- Sabotaż na torach w Europie
- Rosja też na celowniku
- Ukraińskie drony uderzają w rosyjską kolej
- Pavłohrad: Rosja bije po Ukrainie
- Dlaczego dopiero teraz?
Sabotaż na torach w Europie
Nie tylko Ukraina i Rosja doświadczają ataków na kolej. W Niemczech w ostatnich tygodniach doszło do serii tajemniczych aktów sabotażu. 12 sierpnia nieznani sprawcy przecięli kable kolejowe w Bawarii, co sparaliżowało ruch w rejonie Coburga i spowodowało wielogodzinne opóźnienia pociągów regionalnych i dalekobieżnych. Straty oszacowano na 20 tysięcy euro. To już czwarty podobny incydent od końca lipca. Wcześniej do podpaleń infrastruktury na trasie Düsseldorf–Duisburg przyznała się anarchistyczna grupa o wymownej nazwie „Angry Birds Commando”.
Takie zdarzenia nie ograniczają się tylko do Niemiec. Kradzieże i podpalenia kabli sygnalizacyjnych miały miejsce również w Hiszpanii, Holandii i we Francji, w tym nawet podczas niedawnego szczytu NATO w Hadze. Rządy zachodnich państw w pierwszej kolejności oskarżają Rosję lub ugrupowania z nią powiązane, choć nie zawsze znajdują na to dowody.
Rosja też na celowniku
Równolegle do tych wydarzeń służby rosyjskie regularnie informują o próbach sabotażu na własnym terytorium. Dziś FSB informuje o zatrzymaniu w Udmurtii mężczyznę z Azji Centralnej, który próbował podłożyć ogień pod skład kolejowy. Miał przy sobie elementy do skonstruowania ładunków zapalających i szczegółowe instrukcje działania. Według władz podobne incydenty to efekt działalności struktur wspieranych z zagranicy.
Ukraińskie drony uderzają w rosyjską kolej
Od połowy lipca Ukraina rozpoczęła serię ataków dronowych na infrastrukturę kolejową w Rosji. Celem stały się obiekty w Kraju Krasnodarskim, obwodach rostowskim i wołgogradzkim. Skala uderzeń była na tyle duża, że w ciągu miesiąca odnotowano około 250 opóźnionych pociągów. Największe straty przyniosły ataki na stacje Lichaja i Kamieniołomni w obwodzie rostowskim, gdzie ruch zatrzymał się nawet na całą dobę.
Drony uderzały także w podstacje trakcyjne, jednak najbardziej odczuwalne były zniszczenia w systemach sterowania ruchem kolejowym. Mimo strat, rosyjskim służbom zazwyczaj udawało się usuwać skutki ataków w kilka godzin, co zapobiegło całkowitemu paraliżowi transportu.
Pavłohrad: Rosja bije po Ukrainie
30 lipca rosyjskie drony „Gerań-2” trafiły w stację kolejową i podstację trakcyjną w Pavłogradzie. Stacja i okoliczne budynki spaliły się, a władze w Kijowie potwierdziły zniszczenia. Eksperci podkreślają, że to uderzenie miało charakter ostrzegawczy. Ten cios wskazał, że infrastruktura kolejowa ponownie stała się priorytetowym celem. Był to początek niemal codziennych ataków na obiekty kolejowe, które stanowią „kręgosłup” ukraińskiego systemu zaopatrzenia.
5 sierpnia wojska rosyjskie przeprowadziły zmasowany atak na stację w Łozowej. Zniszczone zostały trzy hale lokomotywowni, uszkodzono punkt obsługi technicznej lokomotyw, a budynek wagonowni i kompleks budynków służb torowych poważnie ucierpiały. Uderzenie było na tyle silne, że zniszczeniu uległ również dom odpoczynku dla drużyn trakcyjnych. Według źródeł ukraińskich część lokomotyw musiała zostać przeniesiona do innych węzłów, co wydłużyło czas przygotowania pociągów do wyjazdu.
3 i 10 sierpnia ataki dotknęły infrastrukturę w Synelnykowem, gdzie ucierpiała podstacja trakcyjna oraz zabudowania stacyjne. 7 sierpnia, drony uderzyły w stację węzłową Niżnodnieprowski Węzeł w Dnieprze, niszcząc według rosyjskich źródeł pięć budynków lokomotywowni. Choć uszkodzenia nie były krytyczne, naprawa pochłonie czas i środki, a część połączeń została chwilowo wstrzymana.
Dlaczego dopiero teraz?
Na początku konfliktu takie cele można było razić wyłącznie drogimi pociskami manewrującymi. Masowe pojawienie się „Gerań” pozwoliło na regularne ataki — od fabryk, przez lokomotywownie, po linię frontu. W porównaniu z początkową fazą wojny, dziś dostępność tanich i licznych dronów umożliwia uderzenia nawet w drugorzędne obiekty, które wcześniej pozostawały poza zasięgiem. Efekt ekonomiczny jest widoczny: każde trafienie zmusza Kijów do wydawania milionów na naprawy i ochronę, kosztem zakupu nowego uzbrojenia.
Czy to sparaliżuje ukraińską logistykę?
Eksperci podkreślają, że całkowite zatrzymanie ruchu kolejowego na Ukrainie jest dziś nierealne. Rosja nie ma takich możliwości. Trasy zaopatrzenia są od dawna zróżnicowane, a w razie potrzeby ciężarówki mogą zastąpić pociągi. Jednak nawet niewielkie uszkodzenia infrastruktury kolejowej powodują opóźnienia w dostawach sprzętu i paliwa, co utrudnia działania wojskom ukraińskim i ułatwia rosyjskie natarcia. Systematyczne uderzenia zmuszają stronę ukraińską do rozpraszania sił, wydłużają czas transportu i generują dodatkowe koszty, które w długiej perspektywie mogą osłabić zdolności obronne Kijowa. Co więcej, często ukraińskie składy wojenne położone są w okolicach węzłów kolejowych. To dodatkowo czyni z takich miejsc atrakcyjny cel dla rosyjskiego dowództwa.
Wojna na torach bez końca?
Widać wyraźnie, że kolej stała się jednym z najważniejszych pól bitwy w tej wojnie. Rosja uderza w ukraińskie lokomotywownie i węzły, Ukraina odpowiada atakami dronów na rosyjskie stacje, a w Europie mnożą się akty sabotażu wymierzone w sygnalizację i infrastrukturę. Każda ze stron zdaje sobie sprawę, że zakłócenie transportu oznacza ogromne straty ekonomiczne i logistyczne. Wygląda na to, że ten „pojedynek na torach” będzie trwał, bo dla obu stron kolej pozostaje arterią, której nie da się w pełni zastąpić.