Panika wśród ekspertów

Od wybuchu konfliktu zbrojnego między Izraelem a Hamasem 7 października ubiegłego roku, odnotowano niewielkie wahania na rynku ropy naftowej. Ceny pozostawały pod kontrolą ze względu na zwiększoną produkcję w USA i słaby popyt ze strony Chin. Jednak wszystko może się zmienić w tym tygodniu. Zwiększenie napięcia na Bliskim Wschodzie na początku października związane z irański atakiem rakietowym na Izrael, ceny ropy naftowej w USA odnotowały trzy sesje wzrostowe z rzędu, a eksperci ostrzegają przed realnym zagrożeniem dla dostaw tego surowca.

Wszelkie perturbacje, czy to polityczne, czy militarne dotyczące państw Zatoki Perskiej zawsze dobijają się na wycenie ropy naftowej na światowych rynkach. Ryzyko niedoboru surowca spowodowało wzrosty kontraktów terminowych na amerykańską ropę naftową wzrosły 03 października o około 5 proc., a w piątek 04 października rano ponownie wzrosły z powodu obaw, że Izrael może zaatakować irański przemysł naftowy w odwecie za atak rakietowy Teheranu w zeszłym tygodniu.

Reklama

Eksperci przewidywali, że cena ropy naftowej wzrośnie prawie dwukrotnie, do 150 dolarów za baryłkę. Kiedy opadł pierwszy kurz kolejnej odsłony wojny na Bliskim Wschodzie, Goldman Sachs przewiduje wzrost jej ceny o 20 dolarów za baryłkęjeśli spadnie wydobycie z irańskich złóż. Obecnie cena ropy wynosi 79,64 dolara za baryłkę (notowania z godziny 6:20 dnia 08 października).

Luka po irańskiej ropie

Szacuje się, że „gdybyśmy zaobserwowali stały spadek irańskiej produkcji o 1 milion baryłek dziennie, wówczas w przyszłym roku ceny ropy wzrosłyby maksymalnie o około 20 dolarów za baryłkę” – powiedział w 04 października Daan Struyven, współdyrektor ds. globalnych badań nad towarami w Goldman Sachs, w programie „Squawk Box Asia” stacji CNBC.

Wstrząs dla rynków złagodziłoby zwiększenie produkcji ropy przez głównych członków OPEC+, w tym Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Uruchomienie dodatkowych mocy wydobywczych zajmuje jednak czas, tak więc na stabilizację sytuacji i spadek ceny za baryłkę trzeba by było poczekać kilka tygodni.

Należący dogrupy OPEC Iran, mimo nałożonych międzynarodowych sankcji jest, jednym kluczowych graczy na światowym rynku ropy naftowej, produkującym prawie cztery miliony baryłek ropy dziennie. Potencjalny atak Izraela na irańską infrastrukturę wydobywczą i wstrzymanie produkcji ropy przez Teheran oznaczałoby ubytek nawet 4 proc. obecnej światowej podaży tego surowca. Zdaniem cytowanego przez CNBC Saula Kavonica, starszego analityka ds. energii w MST Marquee, najbardziej zagrożona na izraelski atak może być irańska wyspa Kharg. To z niej pochodzi aż 90 proc. eksportowanej z Iranu ropy naftowej.

Wrażliwa Cieśnina

Drugim niezwykle ważnym miejscem dla utrzymania płynności na światowym rynku ropy jest Cieśnina Ormuz, czytamy w artykule CNBC. To przez nią przebiega jeden z najważniejszych morskich szlaków handlowych świata. Iran już wcześniej groził przerwaniem przepływu ropy przez tę Cieśninę, jeśli ucierpi na tym jego sektor naftowy.

Cieśnina Ormuz stanowi naturalną granicę między Iranem a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Omanem. To szlak wodny, którego strategicznego znaczenia nie da się przecenić, gdyż jest to jedyny kanał, który łączy producentów ropy naftowej z Zatoki Perskiej z głównymi globalnymi rynkami, głównie w Azji.

Z danych US Energy Information Administration wynika, że codziennie przepływa nim średnio 15 tankowców przewożących od 16 do 17 milionów baryłek ropy, czyli około 20 proc. wyprodukowanej na świecie ropy naftowej.

Coraz więcej szans na popełnienie błędu

„W przypadku wojny na pełną skalę cena ropy Brent prawdopodobnie wzrośnie powyżej 100 dolarów za baryłkę, a potencjalne zamknięcie Cieśniny [Ormuz] wywinduje ceny do poziomu nawet 150 dolarów za baryłkę lub wyższych” – napisała agencja BMI z Fitch Solutions w notatce opublikowanej 02 października. Analitycy BMI stwierdzili, że choć prawdopodobieństwo wybuchu wojny na szeroką skalę pozostaje „stosunkowo niskie”, to ryzyko popełnienia błędu przez którąkolwiek ze stron jest obecnie podwyższone.

Część analityków z branży naftowej uważa, że OPEC+ ma wystarczająco dużo wolnych mocy produkcyjnych, aby po ewentualnym ataku Izraela na irańską infrastrukturę wydobywczą wyrównać brak irańskiej ropy na światowy rynku. Jest tylko jeden poważny problem: większość światowych wolnych mocy wydobywczych ropy naftowej znajduje się na Bliskim Wschodzie, głównie w państwach Zatoki Perskiej.

Lepiej dmuchać na zimne

Zaostrzenie konfliktu między Izraelem a Iranem zapewne nie pozostanie bez wpływu na instalacje wydobywcze krajów w tym regionie. Jednak precyzyjne izraelskie ostrzały obiektów w Libanie pozwalają wierzyć, że te obawy są dość mocno na wyrost. Jednak pełnoskalowa wojna rządzi się swoimi prawami, dlatego zawsze warto być przygotowanym na wywołane zabłąkanym pociskiem problemy.

Z drugiej zaś strony takie kraje jak ZAE, czy Arabia Saudyjska nie pozwolą Iranowi na całkowite zamknięcie przeprawy przez Cieśninę Ormuz i zablokowanie sprzedaży ropy naftowej wydobywanej w Zatoce Perskiej. Wstrzymanie transportu ropy do jej odbiorców zmniejszyłoby ich zaufanie do producentów, a jakakolwiek uległość wobec Iranu podważyłaby ich pozycję polityczną w regionie. Tym bardziej, że Teheran nie ma zbyt wielu mocnych przyjaciół na Bliskim Wschodzie, którzy w przypadku zaostrzenia konfliktu stanęli by po jego stronie.