Internet pełen gratulacji – po obu stronach frontu
W ostatnich dniach rosyjskie uderzenia coraz wyraźniej koncentrują się na wojskowych biurach mobilizacyjnych (WKU), co samo w sobie jest nowym zjawiskiem. Jeszcze bardziej zaskakuje jednak to, jak są one odbierane w sieci – zarówno w rosyjskich, jak i ukraińskich mediach społecznościowych. Komentarze wyrażające zadowolenie, a nawet wdzięczność, zdecydowanie przeważają nad głosami współczucia czy potępienia.
To swoisty paradoks tej wojny – sytuacja, w której atakowane są ukraińskie instytucje państwowe, a część ukraińskich obywateli... cieszy się z ich zniszczenia. I nie muszą to wcale być prorosyjsko nastawieni Ukraińcy. W komentarzach pojawiają się sarkastyczne wpisy, memy, a nawet ironiczne sugestie kolejnych celów. Nastroje te nie są już marginesem – to coraz silniejszy głos społecznego zmęczenia i frustracji wojną i przymusowym poborem.
„Gerań-2” trafia celnie. A obrona milczy
Drony kamikadze „Gerań-2” to bezzałogowe maszyny o dużym zasięgu i potężnym ładunku wybuchowym. Ostatnie ataki pokazują, że Rosja zmieniła taktykę, drony nurkują pod stromym kątem i detonują się wewnątrz budynków, przebijając dachy i stropy. Wcześniej drony głównie wybuchały na ścianach budynków, nie wywołując aż takich zniszczeń.
6 lipca w Kremenczuku, drony uderzyły w TCК i pobliski blok mieszkalny. Przebiły się przez dach i zdetonowały wewnątrz budynku. Oficjalnie obyło się bez ofiar, nieoficjalnie – mówi się o rannych pracownikach centrum. Co uderza w nagraniu z tego ataku to fakt, że ukraińską obronę przeciwlotniczą, nie podjęła żadnej próby przechwycenia. Atak był w środku dnia a działka czy karabiny milczały. Według ekspertów może to oznaczać, że część mobilnych grup obrony powietrznej została przeniesiona na front, a mniej strategiczne rejony – takie jak Kremenczuk – zostały praktycznie odsłonięte.
3 lipca w Połtawie, trzy drony uderzyły w lokalne WKU, powodując zawalenie konstrukcji i pożar. Jeszcze wcześniej, 30 czerwca w Krzywym Rogu, eksplozja uszkodziła tamtejsze centrum mobilizacyjne. Po tym ataku pracownicy TCK zaczęli działać w cywilu, by nie wyróżniać się na ulicy i nie naprowadzać rosyjskich informatorów na swoje biuro.
Mobilizacja? Dla wielu to horror
Na Ukrainie mówi się już otwarcie o zjawisku „busyfikacji”. Jest to potoczne określenie brutalnych akcji TCK, które łapią mężczyzn w wieku poborowym na ulicach i pakują ich do busów, skąd trafiają bezpośrednio do punktów mobilizacyjnych. Wielu z nich nigdy wcześniej nie miało kontaktu z wojskiem, a decyzja o wcieleniu zapada bez sądu i często bez dokumentów.
Dla wielu obywateli TCK to dziś nie instytucja państwowa, ale narzędzie terroru. Pojawiają się też coraz częstsze oskarżenia o korupcję. Głównie chodzi tu o przyjmowanie łapówek za możliwość uniknięcia służby wojskowej. System poboru i jego podatność na korupcję sprawia że bogatym łatwiej uniknąć służby w wojsku lub frontu, co także wywołuje społeczną frustrację
Radość w komentarzach – nie tylko rosyjskich
Choć Rosja niewątpliwie wykorzystuje te nastroje w celach propagandowych, nie można wszystkiego zrzucić na dezinformację. W ukraińskich mediach społecznościowych pod artykułami o ostatnich uderzeniach na TCK roi się od komentarzy typu:
„To najlepsza wiadomość dnia”;
„Wreszcie ktoś nas broni od środka”;
„Zrzutka na drony? Oczywiście!”.
Pod takimi postami internauci wręcz podpowiadają, gdzie uderzyć następnie, tworząc „listy życzeń”. Rosyjskie kanały na Telegramie otwarcie zachęcają do anonimowego przesyłania lokalizacji WKU, oferując w zamian „spokój i wolność”.
WKU atakowane jedno po drugim.
Oto lista ostatnich trafień:
- 6 lipca – Kremenczuk: uderzenie w budynek TCK.
- 3 lipca – Połtawa: na cel uderzyły prawie jednocześnie trzy drony „Gerań-2”. Rezultat zawalenie budynku i pożar.
- 30 czerwca – Krzywy Róg: eksplozja w budynku TCK, pracownicy przechodzą na tryb cywilny.
Wcześniej podobne ataki odnotowano m.in. w Chersoniu, Odessie, Charkowie, Kijowie i Białogrodzie nad Dniestrem. Wszystko to obszary, gdzie duży odsetek mieszkańców mówi po rosyjsku, co może sugerować, że Rosja celowo destabilizuje mobilizację właśnie tam, gdzie mają największe szanse na społeczne poparcie.
Aktualizacja! Nowe uderzenia i pierwsze oznaki ukraińskiego kontrdziałania
Rankiem 7 lipca potwierdzono kolejne rosyjskie ataki dronowe na ukraińskie TCK – tym razem w Zaporożu i Charkowie. Jak poinformowały ukraińskie siły zbrojne, w wyniku ostrzału ranny został jeden pracownik TCK w Zaporożu i trzech w Charkowie. Choć straty nie są duże, liczba ataków rośnie z dnia na dzień, a atmosfera wokół mobilizacji gęstnieje.
Najbardziej wymownym sygnałem rosnących ukraińskich obaw jest decyzja władz wojskowych z Winnicy. Tamtejszy WKU ogłosił „czasowe zawieszenie działalności” – oficjalnie z powodów bezpieczeństwa. W praktyce może to oznaczać, że fala precyzyjnych uderzeń zaczyna przynosić efekt: paraliż nie tylko infrastrukturalny, ale i organizacyjny systemu mobilizacyjnego Ukrainy.
Mobilizacja się sypie i ktoś to wykorzystuje na froncie
Oficjalny przedstawiciel ukraińskich sił lądowych potwierdził, że ataki na WKU przybierają systematyczny charakter i mogą realnie wpłynąć na tempo mobilizacji. Zarówno fizyczne niszczenie budynków, jak i społeczne rozbicie zaufania do instytucji państwowych – to efekt, który Rosja najwyraźniej uznała za wart inwestycji.
Dla zwykłych Ukraińców problem jest bliższy niż wojna na froncie: Rosja daleko, ale WKU tuż za rogiem. Jeśli mobilizacja stanie się niewykonalna – wojna może wejść w zupełnie nowy etap.