Trofeum z USA, na razie tylko na ćwiczeniach
Na jednym z poligonów w obwodzie kurskim odbyły się ćwiczenia rosyjskiej piechoty morskiej z powszechnie znanej 155. brygady. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że na opublikowanych filmach uwagę przykuwa jeden szczególny pojazd – amerykańska bojowa maszyna piechoty M2 Bradley. Jak się okazuje, ten zdobyczny i sprawny technicznie egzemplarz, wpadł w rosyjskie ręce podczas działań wojennych właśnie w obwodzie kurskim.
Dla propagandy taki pokaz trofeum jest powodem do dumy. W praktyce amerykański wóz służy głównie celom treningowym. W rzeczywistości, rosyjska armia nie wykorzystuje zdobycznego ciężkiego zachodniego sprzętu na froncie, ograniczając jego użycie do tylnych baz i poligonów. Znane są jednak pewne wyjątki od tej zasady, przykładowo grupa Wagnera miała w swoim składzie i wykorzystywała w Bachmucie zdobyczny transporter M113. Rosyjska piechota morska i jednostki z Donbasu bojowo wykorzystywały zdobyte na Ukrainie samochody opancerzone, takie jak ukraiński Kozak.
Bradley nie trafi na linię ognia?
To już nie pierwszy przypadek, gdy rosyjskie media pokazują sprawny pojazd Bradley w rosyjskich barwach. Inny taki egzemplarz widziano wcześniej w jednostkach Centralnego Okręgu Wojskowego, również podczas ćwiczeń. Jednak według naszej wiedzy, żadna z maszyn nie trafiła do walki. Co ciekawe, rosyjska armia posiada już co najmniej kilkanaście zdobycznych amerykańskich Bradleyów i także transporterów M113– niektóre zapewne w dobrym stanie technicznym. Mimo to, nie planuje ich wykorzystania nawet jako transporterów piechoty, o działaniach bojowych nie wspominając. Rosjanie z chęcią wykorzystują natomiast zdobyty na Ukrainie sprzęt wschodniej produkcji.
Kiedy własna flota pancerna się sypie
Z punktu widzenia wojskowego, taka decyzja może wydawać się niezrozumiała – tym bardziej, że rosyjska armia po trzech latach wojny zmaga się z poważnym kryzysem sprzętowym. Coraz częściej piechota rusza do ataku na leciwych transporterach opancerzonych jak MTLB lub wręcz na cywilnych pojazdach zaadaptowanych do działań wojennych. W tej sytuacji, każda dodatkowa jednostka opancerzona (zwłaszcza tak potężnie opancerzona jak Bradleye) mogłaby potencjalnie uratować życie wielu żołnierzy.
Zwolennicy ostrożności tłumaczą niechęć do użycia obcej techniki ryzykiem "friendly fire", czyli ostrzału własnych sił. Ale przecież istnieją wyraźne oznaczenia, flagi i inne metody identyfikacji – zresztą ukraińska armia korzysta z rosyjskich BMP-3 i problemu nie ma.
Poligonowa pokazówka i niewykorzystany potencjał
Pojawia się więc pytanie – dlaczego rosyjska armia woli trzymać zdobyczny sprzęt na pokaz, niż wysłać go na front? Czy chodzi o propagandowy efekt, czy może brak infrastruktury i wiedzy potrzebnej do serwisowania zachodnich pojazdów?
Niezależnie od przyczyn, u rosyjskich komentatorów można wyczuć niesmak. W czasach braków i strat, zdobyczny sprzęt wojenny stoi bezużyteczny, a żołnierze dalej walczą w pojazdach sprzed kilku dekad. Czas pokaże czy ta sytuacja się zmieni