód Ukraina może wygrywać pojedyncze bitwy. Ale nie może wygrać wojny z największą na świecie potęgą nuklearną", piszą, powołując się na amerykańskiego generała Milley'a, który "mówi o impasie, w którym żadna ze stron nie może wygrać militarnie, a wojnę można zakończyć tylko przy stole negocjacyjnym. Więc dlaczego nie teraz? Natychmiast!"

"Negocjacje nie oznaczają poddania się. Negocjacje to szukanie kompromisów po obu stronach. W celu zapobieżenia setkom tysięcy kolejnych zgonów (...). My też tak myślimy i tak myśli połowa ludności Niemiec. Czas nas posłuchać!" - uważają Wagenknecht i Schwarzer.

Reklama

"Wzywamy kanclerza do powstrzymania eskalacji dostaw broni. Teraz! Powinien on przewodzić silnemu sojuszowi na rzecz zawieszenia broni i negocjacji pokojowych zarówno na szczeblu niemieckim, jak i europejskim. Bo każdy stracony dzień kosztuje do 1000 kolejnych istnień ludzkich - i przybliża nas do III wojny światowej" .

Manifest poparło 69 pierwszych sygnatariuszy, wśród podpisanych są naukowcy, publicyści, artyści, politycy, m.in. teolog Margot Kaessmann, piosenkarz Reinhard Mey i były komisarz UE Günter Verheugen.

Już w kwietniu ubiegłego roku Schwarzer zainicjowała list otwarty apelujący do Scholza, aby nie dostarczał ciężkiej broni na Ukrainę. Według niej, od tego czasu list ten podpisało ponad 500 tys. osób.

Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)